Rewia – recenzja spektaklu. Show na zgrabnych nóżkach

Teatr Pijana Sypialnia znany jest ze swoich muzycznych spektakli. Tym razem artyści wzięli na warsztat rewię. Inspirując się tą formą zaprosili publiczność do domu rodziny Rewia, która brzydzi się wszelkim sensem i logiką. Uwielbia natomiast piosenki. Rewia w reż. Staszka Dembskiego i ze znakomitymi jak zawsze piosenkami Sławka Narlocha zaprezentowała się premierowo 26 maja w Ursynowskim Centrum Kultury Alternatywy.

Rewia swoje początki bierze w paryskich kabaretach. To widowisko luźno lub w ogóle ze sobą niepowiązanych krótkich scenek humorystycznych, piosenek i tańca. Wszystko ma być lekkie, zabawne, świecące i kolorowe. W Polsce ta forma rozrywki była szalenie popularna w latach 20. i 30. XX w. Rewia Teatru Pijana Sypialnia jest historią dosyć osobliwej rodziny o takim samym nazwisku jak tytuł sztuki, która we wszystkim co robi kieruje się zasadą nonsensu.

Rewia
Fot. Paweł Balejko

Piosenek, tańca i kostiumów (Aleksandra Gajek) z cekinami jest tu sporo, ale mamy jednak również pewną oś narracji przerywaną muzycznymi utworami. Struktura ma więc formę bliższą spektaklowi muzycznemu niż rewii. Piosenki z tekstem Sławka Narlocha i muzyką Daniela Zielińskiego są najlepszą częścią widowiska – zabawnie błyskotliwe i wciągające publiczność. Do tego mamy bardzo efektowną i energiczną choreografię Blanki Miętkiewicz, nawiązującą do kabaretowych układów tanecznych. Natomiast sceny pomiędzy piosenkami są mało dynamiczne, dialogi się dłużą i przez to poruszane wątki są rozwleczone. Podobnie działają jingle wyskakujące jak królik z kapelusza w środku konwersacji ilekroć ktoś użyje słowa „sens” lub „żart”. Bardzo ciekawy pomysł, ale są one nieco za długie (zwłaszcza pierwszy, bardziej liryczny).

Zobacz również: 1989 – recenzja spektaklu. Za czym te kolejki?

Wolałabym również, żeby zamiast ciągłego mówienia o porzuceniu sensu i logiki, twórcy mi to pokazali. Wstęp ojca rodziny o zasady rewii i spektaklu jest zupełnie zbędny. Kilka minut później są one ponownie prezentowane w piosence. Znakomicie działa druga część widowiska, w której faktycznie mamy absurd na absurdzie. Ledwo widzowie zdążą się oswoić z jednym niecodziennym pomysłem, zaraz podsuwany jest kolejny. Finał natomiast przerasta najśmielsze oczekiwania i zostawia publiczność rozbawioną do łez.

Rewia
Fot. Paweł Balejko

Rodzina Rewia składa się z dosyć ekscentrycznych osób o szczególnych upodobaniach i cechach charakteru. Każda z kreacji aktorskich jest bardzo wyrazista i ma swoje wybitne momenty. Są natomiast dwie wyjątkowe role, które należy wspomnieć: Aleksandra Dudczak jako Blansz i Adam Hadi jako Karaś (i niezrównany gość specjalny w finale). Te postaci są znakomicie skomponowane. Każdy najmniejszy gest i ruch idealnie wpasowują się i podkreślają charakter postaci. Dudczak i Hadi są unikalnie zabawni a przy tym precyzyjni w prezentowanej roli zarówno aktorsko jak i wokalnie. A na premierowym spektaklu nie wszystkim udało się czysto wykonać swoje partie, zwłaszcza solowe.

Zobacz również: Alicji Kraina Czarów – recenzja. Zaklęta w czasie

Rewia Teatru Pijana Sypialnia to ciekawe i bardzo zabawne przedstawienie zainspirowane formą kabaretowego show. Szaleństwo sceniczne i zwłaszcza spektakularny finał opłaciły się – widzowie rozchodzą się nucąc pod nosem świeżo nauczoną piosenkę.

Plusy

  • Piosenki
  • Włączanie publiczności w spektakl
  • Postaci Blansz i Karasia

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Mało dynamiczne dialogi
  • Nieczyste wokale
  • Niepotrzebny wstęp
Kinga Senczyk

Kulturoznawczyni, fanka teatru muzycznego, tańca i performansu a także muzyki i tańca tradycyjnego w formach niestylizowanych. Sama tańczy, improwizuje i performuje. Kocha filmy Bollywood, francuskie komedie i łażenie po muzeach. (ig: @kinga_senczyk)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze