Strażnicy Galaktyki: Coraz Bliżej Święta – recenzja odcinka świątecznego. „My own Kevin Bacon!”

Klasyki Disneya, czy Dreamworks od dawna mają już swoje świąteczne odcinki specjalne, w których nasi ulubieni bohaterowie w pocie czoła przygotowują się na przyjście Mikołaja. Od kilku dni również jedna z drużyn MCU posiada takową produkcję. Strażnicy Galaktyki powrócili po długiej przerwie w krótkiej świątecznej produkcji Holiday Special na Disney+. Według zapowiedzi samego reżysera, mimo lekkiego, z pozoru „odskocznego” charakteru, jest to ważna historia w kontekście nadchodzącego „vol 3.”. Czy aby na pewno?

Samodzielna produkcja o Strażnikach Galaktyki miała premierę już dość dawno. Od tamtej pory były już tylko ich występy w innych produkcjach – Infinity War, Endgame, a ostatnio w czwartej części Thora. W tych dwóch ostatnich to raczej pojawienia się, które możemy spokojnie nazwać epizodycznymi. Fajnie jest więc zobaczyć ich „pełnometrażowy” powrót. Pełnometrażowy w dużym cudzysłowie, ponieważ film Strażnicy Galaktyki: Coraz Bliżej Święta to raczej króciutka odskocznia od głównego nurtu historii tych bohaterów. Jak to bywa zresztą z odcinkami świątecznymi. Czyli nic się za bardzo nie dzieje, a klimatu bożonarodzeniowego mamy do porzygu. Tutaj jednak na nudę nie możemy narzekać.

Dobra, z tym porzygiem też może trochę przesadzam. Klimatu świątecznego jest dużo, ale i tyle co powinno w produkcji tego typu. Uważam jednak, że premiera tego filmu powinna się odbyć ciut później, w dobie większego bumu na klimaty świąteczne. A nie w momencie, gdy ludzie tylko dzięki reklamom się ogarniają że „o fuck, już koniec listopada!” Dlatego właśnie uważam disney trochę zrobił falstart z tą premierą.

Zobacz również: 1899 – recenzja serialu. Titanic, piramidy i… Maciej Musiał?

Co właściwie dzieje się w nowych Strażnikach? Tytułowi bohaterowie przebywają w świątyni Kolekcjonera na Nowhere i próbują jakoś „ogarnąć to miejsce”. Starlord wciąż cierpi z powodu straty Gamorry. Z tego też powodu, oraz przez to, że bohater od dawna nie obchodził świąt Bożego Narodzenia, które uwielbia, Drax i Mantis postanawiają zrobić wszystko, by podnieść przywódcę grupy na duchu. W tym celu wspomniana dwójka udaje się na Ziemię, aby znaleźć dla niego WYJĄTKOWY prezent. Caps lock jest tu użyty na miejscu, gdyż niekonwencjonalny podarek, jaki duet dla niego szykuje jest doprawdy komiczny. Jak wiemy z zapowiedzi, postanawiają oni porwać z Ziemi ulubionego bohatera Petera z dzieciństwa – Kevina Bacona – i podarować go Starlordowi.

Strażnicy Galaktyki: Coraz Bliżej Święta

Nie muszę raczej wspominać, że Sam Bacon nie jest tym pomysłem zachwycony. Próby porwania obfitują w szaloną gonitwę po jego rezydenzji, zwieńczoną efekciarską rozróbą z miejscową policją. Wcześniej jednak Drax i Mantis przechadzają się po Los Angeles i galerii sław, poznając jednocześnie amerykańską popkulturę. Później w trakcie poszukiwania Kevina Bacona trafiają na barową imprezę. Sama sekwencja przybycia bohaterów na Ziemię obfituje w wiele popkulturowych gagów. Jest też odniesieniem do klasycznego motywu w filmach, kiedy to przybysze z obcej planety trafiają na naszą planetę i próbują ogarnąć jej zawiłości. Tutaj dodatkowo Strażnicy trafiają w miejsce pełne chociażby cosplayowców. Nie obyło by się więc bez Draxa, tłukącego biedaka przebranego za znienawidzonego robota.

Zobacz również: Rozczarowana – recenzja filmu. Tytuł mówi sam za siebie

Nowa historia strażników jest oczywiście wypełniona głupotkami, klasycznymi dla tej grupy MCU. Z pewnością nie przypadną one do gustu wszystkim. Zwłaszcza w dobie przesadyzmu, jaki zaprezentował ostatni Thor, czy serialowa She-Hulk. Ale nie ma się co dziwić, skoro na pierwszy plan wysunięto tutaj Draxa i Mantis, czyli postacie najbardziej…humorystyczne? No głupkowate, powiedzmy szczerze. Gdy te osobniki są w grupie to się jakoś równoważy. Tutaj jednak nie było nikogo, kto mógłby to stonować. Dlatego właśnie stężenie głupoty jest bardzo zbliżone do granicy wytrzymałości. Aczkolwiek, jak wspomniałem, wciąż jest to poziom humoru który możemy kojarzyć z wcześniejszych pełnoprawnych części.

Wbrew moim oczekiwaniom, produkcja nie jest pozbawiona akcji. W krótkiej fabule dzieje się sporo, raczej nie doskwiera tu nuda. Ciekawostką było dla mnie zobaczenie Mantis w nowej roli, czyli wyszkolonej twardzielki, a nie po prostu telepatki z czułkami. Tak, Mantis w akcji to było coś nietypowego. Tradycyjnie jednak najjaśniejszą stroną produkcji jest oprawa muzyczna. Począwszy od humorystycznego utworu świątecznego z początku, na koncercie Kevina Bacona kończąc. Jest świątecznie, klimatycznie, śmiesznie. W stylu Strażników Jamesa Gunna. Robi to jak zwykle dobrą robotę.

Zobacz również: Wednesday – przedpremierowa recenzja serialu

Reżyser już wcześniej zapowiadał, że film Strażnicy Galaktyki: Coraz Bliżej Święta to bardzo ważna produkcja, bez której oglądanie nadchodzącej w przyszłym roku trzeciej części nie będzie możliwe. Jednak poza drobnymi easter eggami oraz momentami, według mnie średnio znaczącymi, acz ciekawymi, nie uważam produkcji za coś niezbędnego. Wiadomo, żeby lepiej orientować się w świecie MCU lepiej mieć to odhaczone. Jednak nie uważam tego pod kątem rozbudowania naszej wiedzy za jakiś must-have. No chyba, że jest coś, co zostało nam tutaj pokazane może nie wydawać się znaczące, a będzie ważnym aspektem trzeciej części. Sumując: pojawia się nowa postać, widzimy nowe status quo znanych bohaterów, czy chociażby planety Nowhere. Mnie jednak najbardziej intryguje geneza prezentu, który otrzymał Rocket…

Strażnicy Galaktyki

Jednak mimo, że nie uważam odcinka specjalnego za coś niezbędnego, to nie znaczy, że go nie polecam. Jest to jedna z przyjemniejszych w odbiorze produkcji czwartej fazy. Wypełniona wprowadzającym w święta klimatem, oraz rzuceniem oka, co tam porabia nasza kosmiczna drużyna. Taki sneak peak przed pełnometrażową częścią. Mimo głupotek Draxa i Mantis, fajnie się ten odcinek ogląda, a przecież o to właśnie chodzi – lekką rozrywkę. Jest to miła odskocznia od kompletnie nieudanych ostatnich seriali, czy przepełnioną żałobą Czarną Panterą 2.

Plusy

  • Świetny, świąteczny klimat plus bardzo fajna oprawa muzyczna
  • Gościnny występ Kevina Bacona
  • Sekwencja walki z Mantis na czele to ciekawa nowość

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Brak efektu wow, żadnego większego zaskoczenia czy zmiany
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze