To, czego nie mówię – recenzja książki. Bo o tym trzeba mówić!

Reklamuje się ją jako idealną dla fanów twórczości Kathleen Glasgow. Rzeczywiście tematyka jest taka sama – dorastanie, problemy relacyjne czy samookaleczenia. Czy jednak napisano ją na podobnym poziomie?

To, czego nie mówię rozpoczyna się zaraz po nieudanej próbie samobójczej. Alice trafia wtedy do specjalnego ośrodka, podczas gdy jej młodsza siostra i zarazem nasza główna bohaterka Lily pozostaje w szkole i mierzy się z konsekwencjami tego wydarzenia. Niestety ona sama nie czuje się do końca normalna. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy w szkole pojawia się nowy chłopak – Micah. Fabuła brzmi znajomo, nie tylko zresztą przez powieści Kathleen Glasgow, ale generalnie nie wyróżnia się znacznie w literaturze młodzieżowej. Lily jest pod wieloma względami typową szarą myszką, która świetnie się uczy i jest introwertyczna. Trzeba jednak przyznać, że kilka ciekawych rzeczy odróżnia ją od tej klasycznej wersji głównej bohaterki. Po pierwsze, chorobliwie skubie swoją skórę i wydrapuje jej niedoskonałości. Jest to forma samookaleczania, którą często bagatelizujemy. Okazuje się, że ogrom nastolatków drapie się na tle nerwowym, a niejednokrotnie towarzyszą temu inne, poważniejsze zaburzenia. Poza tym, Lily bardzo rzadko kieruje uwagę czytelnika na swój wygląd. Chociaż nie przeczę, że samoocena młodych ludzi to ważny i aktualny temat, motyw porównywania prostych włosów do loków czy szczupłych do grubszych był już przemielony setki razy. Siedzimy głównie w głowie Lily i to duży plus.

Zobacz również: You’d be home now – recenzja książki. Tak się pisze o uzależnieniach!

To, czego nie mówię to przede wszystkim prawdziwy i bolesny obraz dziewczyny, która ma być idealna. Ma najlepsze oceny, wygrywa wszystkie konkursy i nigdy nie zawodzi swojej rodziny. Okazuje się, że w takim przeciążeniu można tkwić tylko czasowo. Kiedy Lily popełnia pierwsze błędy, ta wizja załamuje się. Pojawiają się też wątpliwości: co jeśli postrada zmysły, jak jej starsza siostra? To napięcie nieźle oddają drobne zabiegi stylistyczne: liczne skreślenia niewypowiedzianych zdań, wiersze między rozdziałami, posty z mediów społecznościowych. Szczerze mówiąc, te ostatnie z reguły mi przeszkadzają. Tutaj jednak służą bardzo konkretnym celom. Jeśli chodzi o wiersze, warto wspomnieć, że Lily to obiecująca poetka. Mój ulubiony wątek dotyczy właśnie sztuki, ponieważ wspólnie z nowym uczniem muszą stworzyć projekt na zaliczenie. To, na co ostatecznie wpadną, da do myślenia i Lily, i czytelnikom.

Jak to zwykle bywa z amerykańskimi młodzieżówkami, najbardziej zabolał mnie finał. A może finały, bo To, czego nie mówię kończy się jakieś trzy razy. Dwa punkty kulminacyjne są oczywiście mocno filmowe. Miały sprawić, że będziemy bać się o zdrowie i życie bohaterów, ale umówmy się – wiemy doskonale, do czego doprowadzą. I nie chodzi tylko o to, że w tani sposób próbuje się nam zagrać na emocjach. Do mnie podprogowo doszedł też niebezpieczny sygnał, że autorka chyba dała się trochę ponieść tej fantazji, w której trafienie do szpitala równa się naprawienie wszystkich problemów. Bo jeśli spory relacyjne rozwiązują się przy szpitalnym łóżku, to nie ma w tym wielkiej odwagi czy pracy. Liczyłam po cichu, że tak dobrze skonstruowana fabuła i tak realni bohaterowie, dadzą nam trochę bardziej… życiowe zakończenie.

Zobacz również: Girl in Pieces – recenzja książki. Głos nastoletniej samotności

Mam jeszcze jedną luźną myśl, ale nie chce kierować jej bezpośrednio w stronę książki To, czego nie mówię. To chyba mój problem z większością takich pozycji, które przeczytałam. Amerykańskie społeczeństwo jest szalenie różnorodne – kolory skór, wyznania, sytuacje ekonomiczne… Jednak każda z tych bohaterek jest biała, ładna, introwertyczna (często też nieśmiała) i pochodząca z względnie „normalnego” domu. Nie twierdzę, że nie ma wyjątków. Trudno jednak zaprzeczyć, że taka bohaterka była eksplorowana setki razy. A co z jej przebojową przyjaciółką (bo jeśli dobrze kojarzę, każda taką ma)? Co z Alice, która była ekstrawertyczna, głośna i ostatecznie podcięła sobie żyły, bo, jak się okazało, miała chorobę dwubiegunową? Gdzie są książki o nich?

Ostatecznie muszę przyznać, że lektura To, czego nie mówię, była zadowalająca pod wieloma względami. Mamy tu świetną historię, wiarygodnych bohaterów i przejmujący obraz nastolatków, którzy mierzą się z dorastaniem i swoim zdrowiem psychicznym. Nawet jeśli potrzebujesz pomocy, nie jesteś zepsuty czy wybrakowany – to piękne przesłanie rekompensuje schematyczne pomysły i hollywoodzkie zakończenie.

To, czego nie mówię

Autor: Erin Stewart
Tłumaczenie: Ewa Bobocińska
Wydawca: Jaguar
Premiera: 12 lipca 2023
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 400
Cena: 34,90 zł

Powyższa recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Jaguar. Źródło obrazka głównego: wydawnictwo Jaguar.

Plusy

  • Piękne przesłanie
  • Wiarygodni bohaterowie
  • Oryginalny i poruszający wątek o sztuce

Ocena

7 / 10

Minusy

  • Hollywoodzkie zakończenie
  • Schematyczne pomysły
Agata Kowalczewska

Wychowana na fantastyce, od niedawna zakochana również w reportażach. Choć książki stoją wysoko na liście jej hobby, są na niej również dobre filmy, seriale i puby z planszówkami.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze