To, że życie naszych babć znacznie różniło się od naszego wie chyba każdy. Znamy teorię. Wiemy, że nie było prądu, a na wsi toaleta była poza obiektem. Jednak dość ciężko jest wyobrazić to sobie, mając współczesną perspektywę.
Ludzie wędrowni to powieść Anny Fryczkowskiej, w której poznajemy trzy pokolenia żyjących na polskiej wsi kobiet. W tle z kolei rozgrywają się wydarzenia o kluczowym znaczeniu dla historii Polski, takie jak powstania, wojny czy odzyskanie niepodległości.
Fascynująca historia rodziny, która szukała swojego miejsca na ziemi.
Ludka nigdy nie wie, gdzie będzie jutro jadła i spała. Józka, żona rybaka podróżującego od jeziora do jeziora, raz po raz ląduje z dziećmi w zrujnowanych chałupach. Ina, najmocniej z nich zakorzeniona, wkrótce będzie musiała ruszyć w drogę. Trzy kobiety z kolejnych pokoleń przemaszerowują przez powstania i wojny, usiłując utrzymać rodzinę w komplecie. Ich oczami obserwujemy rzeczywistość pierwszej połowy XX wieku – sławojki i szable, witaminy i zarazki, duchy i koniokradów, objawienia i wysiedlenia.
– opis wydawcy.
Zobacz również: The Witchstone. Klątwa Drakefordów – recenzja książki

Całość powieści rozpoczyna się w 1913 roku – a to, co było wcześniej, znamy ze wspomnień bohaterek. Każda z bohaterek ma inne doświadczenia, jednak poza więzami krwi łączy ich coś jeszcze – wszystkie na pewnym etapie życia zmuszone są do podróży. Ludka i Józka przez swoich mężów, którzy nie byli w stanie nigdzie zagrzać miejsca na dłużej i wraz z rodziną poszukiwali wrażeń w różnych zakątkach. Obie z czasem jednak osiedlają się już na stałe. W takich też warunkach przychodzi na świat Ina, córka Józki i wnuczka Ludki. Dziewczyna, w przeciwieństwie do całej swojej rodziny, jako jedyna nie zna wędrownego życia, co jednak z czasem się zmieni.
Sposób, w jaki autorka napisała Ludzi wędrownych sprawia, że ma się wrażenie jakby czytało się prywatne zapiski z pamiętników bohaterek. Poruszają one zarówno sprawy dla nich istotne, jak i te błahe. Dzięki temu czytelnik może wsiąknąć w wykreowaną przez autorkę rzeczywistość.
Jak wspominałam na początku: w teorii wiem, jak wyglądało życie na wsi na początku ubiegłego stulecia. Jednak dopiero teraz uderzyło mnie, jak naprawdę mogło wyglądać dzieciństwo moich babć i dziadków. Na przykładzie narzucanych przez nowo powstałe państwo Polskie praw można zaobserwować jak to, co dzisiaj wydaje nam się oczywistością, kiedyś było nie do pomyślenia. Nie chodzi mi tylko o zdobycze techniki. Autorka Ludzi wędrownych przytoczyła tu dwie sytuacje.
Zobacz również: Cały ten Marvel – recenzja książki. Chaos jest pożądany
Pierwszą z nich jest ustanowienie prawa, że każde domostwo i urząd musi mieć sławojkę, czyli toaletę. Do dziś w niektórych miejscach można zauważyć małe, drewniane domki z siedziskiem z dziurą w środku. W czasach naszych bohaterek jednak załatwiało się potrzeby fizjologiczne gdziekolwiek w polu, a pomysł stworzenia specjalnego pomieszczenia był dla mieszkańców niedorzeczny. Druga z kolei to obowiązek nauki dla wszystkich dzieci w wieku od 7 do 14 lat. Wielu bohaterów było oburzonych, że państwo mówi im, jak ich potomstwo ma spędzać czas i że zamiast pomagać na polu, ma chodzić do szkoły.
Mam wrażenie, że dotychczas powieści oddające klimat tamtych lat (lub też wtedy napisane) skupiały się przede wszystkim na miastowych. W Ludziach wędrownych z kolei obserwujemy losy chłopskiej rodziny, co wydaje mi się dobrze tłumaczyć wiele współcześnie obserwowanych przez nas zjawisk, czy zrozumieć mentalność otaczających nas osób.
Zobacz również: Do perfekcji – recenzja książki. Gorycz życia

Ludzie wędrowni to podróż przez życie, przez trzy różne perspektywy na wielkie wydarzenia w odbudowującej się Polsce. To powieść, która na swoich stronach skrywa prawdziwą magię codziennego życia. Dzięki niej możemy docenić, jak wielkie szczęście mieliśmy, rodząc się w czasach z powszechnym dostępem do edukacji, medycyny i innych osiągnięć cywilizacyjnych. Pomaga też spojrzeć łagodniejszym wzrokiem na starszych ludzi, którym ciężko jest zrozumieć szybki, współczesny świat.
Przy recenzji tej książki nie mogę nie wspomnieć o przepięknej okładce, która w pełni oddaje ducha powieści. Jest przyjemna w dotyku, a różne faktury zachęcają do trzymania jej w rękach.
Ludzie wędrowni to książka, która wciąga. Nie dzieje się tam wiele, poza codziennością, jednak Fryczkowska po mistrzowsku opisuje ją i sprawia, że nie można się oderwać.