21 września 2024 roku odbył się spektakl, którego tytuł to dość kontrowersyjne pytanie – kto chce być dziś Żydem?
Fabuła spektaklu granego w warszawskim Teatrze Współczesnym jawi się widzowi następująco: oto uczestnik spektaklu przenosi się do wykwintnego salonu. Obserwuje krzątaninę pani domu, przygotowującej się na przybycie gości. Jak się okazuje, istnieją minimum trzy przesłanki do wydania uroczystej kolacji. Pierwsza: główna bohaterka sztuki jest świeżo mianowaną panią profesor. Druga- jej brat, Marek, pragnie przedstawić rodzinie siostry wybrankę swego serca, z którą się zaręczył. Z kolei córka gospodarzy (powód nr 3) przybywa do domu rodzinnego z odległej Ameryki wraz z narzeczonym.
Głównym elementem sceny, na której rozgrywa się spektakl, jest salon w mieszkaniu urządzony z gustem oraz zgodnie z zasadami estetyki. Publiczność przed spektaklem może oglądać scenografię, by dokładniej pokontemplować okalającą przestrzeń, nim na scenę wejdą główni bohaterowie sztuki – Eliza oraz Karol. Na samym początku małżonkowie zaczynają nakrywać do kolacji. Niebawem pojawiają się pierwsi goście. Brat Elizy – Marek – z narzeczoną Iloną przyszli wcześniej. Cała grupa oczekuje na córkę oraz wybranka jej serca, którzy przybyli do Polski z dalekiego Nowego Jorku. Utknęli oni jednak w warszawskim korku, co jest głównym powodem ich spóźnienia. Pani i pan domu prowadzą rozmowy, wymieniają poglądy, co pozwala reżyserowi spektaklu odsłonić ułamek życia statystycznej polskiej inteligenckiej rodziny. Podczas uroczystości pani profesor informuje również swoich najbliższych o zamianie wiary chrześcijańskiej na judaizm.
Zobacz również: Ciemności kryją ziemię – recenzja spektaklu
Tekst sztuki został napisany trafnie, a sam autor (Marek Modzelewski) dotyka ważkiego zagadnienia holocaustu. To, co mnie się osobiście podobało najbardziej w warstwie tekstowej spektaklu, to umiejętne łączenie tonu komediowego z poważnym wydźwiękiem całej sztuki. Po zakomunikowaniu rodzinie, że Eliza przechodzi na judaizm, wszyscy milkną. Można powiedzieć, że są zszokowani. Dochodzi do zagęszczenia klimatu spotkania, nikt z gości nie stroni od alkoholu, a to wszystko powoduje, że dialogi między bohaterami tracą na swej płynności, a kolację spowija aura ciszy.
Przejmująca historia pokazuje widzowi, że nienaganne dotąd życie uczestników kolacji obfituje w bolesne, a czasami wątpliwe moralnie konteksty. Każdy z bohaterów stopniowo odsłania zaskakujące oblicze.
Aktorzy spektaklu bardzo dobrze dawkują emocje. Eliza kreuje się na osobę doskonałą. Kiedy więc na światło dzienne wydobywają się dramatyczne okoliczności z jej przeszłości, główna bohaterka, chroniąc swoją reputację, podważa ich rzetelność. Karol (Andrzej Zieliński) jest natomiast chirurgiem plastycznym. To siermiężny, prostacki chłop. Marek (Cezary Łukaszewicz) to taki polski Janusz. W nim może się przejrzeć każdy z naszych rodaków, który lubi wypić, ma za sobą rozwód, młodą kochankę oraz nie pała sympatią do ludności żydowskiego pochodzenia, a oprócz tego jest agresywny. Ilona, narzeczona Marka (Barbara Wypych) to przykład infantylnej kobiety nadużywającej słowa „bynajmniej”. Stereotypowa blondynka z obfitym biustem, czerpiąca wiadomości o świecie z Internetu. Karolinie z kolei powodzi się w życiu, aczkolwiek nie potrafi ona stworzyć idealnej relacji z mężczyzną. Jej partner, Daniel (Krzysztof Dracz), pomimo różnicy wieku, wydaje się mimo wszystko odpowiednim wybrankiem, by spróbować. Ten poukładany, szczęśliwy człowiek egzystuje jednak w przeświadczeniu o doznanej krzywdzie, która dookreśla jego byt.
Zobacz również: Requiem dla snów – recenzja spektaklu. Niewygodny i szczery do bólu
Modzelewski zajmuje się również kwestią skomplikowanych, także dzisiaj, związków pomiędzy Polakami i Żydami. Mimo to, wnioski pozostawia do wyciągnięcia odbiorcy spektaklu. Wydarzenia z minionych lat wywracają aktualny porządek. Przy wspólnym stole jedzą posiłek potomkowie kata oraz ofiary. Pojawiają się pytania o to, jak należy się zachować w obliczu takiej okoliczności? Czego powinien oczekiwać widz od bohaterów sztuki? Nadzieja na mądre podejście do tematu jest w efekcie płonna. Po jednej stronie gości brak chęci do zgłębienia prawdy, zaprzeczenie wstydliwej przeszłości oraz tendencja do idealizowania zmarłych bohaterów wojennych. Po drugiej stronie rozgaszcza się natomiast chęć rozliczenia żyjących za uchybienia popełnione przez reprezentantów minionych generacji. Te dwie przeciwstawne postawy nie zwiastują szansy na porozumienie. Sztuka Modzelewskiego w reżyserii Malajkata stawia zatem odwieczne pytanie czy pojednanie między Polakami i Żydami w dzisiejszych czasach jest w ogóle osiągalne?
źródło obrazka głównego: www.wspolczesny.pl