Kelly Clarkson – chemistry – recenzja płyty

23 czerwca 2023 roku ukazał się 10. album chemistry trzykrotnej zdobywczyni nagrody Grammy. Na tę płytę fani wokalistki musieli czekać 6 lat, ale było warto…

Chemistry to osobista refleksja artystki po ciężkich przejściach. Album ten powstał po doświadczeniach związanych z rozwodem. W 2020 roku Kelly Clarkson postanowiła rozstać się ze swoim ówczesnym mężem – Brandonem Blackstockiem. I chociaż, jak sama przyznaje jest to płyta, której wydanie nie było pewne ze względu na personalne obiekcje wokalistki, to nie opowiada wyłącznie o trudach rozpadu związku. Płyta ma stanowić podsumowanie całego wspólnego etapu życia, zarówno z dobrymi, jak i smutnymi momentami.

Chciałam znaleźć jedno słowo, które najlepiej podsumowałoby całość. Nie chciałam, żeby ludzie sądzili, że będzie to jedynie muzyka wyrażająca złość czy smutek, bowiem album jest podsumowaniem całego związku. Chemia między ludźmi jest czymś jednocześnie niesamowitym i przytłaczającym. Trochę, jakbyś nie miał w tej kwestii żadnego wyboru. Po prostu ciągnie Was do siebie, co może być i dobre, i złe. Ten album pokazuje każdą drogę, w jaką może taka chemia zabrać.

– Kelly Clarkson o tytule albumu

Utworem wprowadzającym na albumie jest skip this part, który opowiada o pragnieniu pominięcia następstw rozwodu. Jest to pop-rockowa ballada, która z każdą kolejną sekundą nabiera na dynamice. Nie można odmówić artystce wielkiego talentu wokalnego, dzięki czemu można się zatracić w dźwiękach tej piosenki. Następną piosenką jest mine, którą wydano wraz z me jako podwójny singiel promujący ten album. New York Times wyróżnił tę propozycję za głębie uczuć i nieskazitelny, strzelisty głos. Mine to krwawiące serce, kryzys zaufania i wiele przykrych zarzutów do byłego partnera ubrane w nastrojową aranżację. Me to z kolei hymn dla samej siebie, opowiadający o budowaniu relacji z samą sobą. Muzyka charakteryzuje się pięknymi wokalizami artystki.

Zobacz również: Maisie Peters – The good witch – recenzja płyty

Innym singlem promującym płytę jest favorite kind of high, który jest idealną piosenką na lato – pełną energii i pozytywnych emocji związanych z uczuciem zakochania. Można wręcz uznać, że utwór nie pasuje do innych zaproponowanych pozycji na krążku, bo jest najbardziej elektroniczny, co sprawi, że fani takiego rodzaju muzyki docenią nowoczesną nutę u Kelly Clarkson. Następnym kawałkiem, który miał promować płytę jest i hate love. Jest to ponad trzy minutowe wyrażanie zgorzkniałych słów na temat miłości. Chociaż muzycznie jest to kawałek, któremu nie można odmówić dynamiki, a wręcz tanecznego zacięcia, to w warstwie lirycznej Kelly zawarła mnóstwo smutku i żalu. Ostatnią propozycją promocyjną albumu jest red flags collector. Jak nazwa wskazuje opowiada o niedostrzeganych czerwonych flag, znaków, które świadczą o toksycznym wpływie bliskiej osoby. Muzycznie jest to utwór bardzo pasujący do stylistyki Kelly znanej od lat. Odbiorca, nawet nie znając tego numeru, od razu może rozpoznać kto go wykonuje.

Album chemistry jest pełen skrajnych emocji, chociaż z wielką przewagą tych negatywnych. Początek albumu jest oprawiony w ballady, natomiast z każdym kolejnym utworem dynamika wzrasta. Niestety, słuchając albumu można mieć wrażenie, że jest zbyt małe zróżnicowanie muzyczne pomiędzy kawałkami i w drugiej połowie krążka piosenki zaczynają brzmieć bardzo podobnie do siebie.

Plusy

  • Niesamowite zdolności wokalne
  • Emocjonalność tekstów

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Bardzo podobne brzmienie w drugiej połowie albumu
Katarzyna Mrożek

Umysł ścisły z artystyczną duszą, to połączenie sprawia, że ciężko za nią nadążyć. Ekonomistka, której pasja do muzyki jest tak ogromna, że stała się sposobem na życie. Jej serce przyspiesza, gdy słucha rockowego i alternatywnego grania. Najlepszy sposób na odpoczynek? Trening tańca nowoczesnego.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze