Sąsiednie kolory – recenzja książki

Po roku przerwy, Jakub Małecki wydaje swoją nową książkę i już od pierwszych stron wchodzimy do świata pełnego tęsknoty, miłości, pragnień i prawdy, także tej stwarzanej przez nas samych. Autor po raz kolejny wzbudza u czytelnika całą gamę emocji i w mistrzowskim stylu opowiada o losach zwykłych ludzi, których życie zaczyna trochę przerastać.

Sąsiednie kolory zabierają nas do Koła, rodzinnego miasta pisarza. Jest lato 1926 roku. Krystian Dzierzba, miejscowy stolarz, zarabia głównie wykonując trumny na zamówienie. Jego życie niespodziewanie zmienia się, gdy rozpoczyna pracę nad trumną dla kobiety, która rzekomo zmarła z tęsknoty. Mikołaja Steina, syna tutejszego lekarza, męczą wspomnienia i wyrzuty sumienia, które prowadzą go na most i nakazują skok. Szalona Leokadia codziennie prowadzi walkę ze znienawidzonym kormoranem oraz z własną, odbierającą chęć życia stratą. Ojciec Krystiana oszukuje czas i śni o końcu świata. Jego żona, Aniela, coraz częściej znajduje się sama na łące i słyszy głosy obce, jak i te całkiem znajome. Córki Krystiana, Pola i Misia, wraz z księżniczką Juhu wyruszają na tajemniczą misję odnalezienia Diabła. Sam Diabeł, ukryty w lesie, z Bogiem przy boku postanawia wyruszyć do miasta, by wykonać możliwie ostatnie zadanie w swoim życiu. Losy tych z pozoru obcych sobie bohaterów, niespodziewanie zaczynają łączyć się, jak łączą się sąsiednie kolory na płótnie. Z całości wychodzi obraz pełen ludzkich pragnień, cierpień, żalu a przede wszystkim zwyczajnej potrzeby, by być w życiu szczęśliwym.

Zawsze przyglądał się z niepokojem, jak sąsiednie kolory powoli się przenikają. Wchłaniały się nawzajem i nigdy później nie były już takie jak przed zatknięciem się ze sobą.

Małecki, w znany już sobie sposób, prezentuje nam bohaterów zwykłych, można by powiedzieć prostych ludzi, jakich spotykamy na ulicy. Jednak każdy z nich, tak jak każdy z nas, niesie ze sobą swój własny bagaż przeżyć, uczuć, problemów. Każdy z nich musi walczyć ze swoimi wewnętrznymi demonami. Jakub Małecki po raz kolejny udowadnia, że nie trzeba niezwykłych bohaterów o tuzinie najrozmaitszych cech i umiejętności, by opowiedzieć historię, która poruszy serca. Autor jest oszczędny w słowach, a mimo wszystko potrafi przekazać nam wszystkie emocje, jakie targają bohaterami powieści. Dodatkowo udowadnia, że nie jest ważne, z jakiej grupy społecznej pochodzi człowiek, bowiem każdy z nas posiada takie same pragnienia, potrzeby, a nawet marzenia. A co najważniejsze, każdy z nas ma do nich pełne prawo.

Zobacz również: Mroczne sąsiedztwo. Znak – recenzja książki. Więcej, mroczniej

Osobiście najbardziej poruszył mnie wątek Leokadii, jej próba walki ze startą bliskiej osoby oraz samo domknięcie jej historii. Finałowa scena bohaterki i jej odwiecznego wroga kormorana wzrusza i napawa nadzieją na lepszą przyszłość. Dobre zakończenie nie dotyczy wyłącznie postaci Leokadii. Ostatnie strony wywołują u czytelnika cały wachlarz emocji; od radości, po zdziwienie, smutek, a nawet złość. Zakończenie, z jakim zostawia nas Małecki, uderza i jeszcze długo po zamknięciu książki nie daje spokoju.

(…) dobrze wiedział, że ważniejsze od prawdy jest to, co ludzie uważają za prawdę. (…) Jeśli nikt nie wie, że twoja żona ma romans, to twoja żona wcale nie ma romansu.

Sąsiednie kolory czarują słowem. Autor przyzwyczaił nas już do swojego pięknego języka, jednak jego najnowsza książka zawiera jeszcze więcej zabawy stylem. Powieść nasycona jest nietypowymi połączeniami, które na pierwszy rzut oka mogą wydać się bez sensu, by po chwili jednak stać się w pełni zrozumiałe. Małecki ze znaną sobie wrażliwością i delikatnością operuje słowem, by z historii zwykłych ludzi wydobyć to, co kryje się w każdym z nas. Autor porusza tematy ważne jak żałoba, tęsknota, depresja czy odkupienie win. Małecki uwrażliwia swojego czytelnika i sprawia, że nie pozostaje on obojętny wobec przedstawianych mu historii.

Zobacz również: Wespertyna – przedpremierowa recenzja książki. Bojowe zakonnice

On sam wiedział, że niedobrze jest być zbyt mądrym. Mądrość przydaje się czasami w bardzo wąskim zakresie (…) ale w domowym życiu, na co dzień, mądrość tylko człowieka rozmiękcza, zabiera mu ochronę przed światem, jaką daje bezmyślność.

Sąsiednie kolory łączą świat żywych i umarłych. Realizm z surrealizmem. Codzienność z niecodziennością. To historia o leczeniu tańcem, mocy słowa, szalonej teorii o stopach i o Bogu, który nie powinien jadać szczawiu. Warto jednak zaznaczyć, że książka ta nie trafi do każdego. Na pewno znajdzie się sporo osób, które odbiją się od tej publikacji. Wśród nich mogą pojawić się także fani autora. Powieść ta bowiem podejmuje zgoła inną tematykę niż chociażby wcześniejsza książka Małeckiego, Święto Ognia. Ja jednak uważam, że Sąsiednie kolory poruszają wszystkie, właściwe struny w ciele. Jako ogromna fanka twórczości Jakuba Małeckiego, z niecierpliwością oczekuje kolejnych publikacji.

Obrazek główny: Okładka książki, Wydawnictwo SQN

Plusy

  • Bohaterowie, z którymi możemy się utożsamić
  • Kompozycja, wspaniały styl i zabawa słowem
  • Jest to po prostu piękna książka poruszająca ważną tematykę

Ocena

10 / 10

Minusy

Katarzyna Florczak

Lubi pisać, czytać, czasem coś namaluje. Zdarza jej się oglądać serial do piątej nad ranem. Fanka starych kryminałów, spaghetti carbonara i zachodów słońca nad morzem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze