Jestem zdania, że najlepsze kryminały trafiają do nas ze Skandynawii. Kiedy więc zobaczyłam zapowiedź książki Selmy Lagerlöf, która w tytule miała słowo skarb, a w opisie obietnicę tajemnicy… Nie mogłam się powstrzymać i sięgnęłam po Skarb pana Arnego prosto z pogranicza literatury pięknej oraz realizmu magicznego.
Poniższy tekst powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem
Media Rodzina.
Skarb pana Arnego to powieść napisana w połowie ubiegłego stulecia, której akcja rozgrywa się w skutej lodem Norwegii. Bogaty duchowny zostaje zamordowany wraz z rodziną, co wstrząsa całym miastem. Mordercy zabierają z plebanii kufer pełen monet i znikają, nieświadomi pozostawienia za sobą jednej ocalałej dziewczyny. Pozbawiona domu bohaterka – Elsalill – stanowi ciągłe przypomnienie, że mordercy wciąż pozostają na wolności. Miasto tymczasem jest odcięte od świata z powodu zamarzniętego morza.
Zobacz również: Najlepsze książki na zimowe wieczory
Literatura piękna tamtego okresu ma to do siebie, że mocno podkreśla moralność swoich bohaterów. Także i w tej pozycji właśnie dylemat moralny jest najistotniejszym elementem, który pcha całą fabułę do przodu. Tożsamość morderców bowiem niby pozostaje tajemnicą, ale każdy rozgarnięty czytelnik szybko ich namierzy. Intryga rozchodzi się nie o ich odnalezienie, ale o decyzję – czy należy ich ukarać, czy bezpieczniej jest pozwolić im zbiec ze skarbem?
Elsalill przetrwała napad, a teraz próbuje na nowo ułożyć sobie życie mimo traumy, żalu oraz ciężkich warunków życia. Znajduje światełko w tunelu w sir Archiem, który zwrócił na nią uwagę, szybko stając się obiektem jej uczuć. Kiedy tylko lód na morzu stopnieje, ukochany zabierze ją ze sobą do Szkocji i obsypie diamentami. Zanim jednak to się wydarzy, dziewczyna musi rozliczyć się ze swoją przeszłością. Wszędzie widzi bowiem zamordowaną przybraną siostrę, której duch nie może spocząć z powodu braku kary wymierzonej zabójcom. Młoda kobieta więc jest rozdarta pomiędzy tym, co słuszne, a jej własnym szczęściem u boku sir Archiego.
Zobacz również: A jeśli jesteśmy złoczyńcami – recenzja książki. E tu, Brute?
Przyznaję, że na początku książki miałam trochę skojarzeń z moralizującymi lekturami z liceum. Niezbyt ciągnął mnie taki powrót do przeszłości, ale na szczęście uczucie szybko minęło. Skarb pana Arnego czyta się bardzo szybko mimo moralnego obciążenia głównej bohaterki. Krótkie rozdziały i wartka akcja sprzyjają utrzymaniu skupienia. Na dodatek pojawia się też drugi punkt widzenia obok głównej bohaterki – Torarin, który znajduje się w podobnej sytuacji wyjściowej, ale spotyka inne przeciwności. Takie zestawienie wypada bardzo świeżo, a jednocześnie jest subtelnie wplecione w historię, stanowiąc jedynie dodatek do postaci Elsalill.
Wspomniany we wstępie realizm magiczny też wypada satysfakcjonująco. Na kartach powieści przewijają się umęczone duchy, które są mocno odseparowane od realnego świata. Opisane nieco szczątkowo, wciąż prezentują się bardzo wyraziście i dzięki nim rozumiemy wagę działań głównej postaci. Do tego możemy dodać rodzimy folklor oraz wierzenia, że natura sprzyja sprawiedliwości. Ta niemal romantyczna wizja przyjemnie dopełnia chłodny krajobraz i motywuje do działania nieco przesądnych mieszkańców miasta.
Zobacz również: Zaginiona – recenzja książki. Gdzie jesteś Anniko?
Najsilniejszym punktem historii jest jednak zakończenie – którego naturalnie nie zdradzę. Powiem tylko, że dzięki niemu należycie wybrzmiewa przekaz opowieści i to właśnie dlatego Skarb pana Arnego zajmie honorowe miejsce na półce. Choć ostatecznie nie jest to kryminał, to wciąż świetna, dobrze napisana intryga, która nie traci na znaczeniu. Z przyjemnością przeniosę się jeszcze raz do skutego lodem miasta.
Obrazek główny: Kolaż z okładką książki/Media Rodzina.
Tytuł: Skarb pana Arnego
Autor: Selma Lagerlöf
Wydawca: Wydawnictwo Media Rodzina
Premiera: 27 września
Ilość stron: 144
Oprawa: Twarda