Elle Goulding – Higher Than Heaven – recenzja płyty

Po 3 latach nieobecności, Elle Goulding powraca z nową płytą. Premiera Higher Than Heaven była dwukrotnie przesuwana, finalnie krążek został opublikowany 7 kwietnia 2023 roku. Jak twierdzi sama autorka, jest to jej „najmniej osobisty album”. Jak więc wypada płyta napisana według takiego założenia?

Higher Than Heaven powstał w odpowiedzi na pandemię COVID-19. Piosenkarka w wywiadzie dla Apple Music opowiedziała, że wobec nastrojów panujących w ostatnich latach, chciała stworzyć coś lekkiego i przyjemnego dla ucha. W ten sposób powstało Higher Than Heaven – album o byciu namiętnie zakochanym. Elle Goulding zaznaczyła również, że jej najnowszy krążek skłania się bardziej ku tanecznemu rytmom, w których można usłyszeć duży wpływ muzyki disco, w tym tej z lat osiemdziesiątych. Autorka przyznała, że taki rodzaj muzyki to najlepszy rodzaj ucieczki, której właśnie potrzebuje.

To coś, co muszę zrobić dla siebie. Nie chcę tam być w tej chwili i śpiewać ballady. Chcę być tam w ruchu, czuć się dobrze, czuć endorfiny tańca. Czasami po prostu musisz to zrobić dla siebie i fanów.

– Ellie Goulding dla Apple Music

Gdy zaczynasz słuchać Higher Than Heaven po kilku piosenkach, możesz mieć poczucie monotonności: skoczna, rytmiczna muzyka i miłosne teksty. Po przesłuchaniu ciągiem pięciu piosenek odbiorca, może mieć wrażenie, że wszystkie single są do siebie podobne, zbyt podobne, by móc się poszczególnie wyróżnić. Sama słuchając kolejnych piosenek z albumu, miałam takie odczucia. Nie należy się jednak zrażać na wstępie, gdyż im dalej, tym lepiej. Od połowy albumu, utwory przestają być jednym tworem i zaczynają wreszcie się wyróżniać. Końcowe piosenki stają się w ten sposób najlepszą częścią Higher Than Heaven. Na szczególne uznanie zasługuje singiel Better Man, mój osobisty faworyt z całej płyty, który wyróżnia się oryginalnym, innym brzmieniem. Warto wspomnieć również o ostatniej piosence albumu – All By Myself z Alokiem i Sigala. Jest ona ciekawym samplem przeboju Depeche Mode Enjoy The Silence.

Zobacz również: NF – HOPE – recenzja płyty

Nowy krążek Elle Goulding nie porusza szczególnie ważnych treści. Teksty utworów, jak sama autorka zauważyła, są o miłości, tej swoiście silnej, momentami przesadzonej, często prowadzącej do autodestrukcji. Słuchając płyty, możemy więc wpaść w odmęty przeróżnych historii miłośnych. Słowa dopełnia muzyka: rytmiczna, szybka i energiczna. W brzmieniach elektro-popu wybijają się, wcześniej już wspomniane, motywy disco. Uważam, że pasują one wręcz znakomicie i stanowią dobry, wyróżniający element.

Zobacz również: Włodi – HHULTRAS – recenzja płyty

Higher Than Heaven Elle Goulding to album samoświadomy. Można mu zarzucać płytkość czy brak różnorodności. Powstał on jednak w określonym celu, który jak najbardziej osiąga. Krążek ten ma być rytmicznymi, miłosnymi piosenkami, jest nimi i nie próbuje na siłę być czymś poważniejszym. Osobiście nie przepadam za tego rodzaju produkcjami, jeśli jednak ktoś szuka lekkiego albumu, by się rozluźnić i potupać nożką, myślę, że może czuć się jak najbardziej usatysfakcjonowany.

Źródło grafiki: materiały prasowe


Powyższa recenzja powstała dzięki współpracy z Universal Music Polska. Dziękujemy!

Plusy

  • Lekki, rytmiczny album
  • Wybijające się motywy muzyki lat osiemdziesiątych

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Pierwsze piosenki z albumu są bardzo podobne
  • Mało różnorodny
Katarzyna Florczak

Lubi pisać, czytać, czasem coś namaluje. Zdarza jej się oglądać serial do piątej nad ranem. Fanka starych kryminałów, spaghetti carbonara i zachodów słońca nad morzem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze