Na początek trochę cyfr. Spostrzegawczy fani George’a Ezry na pewno zauważyli już, że ich idol wydaje płyty z czteroletnim odstępem. Dlatego, osiem lat po znakomitym debiucie w postaci płyty „Wanted on Voyage” otrzymujemy jego trzeci album „Gold Rush Kid”. Album, co trzeba od razu zaznaczyć, jednak nierówny i zaskakujący, bo kto by się spodziewał, że Ezra będzie brzmiał jak… Avici.
Oczywiście powyższe zdanie jest lekkim nadużyciem, ale songwriter w kilku numerach na Gold Rush Kid zastosował patent, który wykreował nieżyjący już niestety szwedzki twórca. Chodzi o połączenie mocnego bitu z muzyką folk i country. Najbliżej tu do tego stylu w takich utworach jak Dance All Over Me i Green Green Gras. Z początku myślałem, że to porównanie na wyrost, ale po którymś przesłuchaniu albumu na Spotify, po jej zakończeniu, algorytm zaproponował mi jako pierwszy z brzegu utwór Aviciego… A wiadomo, algorytm się nie myli.
Zobacz również: Liam Gallagher – C’Mon You Know – recenzja płyty
Skupiając się jednak na całości, gdyby porównać Gold Rush Kid z Staying at Tamara’s i Wanted on Voyage, to dostaliśmy, niestety, najsłabszą płytę sympatycznego blondyna. Niby patenty są te same – charakterystyczny, niski wokal i wielogłosowe chórki w tle. Jednak zabrakło dobrych i niewydumanych piosenek, takich jak chociażby Don’t Matter Now, Budapest czy Barcelona. Z drugiej strony, pierwsza część płyty, nazwana przeze mnie „wesołą” jest bogata w fajne, żwawe numery, za które tak lubię Ezrę. Mam na myśli singlowy Anyone For You (Tiger Lilly), który już jest hitem, Manila, tytułowy Gold Rush Kid czy wspomniane już electo – folkowe Green Green Gras czy Dance All Over Me (przy okazji muszę się wam przyznać, że muzyka Aviciego to takie moje guilty pleasure).
Na drugi biegunie mamy ballady – I Went Hunting, In The Morning, Sweetest Human Being Alive i When The Sun Went Down, które po prostu nużą, a po którymś odsłuchu wręcz irytują. Zdecydowanie zbyt dużo ich na tym albumie. Dlatego mam problem z jednoznaczną oceną Gold Rush Kid, bo na pewno są na niej piosenki, do których będę wracał w tym roku. To jednak za mało… Co nie znaczy że skreślam Pana Ezrę. Dla mnie ciągle jest w muzycznej ekstraklasie.