Uniwersum Johna Wicka coraz bardziej się rozrasta, a w planach jest kolejna część przygód Baba Jagi, asasyna, w którego wciela się Keanu Reeves. Jednak w filmie Ballerina to nie on gra pierwsze skrzypce. Ana de Armas wciela się tu w tytułową balerinę i wkracza na ścieżkę zemsty. Czy ma szansę skraść serca widzów tak szybko, jak zrobił to John Wick?
Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka skupia się na historii Eve, która w dzieciństwie była świadkiem morderstwa swojego ojca. Mężczyzna, który jest za to odpowiedzialny, próbuje również uprowadzić 7-letnią Eve. Osieroconej dziewczynce udaje się jednak uciec, a wkrótce trafia do tajemniczej organizacji Ruska Roma. Tam, napędzana gniewem, uczy się tańca, walki i zabijania, i jak można się spodziewać, w końcu trafia na trop zabójcy ojca.
Zobacz również: Diva Futura – recenzja filmu. Każda rewolucja zjada swoje dzieci

Fabuła filmu jest prosta i przewidywalna, jak przystało na typowego akcyjniaka, a największym atutem tego obrazu są oczywiście sceny akcji. Jeśli dynamiczne sekwencje walki wręcz, efektowne strzelaniny i wybuchy to coś, co pociąga was w Johnie Wicku najbardziej, to nie będziecie zawiedzeni. Spektakularne bijatyki, ogień, eksplozje i inne efekty specjalne były ewidentnie tym, na czym twórcy położyli największy nacisk. Choreografia w Ballerinie jest dopracowana do perfekcji, a na Anę de Armas bardzo miło się patrzy, jak kopie tyłki facetom dwa razy silniejszym od siebie.
Dodatkowym atutem jest też to, że akcja rozgrywa się w znanym i ukochanym przez widzów uniwersum, a poza samym Keanu Reevesem pojawiają się tu również Ian McShane jako Winston czy też Anjelica Huston jako Katia. Nacisk w filmie Ballerina został położony zdecydowanie na akcję, ale nie tylko: równie istotne było utrzymanie odpowiedniego tonu, atmosfery Johna Wicka. Udało się to głównie dzięki scenografii i przywoływaniu miejsc i bohaterów z tego uniwersum.
Zobacz również: Szpiedzy – recenzja filmu. Nie kłam kochanie

Za scenariusz odpowiedzialny był jeden ze scenarzystów produkcji John Wick 3 i John Wick 4, Shay Hatten, oraz Emerald Fennell, twórczyni głośnego Saltburn. Jest to o tyle zaskakujące, że scenariuszowo Ballerina wypada raczej przeciętnie, a miejscami nawet słabo. Zbyt duży nacisk na sceny akcji spowodował, że zabrakło tu miejsca na rozwój postaci i relacji między nimi. Przez to większość z nich wypada dosyć płasko, a ładunek emocjonalny, który w filmach o Johnie Wicku był tym, co napędzało akcję, tu jest zbyt mały, by porządnie pociągnąć widza. Zabrakło podniesienia stawki w odpowiednim momencie. Wystarczyłoby rozwinąć temat siostry Eve czy też mocniej podkreślić, dlaczego antagonista postępuje tak, a nie inaczej. Widz dostaje natomiast zamiast tego jedynie informację, że jest on szefem klanu, który zamordował ojca Eve. A zrobił to (i jest to powiedziane już w pierwszych minutach filmu), bo sprzeciwił się ich tradycji. I tyle.
Temat tego klanu pozostaje jedynie muśnięty, co czyni drugą część filmu – choć spektakularną – to też absurdalną. Tutaj nie powiem nic więcej, żeby nie zaspoilerować filmu. Myślę jednak, że wystarczyłoby dać trochę więcej czasu na zapoznanie Eve z granym przez Normana Reedusa Danielem Pinem czy też Leną, w którą wcieliła się Catalina Sandino Moreno, a fabuła zyskałaby na głębi. Mogliby przekazać oni zarówno Eve, jak i widzowi trochę więcej informacji na temat tego, z czym i z kim się mierzy. Zawrotne tempo mogłoby się też odrobinę wyciszyć i pozwolić odbiorcy na nasycenie się tym światem i jeszcze lepsze zrozumienie go. Postępowanie głównej bohaterki również by się wtedy lepiej wyklarowało. Niestety, widzę tu sporo niewykorzystanego potencjału w związku z pewnymi wątkami, postaciami i decyzjami scenariuszowymi.
Zobacz również: Thunderbolts* – recenzja filmu. Mamy Nowych Avengers!

Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka mogłaby być naprawdę genialnym filmem, gdyby twórcy nie skupili się tylko i wyłącznie na scenach akcji. Brak pogłębionych, ciekawych relacji między bohaterami sprawia, że pewne wydarzenia nie wybrzmiewają wystarczająco dobrze. Również przywiązanie widza do postaci i tego, co się z nimi dzieje, jest przez to dużo mniejsze. Oczywiście, być może są osoby, którym te elementy zupełnie nie są potrzebne w tego rodzaju filmach. W końcu chodzi tylko o to, by było wybuchowo i klimatycznie. Obraz z pewnością spełni oczekiwania tych, którzy tak uważają. Zaś ci, którzy chcieliby doświadczyć czegoś więcej, mogą poczuć się lekko zawiedzeni. W kinie akcji elementy walki, choreografie, strzelaniny i efekty specjalne są oczywiście najważniejsze. Pytanie tylko, czy film taki jest w stanie się obronić mimo braków fabularnych i niskiej stawki emocjonalnej?
Źródło grafiki głównej: materiały promocyjne.