W ostatnich dniach dane mi było uczestniczyć w becie Call of Duty: Vanguard mającej miejsce na konsolach Sony. W ciągu tego krótkiego czasu udało mi się wyrobić pewne zdanie na temat tej produkcji. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej – zapraszam do artykułu!
Słowem wstępu
Call of Duty: Vanguard to już 18-sta główna odsłona znanej i lubianej na całym świecie marki. Seria kontynuuje wątki drugo-wojenne, jednak tym razem podchodzi do nich z większym przymrużeniem oka o czym w dalszej części artykułu. Fabuła wplecie nas w konflikty II Wojny Światowej mające miejsce w wielu zakątkach globu. Do dyspozycji graczy oddane zostaną kampanie czterech postaci – między innymi członka batalionu spadochronowego Arthura Kingsleya czy Poliny Petrovej, stalingradzkiej snajperki. Do tego wszystkiego dochodzą oczywiście towarzyszące tytułowi tryby zombie i multiplayer, na którym właśnie się skupie.
Zobacz również: King’s Bounty 2 – recenzja gry. Przebrzmiała legenda
https://www.youtube.com/watch?v=EfFU-vxbzd0&t=62s&ab_channel=CallofDuty
Zmieniona niezmienność – gameplay
Multiplayer w Call of Duty to już swojego rodzaju klasyka. Szybkie i dynamiczne potyczki na małych mapach to to, do czego przyzwyczaiła nas seria. Czy w Vanguard jest inaczej? Nie! To dalej ten sam, lubiany i podobny do poprzedniczek model zabawy sieciowej. Chociaż znajdzie się kilka nowych trybów lub modyfikacji tych już istniejących. Całkiem ciekawie skonstruowany został tryb Champions Hill, gdzie kilka dwuosobowych zespołów walczy 2vs2, pozbawiając członków wrogich drużyn żyć, by samemu piąć się do finałowych rozgrywek. Całość trzyma w napięciu i pozwala na świetną zabawę. Kolejną ciekawostką na temat produkcji jest wprowadzenie opcji Combat Pacing. Ustawienie to pozwala na ustalanie graczy biorących udział w danym meczu. Jego kategorie to tactical (6vs6), assault (10vs10 lub 14vs14) oraz blitz (nawet 24vs24). Podczas ogrywania widać różnice w dynamice starć na większą skalę. Nie raz miałem “szczęście” odrodzić się pod lufą przeciwnika. W tej odsłonie nie dane będzie walczyć nam po stronie konkretnej frakcji. Starcia mają od teraz miejsce między dwoma drużynami, w których skład wchodzą konkretni operatorzy.
Zobacz również: PlayStation Showcase 2021 – podsumowanie
Mapy, otoczenie i grafika
Podczas beta testów do dyspozycji graczy zostały oddane 3 mapy – Hotel Royal, Gavutu oraz Red Star. Projekty map są wielopoziomowe i pozwalają kombinować z zachodzeniem przeciwników. Nie brak tu przestrzeni zarówno dla typowych Rambo, dziarsko mknących przez planszę z PM-em w ręku jak i dla snajperów (kamperów). W najnowszej odsłonie CODa pojawi się również destrukcja otoczenia. Niszczyć można będzie drzwi, okna i niektóre inne elementy świata. Mimo, iż nie jest to destrukcja na miarę Battlefielda to potrafi cieszyć – szczególnie jeśli postrzelimy wroga, znajdującego się za drewnianymi drzwiami. Nowe Call of Duty potrafi wyglądać ładnie – chociaż nie aż tak bardzo na bazowym PS4, na którym miałem przyjemność je ogrywać. Wiem, że konsolka potrafi wiele a to Call of Duty jest po prostu takie sobie. Ale hej! Nie grafika jest najważniejsza!
Zobacz również: Hades – recenzja gry. Rogalik z piekła rodem
MP40 z kolimatorem – O broni słów kilka
Pewien austriacki akwarelista postrzelił się automatycznym Mauserem. Tak mógłby brzmieć nagłówek w uniwersum wykreowanym przez Sledgehammer Games. Historyczni maniacy na pewno nie przejdą obojętnie obok abominacji historycznych, jakich dopuszczają się twórcy Vanguarda. Żeby to był tylko kolimator… Broń w grze może edytować na wiele sposobów. Do niektórych egzemplarzy możliwa będzie zmiana aż 10 dodatków. Od celowników, przez magazynki aż po kolby – czego tylko dusza zapragnie! I tym razem nie musimy tego robić kosztem perków. Ale z drugiej strony – czy to źle? Twórcy na pewno pogodzili się z tym, że wszystkim historycznym zapaleńcom nigdy nie dogodzą. Więc w sumie skoro i tak wiadomo, że nie będzie 100% spójności historycznej, to po co się ograniczać. Tak więc do klasyków lat 1939-1945 takich jak MP40 lub M1 Garand, założymy dodatki takie jakie chcemy. Za nagrody z killstreaków możemy też dostać radiowo sterowany miniaturowy wóz pancerny Goliat – bo jak szaleć to szaleć!
Podsumowanie
Call of Duty: Vanguard nie jest niczym rewolucyjnym. To po prostu kolejna odsłona przyjemnych dynamicznych FPS-ów – ale o to w tym chodzi. Gra z pewnością przyciągnie zarówno wiernych fanów, jak i osoby niezaznajomione z marką. Na lepszym sprzęcie gra potrafi wyglądać całkiem ładnie. Osobiście bawiłem się dobrze ogrywając tę odsłonę mimo, iż nie jestem wielkim zwolennikiem całej serii. Jeśli chcecie sami zobaczyć jak to jest z tym nowym Call of Duty, będziecie mieć na to okazję już w najbliższy weekend. W dniach 18-20 września odbywa się darmowa beta dla użytkowników wszystkich platform.