Resident Alien, tom 1 – recenzja komiksu. Lekarz, detektyw i… kosmita?

Co prawda, od premiery pierwszego tomu Resident Alien minęło już niemal pięć miesięcy, to dopiero przedwczoraj znalazłem czas, by się zabrać za lekturę tego komiksu. I oh my, cóż to była za lektura!

Rzadko kiedy zdarza mi się, by pochłonąć komiks czy książkę w mniej niż 3 dni. A tu w jednym tygodniu trafiłem na dublet. Najpierw wziąłem się (w końcu) za Długie Halloween, które znalazło się w ścisłej czołówce moich ulubionych komiksów. Zaraz po tym myślałem o Mrocznym Zwycięstwie, ale co za dużo, to niezdrowo. Dlatego, koniec końców, z trójki kandydatów w postaci kolejnej części przygód Sknerusa i Donalda, randomowego tomu Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela oraz Resident Alien, wybrałem ten ostatni właśnie. O czym jest ten tytuł?

Zobacz również: Paradise PD – recenzja 3. sezonu! Mocniej, więcej, dziwniej!

resident alien
Fot. Egmont

Historia opowiada o kosmicie, który rozbija się na Ziemi, by następnie przez trzy lata żyć pod przykrywką pośród ludzi w zapomnianym przez świat i Boga miasteczku Patience. Naszego protagonistę poznajemy w momencie, gdy wizytę składa mu miejscowy szeryf. Ma on prośbę do Harry’ego (bowiem takie imię przybrał główny bohater komiksu) – tutejszy lekarz zmarł i potrzebują kogoś do oględzin zwłok. Tak się akurat złożyło, że Harry przedstawił się w miasteczku jako emerytowany lekarz. I to właśnie on będzie zastępował niedawno zmarłego denata, by nieść pomoc medyczną mieszkańcom Patience. Ale to nie wszystko! Harry jest ogromnym miłośnikiem kryminałów i gdy okazuje się, że jego poprzednik został zamordowany, nasz bohater pragnie wytropić mordercę.

Zobacz również: Czym jest ARG?

Choć Resident Alien światło dzienne ujrzał dekadę temu (a kolejne numery wydawane zostają mniej więcej co dwa lata), wydanie od Egmontu jest debiutem tej serii w Polsce. Tom pierwszy zawiera trzy pierwsze mini-serie i ciężko mi stwierdzić, która z nich jest najlepsza, bo każda ma nieco inny klimat. Pierwsza – Witamy na Ziemi – stanowi swoiste wprowadzenie w historię Harry’ego i świat przedstawiony. Jak się teraz zastanowię, to ona właśnie chyba podobała mi się najmniej, ze względu na swe dość szalone i niespodziewane zakończenie. O wiele lepiej sytuacja ma się z dwoma następnymi częściami. Samobójstwo Blondynki – jak sama nazwa wskazuje – opowiada historię domniemanego samobójstwa pewnej blondwłosej kobiety. Natomiast ostatnia opowieść, Sam Hain na tropie, to pozornie najlżejsza historia z tego zbioru – ale tylko pozornie. Harry dowiaduje się, że jego ulubiony pisarz kryminałów z lat 60-tych zamieszkuje Patience.

Resident Alien
Fot. Egmont

Wszystkie trzy zawarte w tym tomie opowiadania, choć utrzymane w dość różnych na pierwszy rzut oka klimatach – morderstwo z zimną krwią, samobójstwo, odgadnięcie tożsamości nieznanej osoby – łączy je głównie jedna, wspólna cecha. Są przesiąknięte ludzkim dramatem. I choć nazwiska autorów Resident Alien – Peter Hogan oraz Steve Parkhouse – prawdopodobnie nie są wam znane, to zapewniam was, że po lekturze tego komiksu będziecie chcieli je zapamiętać. Ci goście ewidentnie umiejo w to co robio, czego dowodem jest recenzowany tu komiks. Co prawda, można się przyczepić, że kreska troszeczkę odstaje od scenariusza, ale wydaje mi się, że jeśli historia jest dobra i wciągająca – a w tym wypadku jest – to można przymknąć oko na niewyróżniającą się zbytnio szatę graficzną.

Zobacz również: Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera – recenzja filmu. Więcej znaczy lepiej?

Co warto zaznaczyć, w trakcie trwania aktualnych wydarzeń, od czasu do czasu dostajemy także retrospekcje, które zdradzają nam nieco więcej na temat przeszłości przybysza z innej planety. Również w retrospekcjach śledzimy poczynania agentów FBI, którzy pragną wytropić naszego bohatera. I Boże, modlę się tylko, żeby nie zakończyło się to jak w serialu ALF

Resident Alien
Fot. Egmont

Komiks autorstwa Petera Hogana oraz Steve’a Parkhouse’a doczekał się również ekranizacji w postaci serialu z Alanem Tudykiem. Nie spotkałem się jeszcze z opinią, by telewizyjny Resident Alien odzwierciedlał poziomem nazwę stacji, na którym jest emitowany – SyFy – także wiele sobie po nim obiecuję, szczególnie teraz, gdy znam już komiksowy oryginał.

Resident Alien to świetny, gatunkowy miszmasz, przez którego przelatuje się momentalnie. Mamy kryminał, mamy science-fiction, a w to wszystko wplecione zostały jeszcze elementy komediodramatyczne. Czego można chcieć więcej? Co najwyżej przyśpieszonej premiery kolejnych tomów.

Ocena: 8.5/10

Resident alien

Tytuł oryginalny: Resident Alien
Scenarzysta:
Peter Hogan
Ilustrator: Steve Parkhouse
Tłumacz: Maria Jaszczurowska
Wydawca: Egmont
Liczba stron: 300
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 12.11.2020
Cena okładkowa: 99,99 zł

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze