Dragons: Dawn of New Riders – recenzja gry. Powrót do egranizacji

Wiemy już, iż filmowy finał trylogii o przygodach Szczerbatka i Czkawki okazał się bardzo dobrą produkcją. Towarzysząca jego premierze gra, Dragons: Dawn of New Riders nie powiela filmowej fabuły, lecz opowiada całkiem nową historię. Wcielamy się w Scribblera, chłopaka, który cierpi na zanik pamięci. Budzi się w środku lasu, obok smoczego jaja. Z jaja wykluwa się smok i voila – oto nasi główni bohaterowie historii. Oczywiście, spotkamy też postaci dobrze znane z animacji w rolach NPC-ów.

Zobacz również: Undertale – Czyli jak porwać tysiące graczy

Całość ma bardzo sympatyczną oprawę graficzną, choć mam nieodparte wrażenie, że twórcom po prostu nie chciało się silić na nic ambitniejszego. Nie uświadczymy tutaj nawet angielskiego dubbingu, bo dialogi są wyłącznie w wersji tekstowej. Rozgrywka natomiast sprawdzi się idealnie dla najmłodszych. Nie jest to najbardziej złożona gra w historii, bo opiera się wyłącznie na walce jednym przyciskiem, rozwalaniu wszystkiego celem zbierania surowców i rozwiązywaniu prostych zagadek logicznych. Tytuł ten będzie więc w sam raz dla młodocianych fanów filmu lub starych wyjadaczy, lubiących od czasu do czasu pograć w coś mniej wymagającego.

 

Szkoda tylko, że całość kończy się nad wyraz szybko. Bo gdyby nie fakt, iż to gra na bardzo dochodowej licencji, Dragons: Dawn of New Riders spokojnie mogłoby wylądować na telefony. Patrząc wstecz na taką egranizację jak Toy Story 3, która nie dość że dała mi masę frajdy, to starczała na grubo ponad 10 godzin, trochę smutno, że twórcy growych wersji Hotelu Transylwania 3 Jak wytresować smoka 3 nawet nie starali się by dostarczyć dobrą grę. Wiadomo, główny cel egranizacji to zarobić, a się nie narobić, lecz Szczerbatek i Czkawka zasługiwali na coś o wiele lepszego.

Zobacz również: Najlepsze bajki Disneya

Dragons: Dawn of New Riders to dobra opcja dla dziecka, które nigdy wcześniej nie grało w gry lub jest fanem Jak wytresować smoka. Ewentualnie dla dużego dziecka (jak ja), mającego słabość do casualowych gierek, stanowiących bardzo przyjemną odskocznię od gier AAA. Na pewno mogło być lepiej, ale efekt finalny jest całkiem ok.

Plusy

Ocena

5.5 / 10

Minusy

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze