Super Mario Bros. Film – recenzja filmu. Klątwa Minionków

Super Mario Bros. Film czyli twór od którego zaczęło się wszystko jeśli chodzi o temat gradaptacji kinowych. Dzieło absolutnie dziwne, istny potwór Frankensteina, który to w 1993 przecierał pierwsze szlaki dla filmowych adaptacji gier. Absolutny pionier i prekursor, jednocześnie królik doświadczalny, na którego błędach uczą się twórcy po dziś dzień. Co było raczej do przewidzenia, dzieło w reżyserii Rolanda Joffe i Deana Semlera z oryginalną grą wspólnego miało niewiele. Jednak ja bez wątpienia ów film doceniam, ponieważ nie miał łatwego zadania, a i miejscami prezentuje widzowi naprawdę ciekawe pomysły i rozwiązania. Choć nie było to dzieło idealne to warto wziąć pod uwagę, że adaptacje gier w kinie po dziś nie cieszą się raczej dobrą sławą, oscylując raczej między bardzo złe, a aż tak złe, że aż dobre. Czy zatem powrót sympatycznego hydraulika Mariana po 30 latach do kin możemy uznać za sukces?

Tym razem za przeniesienie maskotki Nintendo na wielki ekran odpowiada studio Illumination znane przede wszystkim ze stworzenia żółtych czarcich pomiotów uzależnionych od bananów i służby złej sprawie, znanych również jako Minionki. Nie ukrywam, że bardzo obawiałem się jak wyjdzie Super Mario Bros. Film, ponieważ animacje od tych twórców cieszą oko warstwą wizualną, tak scenariusze i przesłanie pozostawiają wiele do życzenia. W najlepszym przypadku będące po prostu durną stratą czasu, w najgorszym zaś szkodliwym ogłupiaczem, którego zwyczajnie nie powinno pokazywać się dziecku. Jak wyszło tym razem? Jeśli chodzi o wyniki box office mamy do czynienia z totalnym rozbiciem banku i komercyjnym sukcesem. Film wszak na ten moment zarobił już ponad 1 miliard dolarów, a nawet nie zdążył zadebiutować na każdym ze światowych rynków. Czy jednak dobre zarobki świadczą o jakości tego kinowego przedsięwzięcia? Cóż, tutaj mamy do czynienia z arcyciekawym przypadkiem.

Zobacz również: Star Wars Jedi: Ocalały – recenzja gry. Najlepsze Gwiezdne Wojny ostatnich lat?

Super Mario Bros. Film opowiada historię, w której uwielbiany przez nas Marian wraz ze swoim bratem Luigim postanawiają przejść na swoją własną działalność jako hydraulicy. Widz ma okazję zobaczyć materiał jakim chłopaki reklamują się w telewizji i cóż, dla stęsknionych za oryginalnym głosem włoskiego hydraulika pojawi się tu jedyna okazja by go usłyszeć co zostaje jednak sprowadzone do głupiego żartu i robione jest tak absolutnie ze wszystkim przez cały film. Ciemnota scenariuszowa jest tu bowiem nieprzeciętna, wykraczająca poza jakąkolwiek tolerancję. Film studia Illumination traktuje swoich widzów jak debili, dzieci jak małych, którzy nie zasługują na bajkę z jakościową historią (Boskim Ideolem w tej kwestii zdecydowanie tegoroczny Kot w Butach) zaś ich rodziców jako dużych, ponieważ musieli oni stracić czas i pieniądze aby udać się na seans wątpliwej jakości przygód Mariana.

O ujemnej wartości intelektualnej historii ujętej w Super Mario Bros. Film niech najlepiej świadczy fakt iż w owej opowieści tytułowi bohaterowie są od początku do końca całkowicie zbędni (czyżby mrugnięcie okiem do fanów Poszukiwaczy Zaginionej Arki?), ba mało tego, bez udziału Mario najpewniej wszystko potoczyłoby się lepiej. Ogólnie rzecz ujmując postaci w tym filmie wołają o pomstę do nieba, bowiem wycięte są one z kartonu. Księżniczka Peach to podręcznikowy przykład Marry Sue, Luigie to głównie słabej jakości comic relief, Bowser jest po prostu zły, choć za największego złoczyńę w tej historii powinniśmy raczej uznać Mario. Przy okazji wspomnienia o bohaterach warto omówić temat polskiej lokalizacji w której niestety trudno wyzbyć się wrażenia iż bardziej niż postaci, nasi rodacy próbowali odegrać oryginalnych aktorów w ich interpretacji bohaterów wywodzących się z marki Nintendo.

Zobacz również: Strażnicy Galaktyki: volume 3 – recenzja filmu. Ostatni sentymentalny taniec

W ogóle przez cały seans trudno nie oprzeć się wrażeniu iż ogląda się to samo po raz kolejny, ot co najwyżej w innych ciuszkach. Mamy tu bowiem zbiór wszystkiego co najgorsze w animacjach od twórców Minionków. Zaczynając od oparcia humoru w filmie głównie na przemocy i tym, że bohaterom dzieje się krzywda, kończąc zaś na absolutnie bzdurnym morale w który w wolnej interpretacji brzmi mniej więcej tak – Jeśli osiągniesz w życiu sukces, rodzina w końcu Cię doceni i będzie szanować, co jest raczej w porządku – ten morał jest daleki od w porządku, zwłaszcza iż sukces życiowy Mariana w tym scenariuszu jest z goła wątpliwy. Wielka szkoda, bo choć film zarabia, co świadczy raczej o potężnej mocy marki Nintendo niż o wysokiej jakości tejże produkcji, to nie sądzę by Super Mario Bros. Film zapisał się złotym zgłoskami w całej historii kina czy chociaż filmowych adaptacji jak jego poprzednik z 93 roku.

Wszystkie grafiki wykorzystane w recenzji pochodzą z materiałów prasowych Super Mario Bros. Film

Plusy

  • Animacja wizualnie piękna, zachwyca niejednokrotnie...
  • Peaches, peaches, peaches...
  • Lumilee niczym Shopenhauer...

Ocena

2 / 10

Minusy

  • ...niestety nie odciąga to uwagi od prymitywnego scenariusza, szkodliwego przekazu i żenującego humoru
  • ...którego niestety polski dystrybutor nas pozbawił
  • ...na dłuższą metę okazuje się tylko ponurym żartem, który reprezentuje uczucia pozostające w widzu po seansie
Tymoteusz Łysiak

Entuzjasta popkultury, który najpewniej zamiast kolejnego "Obywatela Kane" wolałby w kinie więcej produkcji w stylu "Toksycznego mściciela". Fan dziwności, horroru, praktycznych efektów, kociarz, psiarz i miłośnik ludzi. W grach lubujący się w satysfakcjonującym gameplay'u. Życie teatrem absurdu.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze