Fani bijatyk mogą być ostatnimi czasy naprawdę zadowoleni. W mniej niż miesiąc, swoje premiery miały Injustice 2 oraz Tekken 7. Pierwsza od twórców legendarnej serii Mortal Kombat, a druga… cóż, drugiej chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Ale – bądźmy szczerzy – ile można w bezmózgi sposób okładać się pięściami i rozwiązywać wszystko przy pomocy siły tudzież przemocy? A gdyby tak zadawać ciosy przy pomocy… obelg? Na taki właśnie pomysł wpadło młode, warszawskie studio Vile Monarch. Oto Oh… Sir! The Insult Simulator!
Rozgrywka jest prosta – na przeciwko siebie staje dwójka oponentów, mających do dyspozycji tabelkę z ograniczoną ilością słów. Za ich pomocą, muszą ułożyć jak najbardziej bolesną dla przeciwnika wiązankę zmyślnych ubliżeń. Oczywiście, intensywność wulgaryzmów nie jest na poziomie tej z South Parku czy Family Guy’a – tutaj mamy mieszankę dżentelmeńskiego obrażania się (muzyka klasyczna towarzysząca każdemu pojedynkowi to majstersztyk) z karcianką Cards Against Humanity i z humorem grupy Monty Pythona, do której zresztą występuje spora ilość odniesień. Dla przykładu, jedna z planszy rozgrywa się w sklepie zoologicznym, a podłożem konfliktu okazuje się być reklamacja martwej, niebieskiej papugi.
Zobacz również: Kraina Indyków #1 – Pantsu Hunter, Love Choice, Friday the 13th: Killer Puzzle
Na starcie mamy do dyspozycji piątkę bohaterów. Pięciu kolejnych czeka do odblokowania w trakcie rozgrywki, w tym między innymi Bóg wzorowany na Morgana Freemana czy Sam z gry…Serious Sam. Każdy postać posiada jakąś słabość, temat, który – jeśli poruszony zostanie w czasie atakowania oponenta – zadaje dodatkowe obrażenia. Dla podstarzałego już Sir Knighta jest to współczesny świat, a zatem trafnym będzie ułożenie następującej obelgi: Ciągle używasz Windows Vista, a Twój syn świetnie się bawił na Batman vs Superman. Inna postać ma kompleksy na punkcie swojego kraju i pochodzenia. Twój kraj nie jest częścią Europy, a Ty urodziłeś się w miejskim szalecie – czasami trudno jest zbudować naprawdę dobrą skwarę, ale gdy już się to udaje, czuć ogromną satysfakcję. Szkoda, że przebieg pojedynków w bardzo dużym stopniu zależy od szczęścia. Jeśli zaczyna przeciwnik, a jedynymi podmiotami są Ty i Ta rozmowa, runda w Twoim wykonaniu raczej nie będzie udana. Strategia jednak też odgrywa tu swoją rolę i w zmyślny sposób można blokować przeciwnika poprzez podbieranie mu słówek, Nawet jeśli nie będą one gramatycznie pasowały do naszego zdania, gra ukaże nas odbiorem jedynie 3 punktów życia, co stanowi małe poświęcenie względem potencjalnych obrażeń zadanych przez konkurenta z użyciem skradzionego słówka.
Zobacz również: The Medium – recenzja gry. Polska szkoła robienia pieniądza
Niestety, ale singleplayer, oferujący rozgrywkę turniejową i pojedyncze potyczki, jest zupełnie niegrywalny. Sztuczna inteligencja nie daje rady z wyobraźnią i inwencją towarzyszącą ludziom. Dla komputera najważniejsze jest ułożenie poprawnie gramatycznego zdania, co często kończy się bezsensownym bełkotem, jak Ta rozmowa ma gorący romans z Twoim poduszkowcem albo Twój styl ubierania się wygląda jak Twój kapelusz. Kiedy sztuczna inteligencja dojdzie już do poziomu, kiedy jak równy równy będzie mogła się pojedynkować na słowa z człowiekiem w Oh… Sir! The Insult Simulator, wtedy będziemy mogli się martwić o ewentualny bunt maszyn. Lecz, tymczasem, przejdźmy do kwintesencji tego tytułu – multiplayer! Choć możliwość grania online na PlayStation 4 jest i to nawet crossplatformowo, tak działa to ze zmiennym szczęściem. Często czekałem kilka dobrych minut na wyszukanie oponenta, by wrócić do menu, spróbować wyszukać raz jeszcze i znaleźć go po kilku sekundach (potem okazało się, że to ten sam, z którym grałem dzień wcześniej – jakiż ten świat mały). Następnego dnia kłopoty nie wystąpiły i wszystko działało płynnie. Trudno stwierdzić, czy system matchmaking’u jest niedopracowany, czy w grę po prostu nikt nie gra, ale twórcy na pewno muszą poświęcić temu problemowi nieco więcej uwagi w przyszłości. A wygląda na to, że w przyszłości możemy się doczekać rozwinięcia marki. Na komputerach osobistych zdążył już zadebiutować spin-off w postaci Oh…Sir! The Hollywood Roast i coś mi się wydaje, że twórcy na tym nie poprzestaną.
Czy to nie wspaniały pomysł na rozwiązywanie konfliktów? Zamiast kłócić się z dziewczyną o to, czyja kolej na mycie naczyń – zagrajcie partyjkę w The Insult Simulator. Współpracownik został nagrodzony, bo pierwszy poszedł do szefa z Twoim pomysłem? Zbezcześć mu matkę, żonę i siostrę siedząc na kanapie i zagrywając się w Oh…Sir! The Insult Simulator. Za nieco ponad 10 złotych (!) dostaje się naprawdę wciągający i świeży pomysł – mający kilka wad, ale i przy tym ogromny potencjał na rozbudowę w przyszłości.