Geiger, tom 1 – recenzja komiksu. Nowe uniwersum superbohaterów!

Sięgając po nowość wydawniczą Nagle! – pierwszy tom komiksu Geiger – byłem przekonany, że czeka mnie historia zbliżona tonem do The Last of Us czy Drogi. Wiecie, poważna historia rozgrywająca się w postapo. Wraz z kolejnymi stronami komiksu okazuje się jednak, że duet Geoff Johns-Gary Frank szarpnęli się na coś znacznie bardziej interesującego i ambitniejszego, niż kolejna smutna i podniosła opowiastka osadzona w upadłym świecie.

Komiks ten okazuje się być bowiem nie tylko wybuchową mieszanką Fallouta, Mad Maxa oraz Dead Rising, ale ma również superbohaterskie zacięcie. Tak, tak – Geiger to także przedstawiciel superhero. I to nie byle jakiego – Johns i Frank przyszli do wydawnictwa Image z pomysłem na nowe, superbohaterskie uniwersum, którego herosi działali w krytycznych momentach historii USA. Począwszy od 1776 roku i wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, poprzez takie wydarzenia jak II Wojna Światowa czy wojna w Wietnamie, kończąc na fikcyjnej przyszłości anno domini 2050, w której żyje protagonista recenzowanego tu komiksu. Osiem ważnych wydarzeń z kart dziejów USA, ośmiu superbohaterów, a ich nazwa to Bezimienni. Pomysł szalony, lecz niezwykle intrygujący. A teraz, znając już kunszt obu panów po lekturze pierwszego tomu tego uniwersum, pomysł, którego dalszej realizacji wprost nie mogę się doczekać.

Zobacz również: Parker, tom 1 – recenzja komiksu. John Wick w stylu noir

geigerPowróćmy jednak do Geigera. Jak wspomniałem, akcja dzieje się w 2050 roku. Stany Zjednoczone są zniszczone wojną nuklearną. My natomiast śledzimy losy dwójki rodzeństwa, które ucieka z władanego przez Króla Las Vegas (nie, nie tego Króla) z niezwykle ważną walizką. Na swojej drodze spotykają Świecącego Człowieka – postrach pustkowi, swoistego boogeymana, widmo, zjawę, mit. Nie jest on jednak tak zły, jak przedstawiają go legendy… Już na początku komiksu dowiemy się, że za Tariqiem – bo tak miał na imię przed nuklearną apokalipsą – stoi tragiczna historia, a sam bohater nosi na swych barkach nie tylko dwa, metalowe pręty, ale również i spory bagaż emocjonalny. Geiger postanawia pomóc rodzeństwu w potrzebie, choć oznacza to narażenie się na wiele niebezpieczeństw.

Zobacz również: The Last of Us – recenzja serialu. Co łączy adaptację od HBO z Silent Hill?

Scenariusz pierwszego tomu Geigera zapewnia czytelnikowi cały wachlarz emocji i wrażeń. Jest miejsce na dramat, jest miejsce na akcję, a także i na inteligentny humor. Nie chcę mówić, że to dzieło kompletne i bez wad, bo Geiger zdecydowanie takie posiada. Najnowsza pozycja wydawnictwa Nagle! nie ustrzegła się kilku scenariuszowych głupotek, które trzeba przyjąć z lekkim przymrużeniem oka. W ogólnym rozrachunku jednak, jest to rozrywka z najwyższej półki i swego rodzaju wprowadzenie do niezwykle ambitnego projektu, będącego powiewem świeżości w świecie komiksu.

geiger

Dodatkowo, twórcy przygotowali 80-stronicowy dodatek, zawierający 10 historii osadzonych w uniwersum Bezimiennych. Znakomita większość z nich dotyczy postnuklearnego Las Vegas, jego dzielnic oraz ich głów. Dostaniemy też krótką historyjkę o tym, jak Geiger przygarnął swojego dwugłowego psa, Barneya, a także pierwsze, głębsze spojrzenie na dwóch Bezimiennych – nieśmiertelnego Redcoata, ściśle związanego z Rewolucją Amerykańską, a także Junkyard Joe, cyborga stworzonego za czasów wojny w Wietnamie. Jest to naprawdę interesujący dodatek, dający czytelnikowi szerszą perspektywę świata przedstawionego. Oby projekt Bezimiennych rzeczywiście wypalił, a takie jakościowe dodatki pojawiały się w nim częściej.

Jestem wielkim fanem klimatów postapo, tak więc istniała nikła szansa, że nie polubię Geigera. Nuklearne pustkowia, choroby popromienne, zmutowane zwierzęta i szaleńcy – to jest to, co fani Fallouta czy Mad Maxa lubią najbardziej. Nie spodziewałem się jednak tak odjechanego i niezwykle ambitnego projektu. I im dłużej o nim myślę, tym bardziej chciałbym kiedyś zobaczyć jego ekranizację. Tymczasem musimy uzbroić się w cierpliwość i czekać na rozwój uniwersum Bezimiennych – oby szybciej niż później!

Plusy

  • Ciekawy (i szalony) świat przedstawiony
  • 80-stronicowy dodatek z historiami osadzonymi w uniwersum...
  • Świetna kreska

Ocena

8.5 / 10

Minusy

  • Kilka scen, na które zdecydowanie trzeba przymknąć oko
  • ... choć kilka z nich jest wyraźnie słabszych od pozostałych
Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze