1989 – recenzja spektaklu. Za czym te kolejki?

Najbardziej rozchwytywany spektakl tego sezonu w Polsce! Bilety wyprzedają się w kilka godzin. Nazywany polskim Hamiltonem. 1989 w reż. Katarzyny Szyngiery to koprodukcja Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego i Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, która zdobywa polskie sceny przebojem. W ramach objazdów festiwalowych musical zawitał na scenę Teatru Dramatycznego im. Gustawa Holubka w Warszawie, gdzie odbywają się 43. Warszawskie Spotkania Teatralne. Jeśli jeszcze zastanawiacie się czy warto obejrzeć – zdecydowanie TAK!

1989 to wielka historia strajków, walki z dyktaturą i przemian ustrojowych opowiedziana indywidualnymi losami jej świadków i poruszycieli. Ten spektakl zapisze się złotymi literami w historii polskiego teatru tak jak historia, którą opowiada. Ewidentna i jawna inspiracja amerykańskim musicalem Hamilton Lina-Manuela Mirandy została świetnie wykorzystana. Poza rapowaną opowieścią o rewolucyjnym momencie historycznym mamy również genialnie wplecione cytaty muzyczne. Także inscenizacja niektórych postaci posiada charakterystyczny rys dla bohaterów spektaklu o wojnie secesyjnej (np. Aleksander Kwaśniewski, który pojawia się na scenie śpiewając swoje imię w rytm piosenki Alexander Hamilton). Wszystko jednak jest bardzo inteligentnie i twórczo wplecione. Polska produkcja jest zupełnie niezależnym i oryginalnym przedstawieniem najwyższej klasy. Twórcy wykorzystali wszystko co najlepsze i stworzyli arcydzieło.

Przyznam się, że ze szkolnych lekcji na temat najnowszej historii Polski wyniosłam tylko to, że był komunizm, pojawił się Wałęsa i skończył się komunizm. Później jedynie nadgorliwi starają się nadrobić systemowe braki edukacyjne. Jeśli nie przez książki to chociaż za pomocą filmów. Wspominam o tym dlatego, że 1989 ma bardzo duży walor edukacyjny – opowiada o wciąż mniej znanych bohaterach i bohaterkach i to językiem, który zachęca do samodzielnego zgłębiania tematu.

Zobacz również: Czarny Szekspir – recenzja. Lekcja (z) historii

Musical jest wręcz najeżony odniesieniami to kultury popularnej, literatury, historii, muzyki zarówno sprzed 1989 roku jak i wybiega do czasów nam współczesnych. Wychwycić można znane motywy muzyki popularnej, klubowej czy klasyków światowego i polskiego rapu (np. Policeman Kamala). Obok Stanisława Barei wspomina się Lecha i Jarosława Kaczyńskich, Elżbietę Jaworowicz oraz Kanye Westa. Scena standardowego polskiego wesela z disco polo i zabawami skontrastowana z chochołem (a raczej chocholicą) na tle autentycznych nagrań SB z posiedzenia przedstawicieli komunistycznej partii i opozycji w Magdalence jest prawdziwym majstersztykiem. 1989 to studnia bez dna. Spektakl można obejrzeć nawet dziesięć razy i za każdym razem odkryje się coś nowego.

1989
fot. Bartek Barczyk

Znakomita scenografia Mileny Czarnik pozwala na wprowadzenie wielu planów inscenizacyjnych, które dodają głębi opowiadanej historii. Widzimy akcję, która rozgrywa się równocześnie na kilku poziomach i płaszczyznach. Nie zabrakło kultowych atrybutów tamtego okresu jak pralka Frania czy Fiat 126p czyli tzw. „maluch”  Razem z barwnymi kostiumami Arka Ślesińskiego tworzą świetną wizytówkę lat 80. i samych postaci. Ruch sceniczny i choreografia Barbary Olech fantastycznie wypełniają tę przestrzeń, która znajduje się w ciągłym ruchu. Imponujące sceny pojedynków tanecznych, choreografii grupowej i indywidualnej są bardzo widowiskowe. Dzięki temu spektakl jest dynamiczny i ogląda się wszystko z zapartym tchem. Jest również kilka momentów, w których chciałoby się dołączyć na scenie do artystów. Musical wciąga od pierwszych taktów i mimo aż 3-godzinnego show, pozostawia poczucie niedosytu.

Zobacz również: Arka i ego – recenzja. Raj bez happy endu

Spektakl 1989 jest zbudowany w zasadzie z samych piosenek. Utwory autorstwa Andrzeja „Webbera” Mikosza, Marcina Napiórkowskiego, Patryka „Bobera” Boberka, Antoniego Sztaby, Adama „Łony” Zielińskiego i wykonane przez znakomity zespół (Piotr Bolanowski, Jasiek Kusek, Jarosław Pakuszyński, Wojciech Długosz) porywają z siedzeń. Dzięki odniesieniom do  konkretnych motywów muzycznych ścieżka dźwiękowa nie jest tylko tłem dla słów, ale również bohaterem spektaklu. Wprowadza swój komentarz i szersze znaczenia. W ten sposób działa chociażby motyw z Alors on danse. Stromae mówi o muzyce i tańcu jako narzędziu wyładowania silnych emocji, poczucia niemocy i frustracji wobec spirali presji życia i ludzkich katastrof. Na scenie natomiast widzimy trzy bohaterki – Danutę Wałęsę, Grażynę Kuroń i Krystynę Frasyniuk – które nie pragną niczego innego jak normalnie wyjść na miasto ze znajomymi i dobrze spędzić czas. Coś tak zwykłego staje się nieosiągalne, gdy ich partnerzy przebywają w więzieniu a one same są zdane tylko na siebie, bacznie obserwowane przez służby bezpieczeństwa.

Ogromnym atutem spektaklu 1989 jest podkreślenie postaci kobiecych. Ciche bohaterki tamtych wydarzeń, które również były poddawane dyskryminacji, inwigilacji, zwalniane z pracy, ośmieszane i poniżane na równi ze swoimi mężami, wreszcie mogą zaistnieć i opowiedzieć o tamtych wydarzeniach ze swojej perspektywy. Są to: Danuta Wałęsa (Karolina Kazoń), Krystyna Frasyniuk (Agnieszka Kościelniak), Grażyna Kuroń (Magdalena Osińska), Alina Pieńkowska (Karolina Kamińska), Henryka Krzywonos (Dominika Feiglewicz), Anna Walentynowicz (Małgosia Majewska), Zofia Romaszewska (Julia Latosińska). Każda z nich to również fenomenalna kreacja aktorska. Artystki świetnie wykonują swoje partie wokalne i choreograficzne. W wielu przypadkach wcielają się w kilka różnych ról w czasie całego spektaklu.

Zobacz również: Alicji Kraina Czarów – recenzja. Zaklęta w czasie

Również postaci męskie są świetnie zagrane. Mateusz Bieryt jako Władysław Frasyniuk i Marcin Czarniak w roli Jacka Kuronia stworzyli wyraźne postaci. Nieco bardziej komediowo zaprezentowali się Rafał Szumera jako Lech Wałęsa oraz Antek Sztaba w roli Aleksandra Kwaśniewskiego. Nie mniej każda z tych kreacji jest wybitna i zapada w pamięć. Nieco osobliwie została napisana postać Jaruzelskiego sportretowana przez Rafała Dziwisza. Generał odpowiedzialny za wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku jest przedstawiony dosyć rubasznie i zupełnie niegroźnie. Widać w tym inspirację kreacją króla Jerzego III w Hamiltonie, jednak historyczna rola polskiego dowódcy została trochę za bardzo rozmyta.

Siłą scenariusza Marcina Napiórkowskiego, Katarzyny Szyngiery oraz Mirosława Wlekłego jest przedstawienie postaci historycznych z ich różnicami charakterów i poglądów. Oni przecież również między sobą rywalizowali ścierali się i kłócili. Dzięki temu schodzą z pomników i nabierają krwi i kości. Historia znana dosyć ogólnikowo (o ile w ogóle) zwłaszcza wśród młodzieży ma dzięki temu szansę przebić się do kultury mainstreamowej.

Zobacz również: Irena – recenzja spektaklu. Sztuka a historia

1989 jest jednym z tych spektakli, które obowiązkowo trzeba zobaczyć. Nie tylko ze względu na temat. Katarzyna Szyngiera z całym zastępem twórców wykonała milowy krok w historii polskiego musicalu. Jest to bardzo obiecujące dla rodzimych twórców. Szybko wyprzedawane terminy są dowodem na to, że polska publiczność chce oglądać nie tylko tytuły ściagane z Broadway’u czy West Endu. Wreszcie ten spektakl pokazuje jak z powodzeniem inspirować się zachodnimi utworami, pozostając oryginalnym. A więc widzowie: do teatru!

Plusy

  • Genialna muzyka - kompozycja, aranż, teksty piosenek, wykonanie wokalne
  • Bardzo mocno podkreślona perspektywa kobieca
  • Mnóstwo wtrąceń z kultury popularnej, historii, literatury również współczesnej

Ocena

10 / 10

Minusy

  • Generał Jaruzelski jako niegroźna i rozmyta historycznie postać
Kinga Senczyk

Kulturoznawczyni, fanka teatru muzycznego, tańca i performansu a także muzyki i tańca tradycyjnego w formach niestylizowanych. Sama tańczy, improwizuje i performuje. Kocha filmy Bollywood, francuskie komedie i łażenie po muzeach. (ig: @kinga_senczyk)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze