Bloodborne, tom 1: Śmierć Snu – recenzja komiksu

Produkcje od FromSoftware cieszą się nielada popularnością w branży elektronicznej rozrywki. Komiksowa seria na podstawie gier Dark Souls nie znalazła niestety przekładu na naszym rodzimym rynku. Na szczęście sprawa potoczyła się inaczej z komiksem Bloodborne, który polscy fani tego świata mogą nabyć od grudnia zeszłego roku dzięki wydawnictwu Egmont.

Fabuła komiksu dzieli się na dwie, niepowiązane ze sobą historie. Pierwsza z nich – tytułowa Śmierć Snu – to chleb powszedni dla zaznajomionych z gamingowym pierwowzorem. Śledzimy losy bezimiennego Łowcy, który próbuje wyrwać się z niekończącej się Nocy Łowów. Pomóc ma mu w tym blada krew oraz pewne tajemnicze dziecko. Ta powieść przepełniona jest akcją i grozą. Nastrojowe plansze, wzorowane gdzieniegdzie na obrazach Caspara Davida Friedricha, wspaniale oddają klimat świata Bloodborne. Ciężko poczuć znużenie podczas czytania. Akcja prze do przodu, oszczędzając czytelnikowi przydługich dialogów. Nieobce będzie wrażenie niedosytu, ale tego pozytywnego, gdzie chce się więcej i więcej.

Zobacz również: Resident Alien, tom 1 – recenzja komiksu. Lekarz, detektyw i… kosmita?

Bloodborne

Druga historia, Pragnienie Uzdrowienia, zmienia trochę ton narracji. Tu mamy już do czynienia z iście detektywistyczną powieścią, skupiającą się na dialogach, bohaterach oraz ich rozterkach. Śledzimy losy dwóch mieszkańców Yharnam – doktora Alfriedusa oraz księdza Clementa. Podejrzewają oni, że plaga, która spadła na miasto, swe początki ma w Kościele Uzdrowienia. Rozpoczynają swe dochodzenie, mając także nadzieję na znalezienie remedium na zarazę. Jak wspomniałem, historia ta obfituje w znacznie mniejszą ilość scen akcji. Nie znaczy to, że jest ona gorsza od Śmierci Snu. Trzyma w napięciu i angażuje czytającego od początku do szokującego końca. Może się ją za to czytać mniej przyjemnie. Dlaczego? Ano dlatego, że font użyty przy listach księdza Clementa sprawia sporo trudności w rozszyfrowaniu.

Obie historie w niesamowity sposób oddają klimat gry Bloodborne. Już samo to sprawia, że nie możemy doczekać się odkrycia kolejnych kart komiksu z nadzieją na coraz to mroczniejsze ilustracje. Gotycki klimat horroru ze szczyptą Lovecrafta działa zarówno w grze jak i komiksie. Nad niektórymi kadrami będziemy się wprost rozpływać, inne zaś dokładnie ze względu na mnogość szczegółów. Wrażenie robią zarówno obrazy przedstawiające architekturę miasta, jak i te poświęcone łonie natury. Sporo tu również potworów i monstrów, które z należytym oryginałowi szacunkiem, przeniesiono na karty komiksu. Co warte zaznaczenia, za rysunki odpowiada nasz rodak, Piotr Kowalski. Jego pracę pokolorował zaś szanowany w komiksowym świecie Brad Simpsons.

Bloodborne

Choć komiks nie dotyczy stricte historii przedstawionej w grze, raczej rekomendowałbym wpierw zaznajomienie się z oryginałem. Nie znając realiów panujących w Bloodborne, możemy poczuć się nieco zagubieni. Tom 1 Bloodborne wypełniony jest wieloma smaczkami, które wprost zachwycą fanów gry. Przypadkowi czytelnicy mogą nie wyłapać tych mniej lub bardziej subtelnych nawiązań do pierwzowzoru. Choć to tylko i wyłącznie zwykłe mrugnięcia okiem, mi osobiście sprawiły masę frajdy i uderzyły mnie w czułe miejsce fana.

Zarówno scenarzysta serii – Aleš Kot – jak i wspomniani goście od ilustracji ewidentnie czują to uniwersum. Są mu wierni, znają jego potencjał i jak na razie widać, że mają masę różnych pomysłów na kolejne historie. Komiksowa wersja Bloodborne stanowi bardzo udane rozwinięcie growego oryginału. Nie-fani raczej się nie zachwycą, ale Ci, którzy pokochali grę, muszą się w ten komiks zdecydowanie zaopatrzeć.

OCENA: 8/10


Bloodborne

Tytuł oryginalny: Bloodborne, vol. 1: The Death of Sleep; Bloodborne, vol. 2: The Healing Thirst
Scenariusz:
Aleš Kot
Rysunki: Piotr Kowalski
Tłumaczenie:
Piotr Czarnota
Wydawca:
Egmont
Okładka: Twarda
Liczba stron: 224

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze