Hades – recenzja gry. Rogalik z piekła rodem

Jeden z głównych triumfatorów i zdobywców tytułu gry roku za 2020 rok – Hades – doczekał się w końcu premiery na konsole Sony i Microsoftu.

Chipicao, 7Days, świeże croissanty z Biedry. Któż nie lubi rogalików? Rogalikowy przemysł urósł już do takich rozmiarów, że tworzy się nawet gatunki gier nazwane na cześć tego niewielkiego, acz dającego ogrom szczęścia wypieku. Albo to, albo nazwa rougelike brzmi po prostu łudząco podobnie… Hades jest kolejnym przedstawicielem tego gatunku, który wypluł na świat w ostatnich latach takie perełki jak Dead Cells czy Rouge Legacy. I zdecydowanie nie odstępuje tym tytułom pod względem jakości.

Zobacz również: Death Stranding – recenzja gry. Ciężkie życie kuriera…

Tak, czekałem na Hadesa. Rogaliki, jak odkryłem stosunkowo niedawno, to jeden z moich ulubionych gatunków. Po 20 latach grania, miło czasami odkryć coś nowego w swoim growym ja. Switch dawno sprzedany redakcyjnemu koledze Chrzonkowi, granie na PC-cie wciąż ograniczam wyłącznie do Hirołsów III oraz Talismana, tak więc trza było się uzbroić w cierpliwość i czekać. Bo to, że Hades wyjdzie na inne platformy było kwestią dosyć pewną. Jak wszakże pokazuje ostatnio branża gier, dzisiejsze tytuły ekskluzywne co raz częściej nie zostają ekskluzywne na długo.

13 sierpnia 2021 roku w końcu się doczekałem. Odpaliłem grę i… Zanurzyłem się w Styksie na dobrych kilka godzin. Hades wciąga gracza już od pierwszych minut po włączeniu tego tytułu. O co tu w ogóle chodzi. Syn Hadesa, Zagreus, ma dość życia w zaświatach. Niepokorny, seksowny łobuz o dobrym sercu chce wyjść na powierzchnię wbrew woli swego ojca – choćby nie wiadomo ile prób mu to zajęło. A gwarantuję wam, że ta liczba będzie wysoka, bowiem Hades, jak na rogalika przystało, to piekielnie (hehe) trudna gra. Jak mawia klasyk – easy to learn, difficult to master.

Zobacz również: Returnal – recenzja gry, której nie przeszedłem

By uciec, nasz protagonista będzie musiał pokonać labirynt lochów, zmieniających swe położenie wraz z każdą kolejną próbą ucieczki, pokonując napotkanych wrogów, zbierając masę świecidełek i… wielokrotnie ginąć. Gdy Zagreus odnosi porażkę, odradza się w komnatach Hadesu. To właśnie tu, przed wyruszeniem w kolejną próbę ucieczki, gracz będzie mógł się odpowiednio przygotować. Dom Zagreusa to swoisty hub world, gdzie możemy ulepszać swoje bronie, odblokowywać kolejne zdolności, rozmawiać z mieszkańcami Hadesu czy… upiększyć swój dom nowymi meblami.

Rozgrywka składa się z naprawdę pierdyliarda opcji. Dawno nie widziałem tak przemyślanego arsenału rozgrywkowego, dającego grającemu multum możliwości w kwestii stylu walki. Kilka rodzajów broni, z czego każda ma trzy warianty ataku. Dodatkowo można je upgrade’ować. Do tego wszystkiego dochodzą boskie dary, dające naszemu bohaterowi magiczne moce. Potem te moce można łączyć z innymi mocami, Zagreus może używać uników i strzał, co też daje kolejne możliwości strategiczne – matko bosko! Z początku może to nawet przytłoczyć, ale po godzinie rozgrywki łatwo już ogarnąć czym to się je. System walki daje naprawdę sporo satysfakcji!

Zobacz również: Ratchet i Clank: Rift Apart – recenzja gry. Najpiękniejsza gra w historii?

Co na mnie zrobiło największe wrażenie to jednak nie gameplay sam w sobie, ale świat przedstawiony. Design zaświatów, przeciwników czy w końcu greckich bogów – miód, a właściwie ambrozja na me serce. Mimo, że nie jestem zbytnim fanem klimatów anime, nie można odmówić oryginalności takiej wizji Zeusa i spółki. Co lepsze – wszystkie postacie występujące w grze nie dość, że mają voice acting, to jeszcze są naprawdę fajnie napisane. Z przyjemnością śledzi się każdy kolejny dialog między bohaterami. Kiedy trzeba, jest poważnie i dramatycznie, a czasami zabawnie i z jajcem. Chciałoby się rzec – scenopisarstwo na najwyższym poziomie. No właśnie – chciałoby…

Jak to z rogalikami bywa, albo zatrzymają Cię na dłużej, albo nie. I jak w Hadesie spędziłem bardzo przyjemnych 10 godzin w pogoni za białym króliczkiem, którym była ucieczka z krainy zmarłych, tak po osiągnięciu upragnionego celu, okazało się, że… Nie czeka na mnie wiele więcej. A jednak twórcy zakładają, że niczym wariat będę powtarzał próby ucieczki celem poznania fabuły. No więc ogłaszam wszem i wobec, że fabuła w grze Hades nie jest warta przechodzenia w kółko tych czterech czy pięciu światów, jakie znalazły się w grze. Sam pomysł, choć w teorii ciekawy, wpleciony w świat gatunku rougelike zwyczajnie nie zdaje egzaminu.

Zobacz również: DOOM Eternal – recenzja gry. KREW, ROZPIERDUCHA I HEAVY METAL!

Zmuszanie gracza do nieustannego farmingu, by poznawać co kilka godzin (wszakże dochodzi tu czynnik szczęścia, jak ułożą Ci się komnaty w danej ucieczce i jak rozłożą Ci się nagrody za ich przejście) malutki fragment fabuły przedstawiony w mimo wszystko mało interesujący sposób – ech… System rozwoju postaci i rozbudowy domu również ma swoje wady, gdyż początkowe ilości zdobywanych walut są naprawdę niewielkie. Ceny w sklepach zaś – niewyobrażalnie wysokie. Brakuje tu satysfakcjonującego balansu.

Nie wręczyłbym Hadesowi tytułu gry roku, nie pokusiłbym się o wystawienie dziesiątki, a i sama produkcja zapewne nie znajdzie się na mojej liście ulubionych tytułów wszechczasów. I choć zabrakło mi lepszego poprowadzenia fabuły, sprawniejszego jej domknięcia – historia w końcu ważna rzecz w grach – to, jak wspomniałem, bardzo miło wspominam czas spędzony przy tej grze. Rozgniatanie kolejnych fal przeciwników daje niezapomniany feeling, a takiego designu greckich bogów jeszcze nie widzieliście i zapewne długo nie zobaczycie. Przyjemny, oryginalny tytuł, z którym powinniście się zapoznać – szczególnie teraz, gdy od niemal roku w branży panuje posucha.

Plusy

  • Design świata przedstawionego wraz ze świetnie napisanymi bohaterami
  • Bogata i urozmaicona rozgrywka ze świetnym modelem walki
  • Klimatyczny soundtrack

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Nudzi się stosunkowo szybko przez brak ciekawej intrygi fabularnej i farming
  • Jak to bywa w rogalikach - sporo zależy od szczęścia w loocie
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze