Sam Smith – Gloria – recenzja płyty

Sam Smith wypuścił dzisiaj swój najnowszy album – Gloria. Po tym jak singiel Unholy obiegł internet i doczekał się nawet innych wersji językowych, oczekiwania były duże. Czy Gloria to rzeczywiście powód do chwały?

Gloria to album o dwóch obliczach. Na początku Sam Smith zdaje się rozliczać z trudną przeszłością i dzieli się swoim rozwojem osobistym w miłości do siebie. Utwór Love Me More to piękne otwarcie płyty z przekazem, który z pewnością trafi do wielu osób. Nie brakuje tu utworów z delikatniejszymi akustycznymi brzmieniami, które mają wywołać przysłowiowy wzrusz. I to zagranie prawie działa – prawie, bo mamy też drugą twarz albumu.

Za każdą emocjonalną osobistą piosenką pojawia się przebój prosto z parkietu. Są to klubowe rytmy, które mają wpadać w ucho za pomocą równomiernego bicia. One także działają tak jak powinny. Problemem jest to osobliwe połączenie dwóch odmiennych brzmień. Można odnieść wrażenie, że taneczne kawałki rozwadniają emocjonalny przekaz, czy też odwracają od niego uwagę.

Zobacz również: Polska Wersja – Na Waszych oczach – recenzja płyty

Glorii pojawia się też kilku gości, którzy są warci uwagi. Oprócz Kim Petraz (Unholy) można usłyszeć też Jessie Reyez w trzech piosenkach, a także Koffee. Jeden z klubowych przyszłych hitów, I’m Not Here To Make Friends, pojawia się też Calvin Harris. Głosy zaproszonych artystów przyjemnie łączą się z barwą głosu Sama Smitha i dodają nieco różnorodności na płycie. Wyjątkiem jest jedynie utwór Who We Love zaśpiewany wraz z Ed Sheeranem. Słuchając tej prawie że ballady mam przed oczami One Direction i Night Changes

Gloria jest też albumem przekornym. Tytułowy singiel przypomina kościelny chorał, co jest co najmniej osobliwe na takiej płycie. W kontraście do tego utworu stają jednak takie utwory jak Unholy czy No God. Nie wiem, jaka płynie z tego myśl i być może spotkamy się z jakimś komentarzem Sama Smitha w przyszłych wywiadach. Zdecydowanie jest to intrygujące przełamanie na płycie, która krąży pomiędzy dwoma przeciwnymi biegunami – osobistą akustyką i klubowym tańcem.

Zobacz również: ShataQS – WEDA – recenzja płyty

Podsumowując, Sam Smith zaoferował słuchaczom dwojaką płytę. Płynie z niej piękny przekaz o akceptacji samego siebie i czuć w tym radość z dzielenia się osobistym doświadczeniem artysty. Z pewnością też wiele utworów z Glorii usłyszymy w radiu, a remixy na parkiecie.

Obrazek główny: uDiscover Music.

Plusy

  • Świetne połączenia z głosami gości
  • Chwytliwe przyszłe hity

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Duży rozstrzał w brzmieniu, który wybija z klimatu
  • Średnio rozplanowana kolejność piosenek
Anna Baluta

Dużo czyta, a jeszcze więcej ogląda, a na dodatek o tym pisze. Zwiedza światy fantasy i lubi kultowe sitcomy. Między serialami studiuje i poznaje amerykańską kulturę i popkulturę.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze