Awareness – recenzja filmu. Wszystko jest iluzją

Awarness to nowa propozycja od Amazon Prime Video. Klimatyczne sci-fi z początku przypomina kino nieco niższych lotów. Jednak jest to ten rodzaj produkcji, który zyskuje z każdą minutą. Im dalej w las, tym okazuje się, że historia jest ciekawsza i ma więcej do zaoferowania, niż można przypuszczać. 

Fabuła filmu Awareness skupia się na postaci młodego Iana, obdarzonego wyjątkowym rodzajem parapsychicznych mocy. Chłopak potrafi wywoływać w umysłach innych ludzi iluzje i zakrzywiać rzeczywistość. Wykorzystuje jednak swój dar, aby dokonywać drobnych kradzieży, które pozwalają mu przetrwać. Wspólnie z ojcem wiedzie życie na uboczu: bez szkoły, przyjaciół, dziewczyny. Ojciec w ten sposób tłumaczy synowi, że ochrania go przed niebezpieczeństwem, jednak nie wyjaśnia dokładnie jakim.

Z biegiem sprawnie posuwającej się naprzód fabuły dowiadujemy się, że to niebezpieczeństwo stanowi organizacja chcąca pojmać Iana i wykorzystać jego zdolności do własnych celów. Okazuje się, że nie ona jedyna do tego dąży. Młodzik zostaje bowiem uwikłany w wojnę między dwoma zwalczającymi się ugrupowaniami. Odkrywa także, że nie on jeden posiada parapsychiczne moce.

Historia na pierwszy rzut oka przywodzi motyw z pierwszych gier Assassin’s Creed. Młody, niczego nieświadomy chłopak zostaje uprowadzony i uwięziony przez przez tajemniczą korporację, która próbuje go wykorzystać do tzw. “większych rzeczy”. Tu dochodzą nam motywy nadprzyrodzone, zupełnie jakby pomieszać wspomnianą serię z komiksowymi X-Menami. I choć nie jest to jakiś nieziemsko wyszukany motyw, to muszę przyznać, że nie czuć tutaj powtarzalności czy sztampowości.

Z początku tylko twórcy chcieli dość sprawnie popchnąć wydarzenia naprzód, co wyszło trochę nienaturalnie. Dialogi między bohaterami pędziły, starając się rozjaśnić główny wątek i czuć było, że po prostu nie było zbytnio czasu, aby historia toczyła się swoim tempem. Stąd wniosek, że wyglądało to na nieco amatorski zabieg, typowy bardziej dla kina niższej półki, a nie świadome działanie doświadczonego reżysera. Z drugiej strony Daniel Benmayor znany był wcześniej z tworzenia pędzących akcyjniaków, więc może był to po prostu powoli gasnący nawyk.

Zobacz również: Święto ognia – recenzja filmu. Gdy w życiu ważne są wszystkie chwile

Mimo, że historia się nie ociąga, a zarówno bohater, jak i widz, szybko zostają zaznajomieni z całą intrygą, nie mogłem narzekać tutaj na nudę. Ze względu na początek, nie miałem zbyt wygórowanych oczekiwań względem fabuły i raczej traktowałem to jako nieco odgrzewany kotlet w nowym opakowaniu. Jednak z biegiem czasu odkryłem, że mimo pewnej schematyczności, Awareness oferuje nieco więcej, niż można przypuszczać. Zwroty akcji zaczynają się mnożyć i choć niektóre rozwiązania wydają się zaczerpnięte z hollywoodzkich hitów, nie przeszkadza to w odbiorze.

Fabuła natomiast z biegiem czasu wydaje się być bardziej zagmatwana, niż to by się mogło wydawać. A wszystko przez świetnie zaprezentowane “moce” Iana i jemu podobnych. Tworzone iluzje naprawdę potrafiły wprowadzić niemały zamęt oraz zamieszać w głowie odbiorców. Zwłaszcza kulminacja w końcowej sekwencji filmu, choć niepotrzebnie przeładowanej mordobiciem, potrafiła wprowadzić w głowie zamęt. Ostatnia scena natomiast przywołała mi epilog Incepcji – nie wiesz, co jest prawdą, a co fikcją.

Awareness
fot: kadr z filmu

Awareness oprócz wciągającej fabuły jest też napakowany akcją. Chociaż lepszym określeniem jest “przepakowany”. Niestety reżyser trochę w paru momentach popłynął, ponieważ ilość scen walki wręcz trochę nie pasuje do takiej mocno szpiegowskiej konwencji. Co więcej, tak jak świetnie zagrały ujęcia iluzjonistycznych mocy bohaterów, tak sekwencje akcji i pojedynki niestety nie należą tu do atutów. Faktycznie, są dynamiczne, a choreografia nie jest najgorsza. Jednak jak na dłoni widać wyuczenie przez aktorów i kaskaderów każdego ruchu, przez co starcia wyglądają mocno nienaturalnie. Brak w nich pewnej dozy ulicznej brutalności. Miałem wrażenie, że każda postać znała na pamięć ruchy pozostałych bohaterów. Już lepiej wyszłoby ograniczenie tych scen, ponieważ uwagę widza dużo lepiej trzymała sama historia niż nie najlepiej nakręcona akcja.

Zobacz również: Koło czasu – recenzja 2 sezonu serialu. Koło splata wzór, jak chce

W filmie widzimy kilku znanych aktorów, jednak szersza publiczność reszty może nie kojarzyć. Na pewno z tych bardziej “twarzowych” jest Pedro Alonso, najbardziej znany jako Berlin z serialu Dom z Papieru. Tym razem gra zupełnie inną postać, ale radzi sobie równie dobrze. Chociaż akurat po nim nie oczekiwałbym się fiaska. Tego mógłbym się raczej spodziewać po aktorze wcielającym się w główną rolę. A tutaj akurat pozytywnie się zaskoczyłem. Enzo Calleja, dla którego to pierwsza tak duża rola, może nie zagrał fenomenalnie, ale stworzył naprawdę przekonującą postać. Nie eksponował sztucznie emocji, a naprawdę dobrze wczuł się w intrygę, w którą wplątał się jego bohater.

Awareness
fot: kadr z filmu

Podsumowując, Awareness to lekki film na weekendowy wieczór. Zawiera dobrze zbudowany szpiegowski klimat i z nieźle poprowadzonym elementem sci-fi. Ciekawa, wciągająca fabuła, choć z nieco zbyt dużą ilością akcji. Dostarcza jednak umiarkowanie dobrą rozrywkę i jest nawet w stanie pozytywnie zaskoczyć.

Plusy

  • Ciekawa fabuła
  • Dobrze zagrane główne role

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Średniej jakości sceny akcji
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze