Czy da się oczarować czytelników prostą historią o małym miasteczku, gdzie każdy dzień wygląda tak samo? Taką próbę podjęła Klaudia Opuchlik-Guaramonti w swojej debiutanckiej powieści.
Miasteczko Mudiflof zabiera nas do tytułowej mieściny na wyspie na oceanie. Codzienność płynie tam określonym rytmem, a jedyną niespodziankę stanowi zmienna pogoda. Jasper i Olivia wychowali się na wyspie i nigdy jej nie opuścili. Odkąd wkroczyli w dorosłość, pomagają swoim rodzinom w prowadzeniu lokali gastronomicznych. Któregoś dnia na wyspie pojawia się również nieznajoma o imieniu April, która burzy ten porządek.
Zobacz również: Przypowieść o siewcy – recenzja książki. Zeszłoroczna przyszłość
Klimat książki opisałabym jako ciepły i przytulny. Narrator to taki przyjacielski gawędziarz, który niejednokrotnie wtrąca drobne uwagi bezpośrednio do czytelnika. Mimo linearnej narracji zabiera nas też w przeszłość, by coś wyjaśnić bądź dopowiedzieć. Te wycieczki są jednak jasno sygnalizowane i nie sposób się w nich pogubić. Wszystko to sprawia, że przez tę powieść płynie się z przyjemnością.
Jednocześnie ubolewam nad tym, że jest to książka tak krótka. Po świetnej ekspozycji chciałoby się, żeby coś tam się zadziało, a tu znienacka dopada nas finał. Rozumiem oczywiście, że taki był zamysł, bo ta opowieść fenomenalnie nam się skleja – tutaj wielkie brawa za zakończenie. Jednak nawet w obrębie tego konceptu zabrakło stron, żeby zbudować pewne sceny – chociażby eskalacje konfliktów. Ma się wrażenie, że całość wypada jednak zbyt pobieżnie. Pojawiło się też kilka niezręcznych językowo momentów, choć tutaj wina może leżeć po stronie korekty.
Zobacz również: Lady Love – recenzja serialu. Więcej melodramatu się nie dało?
Jasper oraz Olivia mają bardzo realne problemy i ciekawie się obserwuje, jak kłopoty ich rodziców korespondują z ich decyzjami. Ciężko się nie utożsamiać z dwójką dorosłych, którzy czują, że życie przesypuje im się między palcami. Są w pewnym sensie tacy, jak my wszyscy – zatopieni w rutynie i pragnący czegoś więcej. W tej świetnej kreacji zazgrzytała mi tylko jedna rzecz – sposób, w jaki się komunikują. Zarówno ich przekomarzanie, jak i kłótnie, wydają się przerysowane. Oczywiście nie są Polakami, może być to więc kwestia odmiennego kodu kulturowego.
Miasteczko Mudiflof to debiut, który ogromnie szanuję. Autorka podjęła się napisania książki naprawdę przenikliwej, a jednocześnie uroczej w swojej prostocie. Jak to już bywa z debiutami, nie brakuje w nim wpadek. Niemniej oceniam ten start na rynku literackim na naprawdę solidny. Chciałabym powiedzieć wam cokolwiek więcej, jednak fabuła na przestrzeni niecałych dwustu stron siłą rzeczy nie obfituje w wydarzenia. Dlatego też nie pozostaje mi nic innego do napisania, jak to: jeśli szukacie lektury do ocieplenia któregoś z zimowych wieczorów, to jest właśnie propozycja dla was.
Autor: Klaudia Opuchlik-Guaramonti
Wydawca: wydawnictwo SEQOJA.
Premiera: 21 stycznia 2025 r.
Oprawa: miękka
Stron: 172
Cena katalogowa: 40 zł
Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z wydawnictwem SEQOJA. Dziękujemy!
Fot. główna: materiały promocyjne – kolaż (wydawnictwo SEQOJA)