Horrorstör – recenzja książki. Ikea z piekła rodem

Chyba każdy z nas zna już formułę horrorów, w której w jakimś budynku zaczynają straszyć duchy. Wydawałoby się, iż nic szczególnie oryginalnego się już z tego nie da wykrzesać. Ale wtedy na scenę wkroczył Horrorstör cały na biało wraz ze swoją Ikeą z piekła rodem.

Horrorstör to dość cienki horror autorstwa Grady’ego Hendrixa, zdecydowanie nieprzeznaczony dla ludzi wrażliwych na przemoc czy obrzydliwe opisy. Akcja dzieje się w Orsku – amerykańskim salonie meblowym pełniącym rolę Ikei, tylko tańszej. Poranne zmiany zastają po przyjściu do pracy coraz to więcej uszkodzeń towaru: potłuczone lustra, zniszczone meble, wysmarowane czymś fekaliopodobnym sofy. Straty zaczynają przekraczać dozwolony poziom, w związku z czym tamtejszy kierownik, Basil, wraz z dwiema pracownicami postanawia pozostać w sklepie po zmroku i schwytać wandala. Sprawy jednak szybko przybierają niebezpieczny obrót. Do gry wkraczają siły paranormalne, które nikogo, kto odwiedza Orsk nocą, nie pozostawią bez szwanku.

Zobacz również: Muzeum Dusz Czyśćcowych – recenzja książki. Polska literatura grozy 20-lecia międzywojennego

Fabuła przez pierwszych sto stron wygląda dosyć niewinnie – ot, łazikowanie po Orsku. Prawdziwa akcja zaczyna się dopiero w drugiej połowie powieści. Tam już mamy jazdę bez trzymanki: duchy, obłędy, szczury, narzędzia tortur, czego tylko dusza zapragnie. Pełno jest scen brutalnych i obrzydliwych, przy których nawet ja, mająca już sporo doświadczenia z tego typu kontentem, parę razy się wzdrygnęłam. Dlatego już na tym etapie wolę ostrzec – jeśli ktoś nie lubi takich rzeczy, to niechaj go ręka boska broni przed sięganiem po tę pozycję.

Przechodząc do jakichś większych konkretów fabularnych – okazuje się, że Orsk został zbudowany na gruzach dziewiętnastowiecznego więzienia. Tamtejszy naczelnik przeszedł do historii jako wyjątkowo sadystyczny świrus – uważał on, że więźniów może uzdrowić wyłącznie cierpienie oraz praca. Torturował ich więc i nie zamierzał stamtąd wypuścić żadnego z nich, dopóki nie zostaną „uleczeni”. Kiedy zaś jego przełożeni się o tym dowiedzieli oraz kazali zakończyć proceder, w akcie buntu mężczyzna zniszczył śluzę i utopił się razem ze wszystkimi penitentami w podziemiach więzienia. Od tamtej pory jego duch oczekiwał na odpowiednią okazję, by powrócić i ponownie uruchomić swoją działalność. I taką okazję dali mu właśnie pracownicy Orska.

Zobacz również: Jaskółki z Czarnobyla – recenzja książki. Chyba zostanę ornitologiem

Główny wątek śledziło się w Horrorstör bardzo przyjemnie, chociaż miejscami wydawał się nieco przeciągnięty. Dotyczy to jednak głównie początku i samego końca – ta zasadnicza, środkowa część mnie wciągnęła, przeczytałam prawie całość naraz. Klimat nie jest szczególnie ciężki, ale to nie problem, prędkość i brutalność akcji wystarczająco to rekompensuje. Na szczególną uwagę zasługują też moim zdaniem narzędzia tortur zbudowane z przedmiotów znalezionych w sklepie, które odgrywają tu całkiem istotną rolę. Jak całościowo fabuła jest dość prosta, tak do tego aspektu autor podszedł naprawdę kreatywnie. Nie tylko umiejscowił akcję w salonie meblowym, ale także należycie to wykorzystał, za co ma ode mnie spory plus.

Bohaterów mamy tutaj sześcioro (licząc oczywiście tylko tych istotnych). Amy, czyli główną bohaterkę, Basila aspirującego na to miano, troje bohaterów wspierających: Ruth Anne, Trinity oraz Matta i ducha naczelnika więzienia, Josiah. Są oni napisani w dosyć prosty, ale wystarczająco wyczerpujący sposób, łatwo wychwycić ich cechy podstawowe oraz zrozumieć zachowanie. A raczej – byłoby łatwo je zrozumieć, gdyby nie fakt, że na etapie opisywania warstwy emocjonalnej autor trochę poległ. Być może jest to moje subiektywne odczucie, aczkolwiek absolutnie nie potrafiłam się wczuć w żadną z postaci. Ciekawie się obserwowało ich poczynania, owszem, ale nie martwiłam się o nie ani nie budziły mojego współczucia. A szkoda, bo to dosyć istotne pod względem immersji.

Zobacz również: Saga Barsroom – recenzja. 10 tomów przygód (nie tylko) Johna Cartera na Marsie

Wracając jednak do pozytywów – mówiąc o polskim wydaniu Horrorstör, warto wspomnieć o formacie, w jakim się on ukazał. Zarówno wymiary, jak i cała oprawa graficzna książki jasno nawiązuje do katalogu Ikei – i jest to naprawdę genialne rozwiązanie. Samą okładkę będziecie mogli obejrzeć na końcu recenzji, więc chyba nie ma sensu jej opisywać. Aczkolwiek w środku również pełno jest wpasowujących się w konwencję dodatków, takich jak rysunki oraz opisy mebli (a później też narzędzi tortur), o których mowa w danym rozdziale, czy też mapki pięter sklepu. Co tu dużo mówić: świetna robota, jeden z oryginalniejszych pomysłów na oprawę graficzną, jaki widziałam. Podoba mi się tak bardzo, że nawet przebaczę, że przez niestandardowe wymiary nie mieści mi się na półce.

Odnośnie tekstu samego w sobie, jest on napisany prostym, zrozumiałym językiem. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to brak korekty językowej, który miejscami dało się zauważyć. Nie ma żadnych rażących błędów, co to to nie, aczkolwiek czasem występuje dość dziwna składnia albo braki przecinków. Nie jest to wprawdzie żaden kolosalny minus, aczkolwiek gramanazistów takich jak ja może czasem wybić z rytmu.

Zobacz również: Poradnik Zabójców Wampirów Klubu Książki z Południa – recenzja całkiem przydatnego poradnika

W ostatecznym rozrachunku Horrorstör pozytywnie mnie zaskoczył. Po przejrzeniu pierwszych opinii na lubimyczytać.pl obniżyłam swoje wstępne oczekiwania co do niego – zupełnie niepotrzebnie. Książka jest króciutką, naprawdę przyjemną, niezobowiązującą lekturą w sam raz dla fanów brutalnych horrorów. I jeśli powstanie druga część – a jest na to szansa, zważywszy na to, jak kończy się pierwsza – to chętnie po nią sięgnę.


Horrorstor polska okładka

Autor: Grady Hendrix
Tłumaczenie: Lesław Haliński
Wydawca: Vesper
Premiera: 16 lutego 2022 r.
Oprawa: miękka
Stron: 248
Cena: 54,90 zł

Plusy

  • Bardzo kreatywnie wykorzystana oprawa graficzna imitująca katalog Ikei
  • Dość oryginalny pomysł na fabułę
  • Nie boi się brutalności

Ocena

7.5 / 10

Minusy

  • Trudno jest wczuć się w bohaterów
  • Książka jest wydana bez korekty językowej i miejscami jest to zauważalne
Patrycja Grylicka

Fanka Far Cry 5 oraz książek Stephena Kinga. Zna się na wszystkim po trochu i na niczym konkretnie, ale robi, co może, żeby w końcu to zmienić i się trochę ustatkować.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze