Głupcy – recenzja filmu. Sweet home Alabama, ale to Polska

Tomasz Wasilewski lubi szokować i to na tym przeważnie opiera cały film. Nie zawsze równolegle z tematem idzie dobrze opowiedziana historia, przez co filmy te często spotykały się z chłodnym przyjęciem. Jak jest tym razem?

Powiedzieć, że Głupcy jest trudnym do oglądania filmie, to jak nic nie powiedzieć. Rzadko zdarza mi się obcować z filmem, którego za żadne skarby nie poleciłbym nikomu. I to nie dla tego, że jest on tak zły, ale dlatego, że zaprezentowany przez Wasilewskiego temat oraz kila scen to obrazy, które lepiej zostawić w spokoju, jeśli chcecie oszczędzić na psychologu. No, a całościowo film też pozostawia sporo do życzenia, więc dużo nie stracicie.

Zobacz również: Najlepsze polskie filmy, część II: 1970-1989

Jeśli kogoś wstęp nie odstraszył i chce się dowiedzieć o filmie Głupcy czegoś więcej – zapraszam, ty chory zwyrodnialcu. W firmie w reżyserii Tomasza Wasilewskiego poznajemy historię 62-letniej Marleny (Dorota Kolak) i jej partnera Tomka (Łukasz Simlat), który jest od niej młodszy o dwadzieścia lat. Już w pierwszych minutach Głupców widzimy scenę seksu między wspomnianą dwójką – co chyba ma zwrócić naszą uwagę na tę kontrowersyjną różnicę wieku, no i że przecież w tym wieku nie wypada – ale nie, to tylko zwykła zmyłka przed prawdziwym gongiem. Potem Marlena dostaje telefon – będzie musiała zająć się obłożnie chorym synem, którego od kilu lat nie widziała.

Tutaj zaczynają się mnożyć pytania. Dlaczego nie widzieli się tyle czasu? Dlaczego inni przejawiają taką niechęć do głównej bohaterski? Dlaczego Tomek z tak ogromną niechęcią przyjmuje informację, że syn jego partnerki sprowadzi się do ich domu? Przecież nie ma ona większego wyboru, a jej syn Mikołaj nie może nawet sam wstać z łóżka. Wasilewski doskonale wie, że to jego największa karta przetargowa w scenariuszu, więc podpowiedzi serwuje dość oszczędnie. Tylko że przez to film zaczyna się robić bardzo toporny i z czasem zwyczajnie przestajemy szukać tu jakiegoś sensu. A można było to jakoś nakreślić, opowiedz historie sprzed lat. Dać czas na wytłumaczenie, jak do tego doszło, że Marlena zapałała do Mikołaja miłością, której nie powinna czuć matka do syna. Dostajemy tylko luźnie sugestie oraz całą masę pytań i niejasności. Zostaje nam więc szok i niedowierzanie – przecież to wystarczy, nie? A jeszcze jak dostaniemy jęki chorego przez te dobre kilkadziesiąt minut, to w ogóle każdy będzie poruszony.

Zobacz również: Zbrodnie przyszłości – recenzja filmu. Creepypunk

Złego słowa nie można powiedzieć za to o wcielającej się w Marlenę Dorocie Kolak, która ciągnie ten film na swoich barkach. Teraz już wiem, dlaczego dopiero za trzecim razem zgodziła się na tę rolę. To angaż, który wiążę się z wielką presja i ciężarem kreowanej postaci. W Polsce wiele tematów uważanych jest za tabu, ale kazirodztwo to już najwyższy możliwy kaliber. Kolak jednak odnajduje się tu idealnie i doskonale przekazuje emocje zrodzone z tej zakazanej relacji. W pewnym momencie można zauważy nawet, jak zmienia się jej postrzeganie chorego syna. Gdy ten jest zdany tylko na nią, ta ponownie czuje instynkt macierzyński i chce się zając nim jak najlepiej potrafi. Równie dobrze wpasowuje się tu Łukasz Simlat, który z tą przemianą ukochanej musi sobie radzić.

głupcy

Głupcy przez cały czas trwania podsycają tę oderwaną od rzeczywistości sytuację równie nierealnymi sceneriami. Marlena i Tomasz mieszkają bowiem w bloku nad morzem, który kompletnie tam nie pasuje – na około nie ma nic, tylko wydmy i woda. Co więcej, do mieszkania jak gdyby nigdy nic wlatują sobie mewy. Nawet droga do bloku prowadzi wzdłuż morza po plaży, zero tu asfaltu czy nawet ubitej drogi szutrowej. Abstrakcyjnie wyglądała też miejsce pracy Marleny – pracuje w szpitalu, którego okna do połowy zasypane są piaskiem. Oczywiście to wszystko ma symbolizować miejsce (koniec świata), gdzie bohaterowie musieli uciekać ze swoimi emocjami. Ciekawe, ale nadal z lichą historią to wybrzmiewa dość słabo.

Głupcy w reżyserii Tomasza Wasilewskiego to dzieło, które mogło zadziałać, ale tak się nie stało. Ponownie samo szokowanie widza nie wystarczyło, a przesadzone sceny jedynie odstraszyły. To wszystko miałoby sens, gdy bohaterowie zostali lepiej nakreśleni, gdybyśmy znali lepiej ich burzliwą przeszłość i gdyby robili oni na ekranie coś więcej poza wmawianiem nam, że mamy być oburzeni i zszokowani.

Plusy

  • Świetna kreacja Doroty Kolak
  • Temat raczej mało eksploatowany

Ocena

5 / 10

Minusy

  • Szokowanie głównym atutem filmu
  • Scenariusz? Na co to komu
  • Niewykorzystany potencjał scenografii
Mateusz Chrzczonowski

Nie zna się, ale czasem się wypowie. Najczęściej na tematy gamingowe, bo na graniu i czytaniu o grach spędził większość życia. Nie ukrywa zboczenia w kierunku wszystkiego, co pochodzi w Kraju Kwitnącej Wiśni czy też niezdrowego zauroczenia kinem z różnych zakątków Azji.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze