Avengers. Fantastyczna Czwórka – Empireum – recenzja komiksu

Empireum to najnowsze duże wydarzenie podpięte pod serię Marvel Fresh. Jak najnowszy event prezentuje się na tle pozostałych znaczących crossoverów komiksowego giganta?

Zaciekła rywalizacja pomiędzy kosmicznymi imperiami Kree i Skrulli nieraz sprowadzała zagładę na całe planety i odmieniała losy uniwersum Marvela. Teraz byli wrogowie łączą siły pod berłem władcy, którego nikt się nie spodziewał. Nie są jednak w stanie zapobiec nowemu międzygalaktycznemu konfliktowi, którego centrum jest… Ziemia!
Empireum zasadniczo nie różni się swoją formą od pozostałych ważnych tomów, które nadawały nowy kurs dalszym losom bohaterów. Problemem recenzowanego tomu jest to, że właśnie nijak wpływa na dalsze wydarzenia. Oczywiście jest tu mowa o wielkich galaktycznych przewrotach i nie brakuje tu twistów. Porównując to jednak z Kapitan Ameryka: Steve Rogers, Tajnym Imperium, lub Wojnami Domowymi, po Empireum bohaterowie wrócą spokojnie do łóżek, budząc się następnego ranka w tej samej rzeczywistości, jednocześnie zapominając o rzekomej wielkoskalowej wojnie z dnia poprzedniego. Dzień jak codzień w ich superbohaterskich życiach. Scenarzyści z Danem Slottem na czele mimo zawarcia bardzo ciekawego wątku kryminalnego z początku, postawili jednak na bardzo ograne rozwiązania, ostatecznie rozczarowując. Mamy tu nawiązania fabularne do Człowieka w Żelaznej Masce, czy też Ostatniego Samuraja. Przez te inspiracje czytelnik łatwo łączył kropki wiedząc co stanie się później.
Empireum
Kadr z komiksu Empireum
Umówmy się, wygrywanie bohaterów i wspólne barbeque na koniec to już codzienność w świecie superhero. Ten motyw sądzę, że lepiej jednak zostawić serii Szybcy i Wściekli. Tu wszystko wydawało się zbyt przewidywalne i oczywiste. Byłem od początku przekonany jak potoczą się dalsze losy drużyny i liczyłem, że może zaskoczy mnie chociaż jakiś ruch taktyczny, czy też nagła śmierć któregoś członka. Fabuła została poprowadzona na tyle naiwnie, że nawet kiedy otrzymujemy coś na pozór tego o czym wspomniałem wyżej, to nie bylem w stanie traktować tego na poważnie. Intuicja podpowiadała mi, ze prędzej czy później scenarzyści wrócą do punktu wyjścia. I tak też się stało…kilkukrotnie. To burzy jakikolwiek ciężar i napięcie. Dobrze ukształtowana z początku fabuła zmieniła się w naciąganą niczym skóra Skrulla sztucznie wybrzmiewającą opowieść.
Dużym plusem z kolei było wyciągnięcie rozterk poszczególnych bohaterów i ich powątpiewania we własne możliwości. Świetnym przykładem jest tu Stark, który zgodnie z utartymi już schematami musi postawić na swoim niezależnie od sytuacji. Tu ukazano jego modus operandi, a także to co doprowadza do takiego stanu rzeczy. Jednakże sam przykład Starka, czy też Bena Grimma niewiele wnosi do całej opowieści, a już na pewno jej nie broni przed wyżej wymienionymi zarzutami. Największą jednak wadą jest wielowątkowosć i zbyt częste nawiązywanie do wydarzeń z innych tomów. Doskonale rozumiem linearne prowadzenie opowieści i jej połączenie z resztą uniwersum, jednak gdy zabiera to czas glównemu wątkowi opowieści, odbiera jej należyty ciężar.
Empireum
Kadr z komiksu Empireum
Przyzwoicie prezentuje się z kolei strona wizualna. Postaci narysowano naturalnie, a ich eskpresje w zadowalający sposób podkreślają ich charaktery. Design konkretnych ras wykonano na wysokim poziomie, choć uważam, że pierwotnych Cotati można było nieco bardziej dopieścić. Schiti Valerio i Izaakse Sean odrobili lekcje, tworząc roślinopodobne hybrydy, jednakowoż czuję, że miejscami brakło im odwagi, być może ze względu na ograniczenia wiekowe.
Nie zawodzą również projekty oręży i lokacji. Przedstawiony świat dobrze przemyślano. Łatwo jest się w nim zatracić i uznać go za coś realnego.
Podsumowując, Empireum serwuje przyzwoitą rozrywkę, jednak odnoszę wrażenie, że projektowane było z myślą ukazania czegoś wielkiego. Opowieść jednak na niemal każdym szczeblu tę podniosłość przekształca się z czasem w coś infantylnego. Objętość tomu niestety podkreśla tę cechę, gdzieniegdzie prezentując zbędne wątki i niepotrzebne dialogi. Daleko temu tworowi do innych ważnych tomów w uniwersum. Cieszę się jednak, że imperium Skrulli i Kree otrzymało tom pogłębiający ich konflikt, a także naturę ich zwaśnionych ras.
empireum
Kadr z komiksu Empireum
Pod tym względem, gdybyśmy mogli usunąć z opowieści Fantastyczną Czwórkę i Avengers, możliwe, że otrzymalibyśmy coś o wiele ciekawszego. Ich obecność była co prawda umotywowana, jednak nic by się nie stało, gdyby ich miejsce zajął ktokolwiek inny. Chociażby ktoś pochodzący ze skłóconych ras. W ten sposób można by uniknąć nudy wynikającej z zawarcia pionków tak doskonale znanych już popkulturze. Głęboko liczę, że Empireum poświęcone grupie X-Men chociaż trochę wynagrodzi tę rysę na opowieści z tak dużym potencjałem.
Źrodło obrazka wyróżniającego: Egmont

Plusy

  • Duży potencjał fabularny
  • Przyzwoita strona wizualna

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Zbyt dużo niepotrzebnych wątków
  • Przeciągnięta fabuła
Jakub Kwiatkowski

Grafik i ilustrator, który stara się z tego żyć. Jak to w życiu studenta, bywa różnie, więc z miłości do popkultury przekładam też swoje wrażenia na teksty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze