Duchy w Wenecji – recenzja filmu. Nie dali Poirot przejść na emeryturę

Nowy film Kennetha Branagha Duchy w Wenecji to przyzwoita rozrywka, która jednak nie funduje widzowi nic, czego wcześniej nie widział. Kryminał uzupełniony o delikatne znamiona filmu grozy spodoba się fanom poprzednich filmów z Poirot w wykonaniu tego reżysera. Nie zapewni jednak dostatecznych wrażeń osobom, które oczekiwały od tej produkcji czegoś zaskakującego.

Duchy w Wenecji to kolejna próba przeniesienia powieści Agathy Christie na srebrny ekran. W rolę główną ponownie wcielił się Kenneth Branagh, który ewidentnie bawił się najlepiej z całej ekipy. Detektyw Poirot spędza swoistą emeryturę w Wenecji. Nie przyjmuje żadnych spraw i ignoruje petentów, którzy błagają go o pomoc. Korzysta nawet ze wsparcia ochroniarza. Były gliniarz z przyjemnością wrzuca do weneckich kanałów wszystkich, zakłócających spokój wielkiego detektywa. Robi jednak jeden wyjątek.

Zobacz również: Teściowie 2 – recenzja filmu

Pewnego dnia w domu Poirot zjawia się znana pisarka i dobra znajoma bohatera – Ariadne Oliver (Tina Fey). Zachęca go, aby razem z nią uczestniczył w przyjęciu, a później w seansie spirytystycznym, który odbędzie się w ogarniętym złą sławą domu w Wenecji. Miejsce skrywa mroczną historię i prześladowane jest przez dusze zamordowanych tam dzieci. Pisarka zapewnia detektywa, że znalazła osobę, która potrafi porozumiewać się z duchami, a jeśli jest to kłamstwo, to tylko Poirot będzie potrafił zdemaskować sztuczki medium. Sceptycznie nastawiony do wszelkich nadprzyrodzonych zjawisk detektyw daje się namówić na wizytę w nawiedzonym domu.

źródło: materiały prasowe filmu

Produkcja jest bardzo ładna wizualnie. Oświetlenie i symetria niektórych kadrów usatysfakcjonuje każdego filmowego estetę. Budują również właściwy klimat opowieści. Niestety, ładna oprawa to nie wszystko. Scenariusz filmu jest bardzo przeciętny. W usta filmowych postaci wkładane są łopatologiczne wyjaśnienia wszystkiego, co dzieje się w fabule. Jest to akceptowalne w przypadku detektywa, który przedstawia swój tok myślenia i prezentuje poszlaki. Rozumiem też ten zabieg w przypadku bohaterów, którzy składają zeznania przed Poirot. Jednak pozostałe dialogi są prowadzone bardzo drętwo i słychać, że powstały tylko dla ekspozycji. Motyw nadprzyrodzonych umiejętności, traum, czy problemów psychicznych bohaterów jest przerysowany i mocno teatralny. W pewnym momencie przestało być to niepokojące dla widza, a zaczęło być po prostu sztuczne. Przez to napięcie zaczęło spadać.

Zobacz również: Zakonnica 2 – recenzja filmu. Odgrzewany Valak

Najlepszy duet tego filmu to Poirot i Ariadne Oliver. Ich wymiana zdań jako jedyna wydaje się niewymuszona, a dynamika tej dwójki wprowadza nieco humoru do mrocznej fabuły. Reszta postaci to niestety drętwe pionki osadzone w historii. Ich zadaniem jest ekspozycja niektórych wydarzeń i bycie potencjalnymi ofiarami. Szkoda, bo z niektórych bohaterów naprawdę dało się wycisnąć trochę więcej potencjału. Niestety znane nazwiska to nie wszystko.

źródło: materiały prasowe filmu

Nie uważam, że Duchy w Wenecji to zły film. To dobra, jednorazowa, przyjemna rozrywka, jeśli sympatyzujemy od lat z głównym bohaterem i podobały nam się poprzednie części przygód detektywa Poirot z Kennethem Branaghem w roli głównej. Niestety wynudziłam się na środkowej części filmu i nie zaskoczyła mnie żadna pokazana w tym filmie intryga. Nie polubiłam również bohaterów. Doceniam, że reżyser dobrze się bawił robiąc ten film, bo akurat to widać. Ale kilka jump scare’ów i budowanie napięcia mrocznymi kadrami to nie wszystko.

źródło obrazka wyróżniającego: materiały prasowe filmu


ŚLEDŹ NAS NA IG
https://instagram.com/popkulturowcy.pl

Plusy

  • Duet Poirot i Ariadne Oliver
  • Ładne zdjęcia i oświetlenie

Ocena

5 / 10

Minusy

  • Nie wydobyto potencjału z postaci drugoplanowych
  • Nudna środkowa część filmu
Monika Antoniak

Zawodowa binge-watcherka, nałogowa graczka w planszówki i profesjonalna widzka teatralna. Bywalczyni Warszawskich kin studyjnych, spektakli muzycznych i klimatycznych kawiarni. Te ostatnie odwiedza, aby czytać książki ze stosu z podpisem „nieprzeczytane”, który cały czas rośnie w niewyjaśnionych okolicznościach. Chciałaby zwiedzić świat z plecakiem i bez planu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze