Scorchlands – recenzja gry. Ptasia kolonizacja kosmosu

A co Wy na to, żeby kosmos skolonizowali nie ludzie, a ptaki?

Scorchlands to debiutancka produkcja jednoosobowego polskiego studia RingLabs. W grze Jakuba Rogalskiego wcielamy się w małego, czerwonego ptaszka, który ma zarządzać kosmicznymi koloniami. Gameplay polega więc na budowaniu nowych obozów, rozstawianiu w nich produkcji przeróżnych materiałów oraz podbijaniu sąsiednich terenów. Dzięki rozwojowi naszych kolonii uzyskujemy coraz to nowsze zasoby oraz stopniowo udoskonalamy ptasie imperium, tworząc coraz obszerniejszą sieć przemysłową i opanowując cały księżyc Helia.

Zobacz również: Frontier Hunter: Erza’s Wheel of Fortune – recenzja gry

Cała gierka opiera się o siatkę heksagonalną, na której stawiamy sobie różne budyneczki produkujące odmienne surowce. Nie można ich jednak kłaść gdziekolwiek – każdy z nich ma jakiś swój warunek, by działać. Niektóre trzeba usadowić koło drzew, jeziora albo wulkanu, inne muszą stać na wzniesieniu, z kolei te bardziej zaawansowane należy stawiać w pobliżu produkcji surowca, który przerabiają, bo inaczej niczego nie wytworzą. Samo budowanie poszczególnych jednostek jest darmowe; zamiast waluty, gra operuje lokalnym popytem i podażą na dany produkt w każdej kolonii. Jeśli masz deficyt jakiejś rzeczy w jednej, a nadmiar w drugiej, możesz zaś przesłać sobie laserem co trzeba, dokąd trzeba. Należy jednak pamiętać, że: a) promienie muszą się stykać i b) działko zajmuje miejsce, które w każdym obozie jest ograniczone. W zależności od poziomu kolonii, maksymalna ilość budynków wynosi od 16 w górę.

Fot. materiały prasowe (Better Gaming Agency)

Wraz z kolejnymi godzinami rozgrywki dochodzą do tego kolejne utrudniacze. Przykładowo, pojawiają się jednostki, które nie działają, jeżeli nie mają w pobliżu któregoś z kilku rodzajów ołtarzy. Surowców robi się też stopniowo na tyle dużo, że choćby stanęło się na rzęsach, żadna z kolonii nie będzie już samowystarczalna. Trzeba więc nieźle się nagłowić, co wydobywać gdzie i dokąd wysyłać, by zaspokoić potrzeby swojej rozwijającej się sieci przemysłowej. Wierzcie lub nie, ale naprawdę nie należy to do zadań prostych. Scorchlands zdecydowanie nie nadaje się na tzw. odmóżdżacz – bez używania ów mózgu daleko tutaj nie zajdziecie.

Zobacz również: Najlepsze gry 2024 roku

Gra jest trudna, ale nie niemożliwa; fani strategii powinni być zadowoleni. Tutaj nawet bitwy, choć pod względem mechaniki banalnie proste, wymagają logicznego układania puzzli (trzeba otoczyć swoimi jednostkami wroga tak, by przewyższyły go liczbą punktów – skądinąd to chyba mój ulubiony, choć czasem frustrujący element rozgrywki). Po godzinie czy dwóch rozgrywki rzuciła mi się jednak w oczy pewna rzecz, która utrudniała mi życie chyba niezamierzenie. Otóż: kiedy w kolonii robi się tłoczno, coraz trudniej rozpoznać, który budynek służy do czego i ile tych danego rodzaju już w niej mam. Fajnie byłoby, gdyby po wybraniu danej jednostki na pasku dolnym gra jakoś podświetlała mi, gdzie już taki “domek” w tej kolonii posiadam. Mogłoby to ułatwić planowanie przestrzeni – zwłaszcza w przypadku surowców, których kopalnie wyglądają bardzo podobnie, ale antagonizują ze sobą nawzajem, jeśli postawi się je obok siebie. Czytelność mapki ważna rzecz.

Fot. materiały prasowe (Better Gaming Agency)

Skoro już o wyglądzie mowa, zahaczmy sobie od razu grafikę. Poza wcześniej wspomnianą kwestią czytelności uważam, że jest naprawdę okej. Dużo jasnych, wesołych kolorów, kreskówkowy styl, no ma to wszystko swój urok. Każdy z biomów ma swój własny, prosty, ale łatwo rozpoznawalny design. Myślę, że pod tym względem Scorchlands wypada bardzo w porządku i przyjemnie się na niego patrzy – no, może dopóki po kilku godzinach nie zacznie Ci się mienić w oczach od patrzenia na armadę małych budyneczków.

Zobacz również: Creatures of Ava – recenzja gry. Na ratunek uroczym stworzeniom!

O warstwie audio chyba nie ma sensu długo rozprawiać; ot, w porządku taka. Pasuje do reszty obrazka, ni mniej, ni więcej. Można coś natomiast nadmienić o wersjach językowych – głównie polskiej, siłą rzeczy – i ich wykonaniu technicznym. Lokalizacji do wyboru mamy aż 53, co jest szczególnie imponujące, zważywszy na fakt, iż za grę odpowiada pojedyncza osoba. Ja w pojedynkę tylu języków to bym nawet nie potrafiła wymienić, a co dopiero zapewnić w swojej produkcji. Żeby jednak zanadto nie słodzić, muszę zwrócić uwagę, że w polskich napisach nietrudno nadziać się na pomniejsze wpadki – głównie literówki. Warto byłoby przejrzeć te teksty. Nie wiem, jak pozostałe, ale te po polsku na pewno.

Fot. materiały prasowe (Better Gaming Agency)

Składając to wszystko zusammen do kupy, Scorchlands oceniam na całkiem porządną gierkę, która powinna spodobać się fanom strategii. Wciąż jest w niej trochę rzeczy, które można poprawić, aczkolwiek również bez tego wypada naprawdę okej. Grafika wygląda ładnie, podstawowe mechaniki w miarę łatwo zrozumieć, a żeby dobrze poprowadzić swoją kolonizację, rzeczywiście trzeba się trochę nagłowić. Jeśli lubicie tego typu gry, myślę, że można spokojnie dać tej produkcji szansę – nawet w pełnej cenie nie kosztuje jakoś dużo, a zawsze warto wspierać niezależnych twórców z potencjałem.


Powyższa recenzja powstała we współpracy z Better Gaming Agency. Dziękujemy!
Fot. główna: materiały prasowe (Better Gaming Agency)

Plusy

  • Ładna grafika
  • Wymagająca, ale nie przesadnie
  • W miarę łatwo nauczyć się mechanik

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Błędy w napisach
  • W miarę rozwoju kolonii trochę traci na czytelności
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze