Spider-Man Uniwersum – recenzja filmu. No, w końcu nie Disney…

Ostatnia dekada w kinie upływa między innymi pod znakiem komiksowych ekranizacji. Po niezbyt ciekawym wejściu w XXI wiek, kino superbohaterskie rozkwitło, dając nam genialną trylogię o Mrocznym Rycerzu czy Marvel Cinematic Universe. I gdy wydawało się, że nic nowego w przeniesieniu komiksu na duży ekran nie da się wymyślić, powstał Spider-Man Uniwersum.

Człowiek-Pająk może zaliczyć swoje ostatnie wojaże w popkulturze do niezwykle udanych. W końcu po świetnym debiucie w MCU i solowej produkcji, była jeszcze lepsza gra, a teraz dochodzi do tego wyjątkowy film animowany. Spider-Man Uniwersum okazuje się bowiem być dziełem doskonałym niemal pod każdym względem. To, co stanowi największą zaletę tego tytułu, to niesamowity styl graficzny. Ostatni raz tak dobre ożywienie komiksu na dużym ekranie mogliśmy oglądać 13 lat temu, wraz z premierą Sin City. W wypadku Spideyego, paleta barw nie ogranicza się jedynie do czarnego i białego. Całość robi naprawdę unikalne wrażenie i autentycznie ma się odczucie, jakby oglądało się komiks. Kilka scen nie zostało jednak zbyt dobrze zaprojektowanych, bo przez natłoczenie jaskrawych kolorów można dostać oczopląsu. Nie ma ich wiele, tak też nie mają dużego wpływu na pozytywne wrażenia płynące z doświadczania wizualnej przyjemności oferowanej przez Spider-Man Uniwersum.

Zobacz również: Baranek Shaun Film. Farmageddon – recenzja filmu. Kosmiczne przygody niesfornego baranka

Zazwyczaj z bajkami mają się sprawy tak, że zdecydowana większość z nich skierowana jest stricte dla dzieci. Infantylne żarty, fabuła prosta, wszystko piękne i kolorowe. Z drugiej strony zaś mamy Disneya, który wydawał mi się trochę niedoścignionym wzorem, bo ich animacje idealnie równoważyły treści dla dzieci i dorosłych. Sony Pictures Animation w końcu może się pochwalić w swoim portfolio produkcją mogącą konkurować z Disneyem. Dużym atutem nowego Spider-Mana jest właśnie ta uniwersalność. Historia trafi zarówno do młodych jak i nieco starszych widzów, a przy tym oferuje ogrom emocji. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście humor, nieodmiennie towarzyszący Peterowi Parkerowi także i tutaj. Powiedziałbym nawet, że – o dziwo – skierowany jest on przede wszystkim do starszej widowni, ale ubrano go w taki sposób, że i dzieciaki będą płakać ze śmiechu. I choć wyśmianie niepopularnej sceny tańca z trzeciego Spider-Mana czy Peter Parker z nadwagą to genialne dowcipy, tak prawdziwą perełkę stanowi scena po napisach – koniecznie na niej zostańcie!

Zobacz również: Paradise PD – recenzja 3. sezonu! Mocniej, więcej, dziwniej!

Spider-Man Uniwersum

Oprócz humoru, mamy tu sporą dawkę dobrego dramatu. Nie spodziewałem się, że ta animacja będzie tak dojrzała. Twórcy świetnie podeszli do tematu bycia superbohaterem, przezwyciężania swoich słabości czy śmierci bliskich nam osób. Nawet główny złoczyńca filmu, którym jest Kingpin, ma naprawdę ciekawą historię i motywacje w swoich działaniach. Oczywiście, nie uchroniono się od kilku sztampowych wątków. Na szczęście to tylko kropla w morzu oryginalności, jakie niesie ze sobą Spider-Man Uniwersum. Główny motyw alternatywnych uniwersów dało twórcom ogromne pole do popisu w kwestii odniesień do popkultury i odniesień do uniwersum Spider-Mana. Jeden seans to zdecydowanie za mało, aby dostrzec wszystkie easter eggi i w planach mam już kolejny seans. Tym razem może w wersji z napisami (Nicolas Cage jako Spider-Man Noir, no proszę was!), bo ku uciesze wielu, polski dystrybutor oferuje również taką możliwość. Polski dubbing jednak nie zawodzi i stoi na wysokim poziomie.

Zobacz również: South Park: The Fractured But Whole – recenzja gry. Jaja z Marvela i DC

Spider-Man Uniwersum

Nikt chyba nie spodziewał się po tej produkcji tak wysokiego poziomu. Spider-Man Uniwersum wysuwa się na prowadzenie w wyścigu o Oscara dla najlepszej animacji. Jeśli ktoś sądził, że Iniemamocni 2 są w tym roku bezkonkurencyjni, to Człowiek-Pająk udowadnia im, że jest inaczej. Ogromne, pozytywne zaskoczenie. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana Spideya!

OCENA: 9/10

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze