Wet Leg – Wet Leg – recenzja płyty

W okresie wakacyjnym, gdzie premier muzycznych jest jednak relatywnie mniej, można nadrobić zaległości przedstawić albumy, które choć wyszły parę miesięcy temu, to warto o nich napisać. Zdecydowanie tym przeze mnie pominiętym, a naprawdę uroczym, jest debiut duetu Wet Leg.

Wet Leg, który tworzą dwie utalentowane indie dziewczyny czyli Rhian Teasdale i Hester Chambers to niezwykle mocny tegoroczny debiut. 2022 zaczęły od drugiego miejsca w niezwykle prestiżowym rankingu BBC Sounds of…, który co roku przewiduje kto za chwilę będzie największą z gwiazd (laureatami w ostatnich latach byli m.in. Ellie Goulding, Michael Kiwanuka, Years & Years czy Sam Smith), wydawcą ich albumu jest kultowe Domino (mające w swoich szeregach m.in. Franz Ferdinand czy Arctic Monkeys), a fragmenty ich numerów można posłuchać w przerwach tandetnych reality show w MTV (przyznaję z wypiekami na policzkach, tak właśnie odkryłem Wet Leg).

Zobacz równieżElvis – recenzja filmu. Audiowizualna uczta, którą koniecznie trzeba zobaczyć w kinie

I chyba nie ma w tym nic dziwnego, bo wszystko się tu zgadza. Już pomijam otoczkę wizerunkową (takie zboczenie zawodowe menedżera muzycznego), która bardzo do mnie trafia. O muzykę chodzi drodzy państwo! A muzyka jest rewelacyjna. Dziewczyny prezentują uroczo beztroski (i tu można wymienić chyba każdy z utworów, najbardziej reprezentatywnym, jeśli chodzi tę radość jest moim zdaniem jest Supermarket) i co ważne – przebojowym, bo naprawdę jest tu parę takich melodyjnych killerów (np. Being In Love, Wet Dream, Ur Mum czy Oh No). I nawet jakoś niespecjalnie przeszkadza mi ta wtórność i kalki (bo to zacne kalki – m.in. Pixies, Sonic Youth) czy zapożyczenia (czy tylko ja słyszę w I Don’t Wanna Go Out słynny motyw z The Man Who Sold The World Davida Bowie?).

Przyznam, że już od lat (naprawdę wielu) nie wziął mnie tak bardzo żaden inny debiutant. W 2008 roku zachwycałem się szwedkami z Those Dancing Days, które stylistycznie są tożsame z bohaterkami tego tekstu. Jednak tamte nie udźwignęły ciężaru fajnego debiutu – nagrały drugą płytę (zdecydowanie słabszą) i się rozpadły. Na teraz Wet Leg powalają, a płyta zostanie ze mną na dłużej. Tego potrzebowałem. Myślę, że wy też.

P.S. Zapomniałem o bardzo ważnym – płyta trwa tylko 37 minut. Da się krótko a treściwie? Oczywiście!

Plusy

  • Niby nie oceniamy, ale wizerunek
  • To oceniamy – muzyka!
  • Praktycznie każdy numer (a jest parę cięższych, alternatywnych) zostaje w świadomości

Ocena

9 / 10

Minusy

  • Urocza, ale jednak, wtórność. Ale czy naprawdę da się we współczesnej muzyce rozrywkowej być innowacyjnym?
Przemek Kubajewski

Dyrektor Akademii Menedżerów Muzycznych. Entuzjasta wszystkiego, co składa się na pojęcie 'popkultura'. Zawodowo zajmuje się marketingiem, PRem i sprzedażą w branży muzycznej (i nie tylko). Prywatnie fan gier video, piłki nożnej (głównie angielskiej) i książek o latach 90' (taki z niego boomer). Nie ma jednak na to za dużo czasu, bo przede wszystkim poświęca go swoim dzieciom. Zarówno zawodowo jak i prywatnie słucha dużo muzyki i bardzo lubi dzielić się spostrzeżeniami na jej temat z innymi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze