Ghostland – recenzja filmu

Fani horrorów są ostatnio rozpieszczani. Ciche Miejsce Prawda czy Wyzwanie? okazały się naprawdę solidnymi produkcjami z tego gatunku, a początek obecnego miesiąca miał przynieść kolejne dwa filmy kina grozy i sprawić, że wszyscy maniacy jumpscare’ów, duchów i demonów czy odczuwania strachu, zapieją z radości. Nie wiem jeszcze jak sprawa ma się z The Lodgers (ale postaram się wam o tym napisać w przyszłym tygodniu), ale Ghostland, poza genialnym zwiastunem, nie oferuje zbyt wiele dobrego.

Pascal Laugier zasłynął w filmowym światku przede wszystkim (i w zasadzie wyłącznie) za sprawą swojego największego dzieła, Martyrs; horror ten mocno bazował na tak zwanych snuff movies, więc nikogo nie powinna zdziwić zawarta w nim duża ilość realistycznych scen tortur – nie zaleca się więc oglądania go z rodziną po niedzielnym obiedzie.4 lata później, w 2012 roku, wydał na świat The Tall Man, czyli thriller o porywaniu dzieci. Pomysły mu się najwyraźniej skończyły, bo dziś możemy podziwiać połączenie tych dwóch tematów przewodnich w postaci Ghostland właśnie.

Zobacz również: Horrorstör – recenzja książki. Ikea z piekła rodem

Pewnie się zdziwicie, ale ciężko jest pisać cokolwiek o fabule Ghostland, bo mamy tu casus najnowszego Avengers i spoilery praktycznie od pierwszych minut seansu. Laugier bawi się z widzem i stosuje w moim mniemaniu bardzo udany, dotychczas mało wykorzystywany zabieg scenariuszowy, ale robi to zdecydowanie za wcześnie, zabijając aspiracje tego tytułu do bycia czymś ambitniejszym. Gdyby zamknął film tym właśnie twistem, mam stuprocentową pewność, że wywołałby niemały szok wśród widowni. Niestety, reżyser wolał zszokować mniej wysublimowanie, skupiając się bardziej na aspekcie przemocy i patologii, przez co kilkukrotnie można się zastanowić, co Laugier kryje w swojej głowie i czy nie podchodzi to pod naprawdę chore zboczenia.

Jeśli wybierając się na Ghostland, macie w planach się bać i poczuć dreszczyk emocji, to odpuśccie sobie; najnowsze dzieło Laugiera stawia na poczucie dyskomfortu u widza i niejako obrzydzenie. Na weteranach gatunku film nie powinien zrobić jednak najmniejszego wrażenia, bo o wiele mocniejsze sceny mieliśmy w Hostelu czy Martyrs właśnie. Nawet kiedy pojawiają się już słynne jumpscary (bo jak tu stworzyć dzisiaj horror bez tego elementu?), straszą tak nieporadnie, iż chce się przy nich zaśmiać. Z ekranu wieje nudą, a jedyne emocje wzbudzają aktorzy, będący zdecydowanym atutem Ghostland. No, poza Crystal Reed – jakkolwiek piękna by nie była, jej aktorski talent mnie nie przekonuje.

Ghostland zwyczajnie nie sprawia żadnej radochy oglądającemu. I choć nie da mu się odmówić świetnego przedstawienia psychicznej traumy, to jest to niestety tylko kropla w morzu nudy. Zero napięcia, zero strachu, a przebłysk geniuszu szybko gaśnie na rzecz torturowania małych dziewczynek.

Plusy

Ocena

4 / 10

Minusy

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze