Jeśli myśleliście, że Han Solo stanowi obecnie największy kinowy hit, zapełniający sale po brzegi, śpieszę z informacją – jesteście w błędzie. Jednych śmieszy chłop przebrany za babę, innych gra aktorska Emilii Clarke, a dzieciaki (i mnie…) rozmawiające czworonogi w filmie Wyszczekani, z którymi – jak widać – nie są w stanie konkurować nawet Gwiezdne Wojny.
Zadziwiające, jak wiele filmów z gadającymi psami w roli głównej powstało w Hollywood. Nawet w naszym rankingu najlepszych filmów o psach, takich produkcji pojawiła się masa. Ten niezrozumiały fenomen osiąga powoli poziom masowego wypuszczania, prezentowany przez polskie komedie romantyczne czy ongiś przez filmy z zombie. Ale, cholera, o ile tępe laski broniące się przed żywymi trupami i rozterki miłosne Tomasza Karolaka mogą być męczące, tak nie wyobrażam sobie, aby Wyszczekani, na spółkę z innymi produkcjami traktujących o wyszczekanych pieskach w roli głównej, miały powodować jakiekolwiek inne odczucia niż relaks.
Zobacz również: Pies – recenzja filmu. Ale to miała być komedia, halo…
No więc okazuje się, że może tak być. Rodzice, którzy wybrali się ze swoimi pociechami na z pozoru kino rodzinne, traktujące o zwierzątkach, po seansie oskarżyło reżysera, że jego dzieło zachęca do tak zwanego child grooming. Spytacie, czym jest rzeczony grooming? To działanie, mające na celu zbudowania więzi emocjonalnej z dzieckiem i zaprzyjaźnienia się z nim, by je potem seksualnie wykorzystać. Tak, ja też nie spodziewałem się, że będę mówił o molestowaniu dzieci w recenzji filmu o gadających psach.
Poprawność polityczna i ludzka paranoja wykracza już poza wszelkie normy (co nam udowodniła afera z Roseanne) i na tym mój komentarz do tych oskarżeń zakończę. Powracając do samego filmu, ciężko jest pisać piętnasty raz o tym samym. Bo Wyszczekani to nic innego jak kolejna, familijna papka, odtwarzająca i miksująca ze sobą klisze typowe dla tego gatunku. Ma jednak kilka zaskakujących zalet, które wzbudziły we mnie niemałe zdziwienie.
Fabuła skupia się na rottweilerze imieniem Max, łączącym cechy samotnika i macho a’la Clint Eastwood (sam nie wierzę w to, co piszę) w prawie każdej odgrywanej przez niego roli. Max, ze swoim partnerem – człowiekiem – musi rozwiązać sprawę związaną z nielegalnym handlem zwierząt. To z kolei skłoniło twórców do zaserwowania widzom widoku okropnie sztucznego efektu specjalnego w postaci małej pandy. W polskiej wersji językowej błyszczą weterani dubbingu, Mirosław Zbrojewicz (Max) oraz Wojciech Paszkowski (Philippe), ale uwagę przykuwają nazwiska z oryginalnego dubbingu. Mamy tu takie gwiazdy jak Stanley Tucci tudzież Alan Cumming, co zachęca do powtórzenia seansu, gdy Wyszczekani będą już dostępni na DVD.
Zobacz również: Najlepsze seriale HBO
Powiem wam, że oskarżenie twórców filmu o propagowanie molestowania seksualnego wśród dzieci i tak nie wzbudziło we mnie takiego zdziwienia, jakie zaserwowała jedna scena, nawiązująca do kultowego Dirty Dancing. I to popkulturowe odniesienie właśnie, na spółkę z przebijaniem czwartej ściany (serio, Wyszczekani to taki Deadpool dla dzieci), podnoszą nieznacznie ocenę całości. Duża ilość nietrafionych żartów i dialogów pozbawionych większego sensu, może jednak u co poniektórych zaważyć na wystawieniu niskiej oceny. Wszystko zależy od podejścia i wydaje mi się, że wybierając się na seans filmu familijnego, po prostu trzeba wyczilować i dobrze się bawić.
Raja Gosnell, reżyser Cziłała z Beverly Hills oraz Scooby-Doo, a więc bądź co bądź udanych komedii familijnych, wraz ze swoim najnowszym dziełem obniżył loty. Show Dogs ma kilka udanych momentów, ale stanowi on w większości festiwal sztampowych scen i rozwiązań, znanych z setek innych filmów z gatunku. Wciąż, Wyszczekani pozwolili mi na półtorej godziny błogiego relaksu i ucieczki od poważnego świata, a to się naprawdę ceni.