Ja ogólnie uwielbiam książki dla dzieci.
Mimo nieuchronnie zbliżającej się 30-stki, powiem wam, że takie twory popkultury przeznaczone dla młodszych jej konsumentów mnie relaksują. Lubię bajki, lubię gry dla najmłodszych czy wspomniane książki, a właściwie książeczki. Powiem więcej – każdemu polecam od czasu do czasu zanurzenie się w bajkowym, dziecinnym świecie. Jest to na pewno miła odmiana, może też nieco ucieczka? Od trudów dna codziennego. I choć najnowsza pozycja, z którą miałem przyjemność się zapoznać starczyła jedynie na pięć czy dziesięć minut lektury, uważam, że jest to książka warta uwagi zarówno małych jak i dużych czytelników. Oto Mniedźwiedź od wydawnictwa Dwie Siostry.
Zobacz również: Baymax! – recenzja miniserialu. Dobro wraca
Co zrobić z wielkim, wrednym niedźwiedziem, który przyszedł nieproszony i nie chce sobie pójść? Zakaz wstępu dla niedźwiedzi? Niedźwiedziom dziękujemy? Niestety, to na nic, niedźwiedź po prostu włazi i już. I szybko się okazuje, że wcale nie ma zamiaru odejść. Zwalisty i paskudny, chodzi za człowiekiem krok w krok, a jego przytłaczająca obecność utrudnia wszystkie zajęcia i psuje każdą zabawę. Na dodatek nic na niego nie działa: ani prośby, ani groźby, ani mądre rady, ani nawet tabletki na niedźwiedzie. Nie da się przed nim uciec i żadnym sposobem nie da się sprawić, żeby zniknął. Czy to znaczy, że zostanie już na zawsze?
Mniedźwiedź to debiut włoskiej autorki Noemi Voli w Polsce. To niesamowicie humorystyczne zanurzenie w absurdzie, które może sprawić, że starsi czytelnicy pomyślą o niedźwiedziach w swoim życiu, których nie mogą się pozbyć. Nie jest jasne, czy Vola ma na myśli problemy ze zdrowiem psychicznym jak depresja czy lęki, ale z pewnością tytułowy zwierzak przywołuje takie skojarzenia. Nie ma tu jednak żadnego jawnego przesłania. Historia jest tak sprytnie skonstruowana, że równie dobrze zadziała jako bajka dla dzieci. No bo, proszę was – dzieci lubią takie głupie i nieprawdopodobne historie, prawda? Cała historia przyozdobiona jest wspaniałymi ilustracjami Voli. Są one w kontrastującej czerni i bieli, z odrobiną błękitu tu i ówdzie. To minimalistyczny styl, który wywołuje nie tylko uśmiech na twarzy, ale i powoduje ciekawość u czytającego – co jeszcze wymyśli autorka? W jakiej absurdalnej sytuacji zobaczymy bohatera i jego niedźwiedzia?
Zobacz również: Park Jurajski – recenzja książki. Pierwsze welociraptory za płoty…
Mniedźwiedź to lektura na niespełna 5-10 minut. Nie uważam tego jednak za minus, zważywszy na cenę oraz jakość, jaką niesie ze sobą ta zabawna, podszyta głębszym znaczeniem historyjka. To książka idealna na prezent, zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Jestem nią oczarowany, a gdy w odwiedziny przyjdzie do mnie mój niedźwiedź, na pewno pokażę mu właśnie tę lekturę.