Batman. Zagłada Gotham – recenzja komiksu. Gacek spotyka Lovecrafta

W historii popkultury już wielokrotnie spotykaliśmy nieoczywiste, czasami wręcz szalone połączenia, które potem okazywały się wprost genialnymi. I chociaż bardzo chciałbym w tym miejscu rozpisać się o Edycie Górniak i YouTubie, dziś o komiksie Zagłada Gotham, które łączy światy Batmana i Lovecrafta.

Zagłada Gotham to komiks, który ma na karku już kilka ładnych lat. W Stanach ukazał się on 23 lata temu, zaś Polacy po raz pierwszy mogli się zaznajomić z tym niekonwencjonalnym połączeniem cztery lata później, w 2004 roku. Nie spodziewam się więc, że powiem o tym dziele coś, czego do tej pory nie powiedziano. Postaram się jednak przynajmniej nakreślić wam, czemu warto zakupić ten komiks oraz podać kilka powodów, dla których powinniście się trzymać od dzieła Mike’a Mignoli (Hellboy) z daleka.

Zobacz również: Najlepsze komiksy z Batmanem

Od zawsze uważam, że Batman i jego świat pozwalają na sporą dawkę wolności artystycznej i twórczej, w kwestii tworzenie kolejnych, nowych historii osadzonych w Gotham City. Nie wiem, czy to bogata galeria bohaterów, uniwersalność i popularność Nietoperka lub też sama natura jego historii, ale mało który komiksowy świat może mieć tak szeroki wachlarz narracyjny, ale co ważniejsze – jakościowy! 84 lata opowiadania z pozoru w kółko tej samej historii – młody Bruce Wayne traci rodziców, po czym postanawia położyć kres przestępczości jako Człowiek Nietoperz – a wciąż dostajemy istne perełki, natychmiastowe klasyki i dzieła wręcz wybitne, nie tylko w świecie komiksu, ale również innych mediów jak gry i filmy.  Recenzowana tu Zagłada Gotham w mojej ocenie jest kolejnym takim, genialnym dziełem, choć już nie tak uniwersalnym i przystępnym, jak chociażby klasyki w postaci Powrót Mrocznego Rycerza czy Długie Halloween.

zagłada gotham

Akcja ma miejsce w 1928 roku. Bruce Wayne wyrusza na Arktykę, aby odnaleźć zaginionego w tajemniczych okolicznościach badacza. Okazuje się jednak, iż cała ekipa nie żyje, zaś dowódca grupy badawczej popadł w obłęd. Bruce’a zaczyna nawiedzać głos w jego głowie, ostrzegający go o zbliżającym się końcu świata…

Zobacz również: Lovecraft a filmy – trzy ekranizacje, na które warto zwrócić uwagę

Wydaje mi się, iż aby docenić twór Mignoli, trzeba być zarówno fanem Batmana, jak i mitologii Cthulhu, która wbrew wszystkiemu, łatwa do polubienia nie jest. Okultyzm, pradawne bóstwa, gadopodobne potwory, pokręcona fabuła – na Lovecrafta naprawdę trzeba złapać wkrętkę. A trzeba nadmienić, że wszystkie te elementy w Zagładzie oczywiście występują. Powiem więcej – podejrzewam, że sam H.P. Lovecraft mógłby być usatysfakcjonowany tym, jak te wszystkie elementy zostały wykonane w tym komiksie.

zagłada gotham

I dlatego też nie dziwi mnie tak stosunkowo niska ocena tego dzieła na pewnym portalu zrzeszającym lubiących czytać. Dla kogoś, kto nie miał styczności ze światem Cthulhu, Zagłada Gotham będzie komiksem pozbawionym większego sensu. Natomiast Ci, co lubują się zarówno w Batmanie, jak i w mitologii Przedwiecznych, powinni być zachwyceni tym niekonwencjonalnym połączeniem. Twórcy idealnie uchwycili mroczny, ponury, lovecraftowski klimat i przenieśli go na ulice Gotham. Wyjątkowe dzieło!

Plusy

  • Niezwykłe połączenie mitologii Batmana i Cthulhu...
  • Charakterystyczna, pasująca do klimatu kreska

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • ... które raczej przypadnie do gustu jedynie miłośnikom obu tych tworów popkultury
  • Zdarzają się słabsze momenty w scenariuszu
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze