Sex Education – recenzja 4. sezonu. Szczytująca forma

Sex Education 4 po raz ostatni ukazuje perypetie młodzieży z Moordale. Czy nowy sezon spełnia oczekiwania?

Sex Education 4 rozpoczyna się od monologu Gillian Anderson, który podsumowuje wszelkie wydarzenia z serialu. To podkreśla jak wiele zwrotów akcji i niespodziewanych wydarzeń zaszło. To doprowadziło mnie do natychmiastowego wniosku, że zakończenie historii na sezonie czwartym jest niezwykle rozsądnym posunięciem. Pytanie jakie przyszło chwilę po tym rozważało, jak wątki musiałyby się potoczyć, by klamra kompozycyjna odpowiednio wybrzmiała i spięła fabularną całość.

Fenomenem serialu od zawsze była otwartość na problemy natury seksualno-egzystencjalnej dosłownie każdego. Kolejne sezony dostarczały co raz to nowsze postaci, które prezentowały najrozmaitsze komplikacje związane z ich orientacją, płcią, czy też samooceną. Projekt Netflixa górował pod kątem tego, że sam stworzył niejaką formę terapeutyczną, po którą może sięgnąć każdy. Mnogość ukazanych problemów podkreśla, że nie jesteśmy z nimi sami i jak najbardziej jest to częścią naszego człowieczeństwa. Najnowsza odsłona pogłębia tę kwestię, serwując momenty, które z pewnością zadowolą niejednego fana.

Zobacz również: Najlepsze seriale Netflixa

Dojrzałość, z jaką prezentowane jest podejście do szczerych rozmów i rozwiązywaniu problemów, zdaje się być jak zwykle wzorowa. Oczywiście nowe przygody Otisa Milburne’a mają również wady. Początek, w którym widzimy skrajne zachowania niektórych osób jest w stanie wywrzeć wrażenie pewnego przekoloryzowania. Zdaje się to jednak celowe, gdyż z czasem karty zostają kolejno ujawniane, podkręcając bardziej dramatyczny wydźwięk historii. Z resztą przywykliśmy już do tej formy, więc nie traktuję tego jak czegoś rażącego.

Sex Education 4
Fot. Kadr z serialu Sex Education 4

Cieszy mnie fakt, że seria nie boi się ryzyka. Scenarzyści wrzucają naszych bohaterów w wir problemów, gdzie happy end nie jest oczywistym zakończeniem. Fakt, że historia nie będzie miała dalszego ciągu utwierdza mnie w przekonaniu, że potencjał jaki niósł ze sobą projekt, został już w pełni wykorzystany. Wiele wątków zasługiwało na domknięcie już dawno temu i nieraz frustracje wylewały się, gdy określone wydarzenia wciąż były odkładane w czasie. Tu twórcy zaserwowali świetne rozwiązanie, gdyż zmieniamy nasze otoczenie i lądujemy w kolejnym etapie dorastania znanych bohaterów, czyli na colledge’u.

Zobacz również: Teściowie 2 – recenzja filmu

Ujrzenie perypetii znanych bohaterów w nowych warunkach cieszy oko i zachęca do nowego odkrycia ich wewnętrznego ja. Jednocześnie czuję, że większości z nich groziłoby pewne wyeksploatowanie, gdyby nie ucięto tego w odpowiednim momencie. Problemy podjęte w nowym sezonie wnoszą opowieść na nowe tory i mimo niektórych, z pozoru przestrzelonych konceptów, całość scala się w spójną formę, którą znamy i kochamy. Nie grozi nam tu wtórność. Mimo znanych twarzy otrzymujemy kapitalne wątki, które sprawią, że niejeden widz będzie w stanie utożsamić się z bohaterami. Postaci te wchodzą w niespodziewane interakcje i przeżywają zaskakujące chwile, które w bardzo naturalny sposób pogłębiają ich sylwetkę psychologiczną. Miejscami może dziwić jak dojrzale napisano niektóre wątki i w jaki sposób młodzi ludzie na ekranie potrafią radzić sobie z przeszkodami, związanymi z dojrzewaniem. Zdaje się to być utopijną wizją nastoletniego świata.

Sex Education 4
Fot. Kadr z serialu Sex Education 4

Pomaga w tym także aktorstwo. Odniosłem wrażenie, że ekipa stanęła na wysokości zadania i każdy członek obsady dał z siebie wszystko. Rozterki każdego z nich zostały podkreślone jak najbardziej należycie, ukazując jak ważnym jest nasza sfera nie tylko cielesna, ale nawet duchowa. Traktuję to jak pewną lekcję, by nie bać się swojego ciała i nie przestać dbać o problemy wszelakiej maści, które wpływają na dalszy kształt naszego życia. Podsumowując, Sex Education 4 ponownie staje się jedną wielką terapią dla widza. Prezentuje nowe problemy, ale także nowe rozwiązania. Mimo znanej formy audiowizualnej, serial w dalszym ciągu potrafi zaskoczyć i niejednokrotnie wzruszyć. Wielkie brawa dla twórców, którzy wiedzieli kiedy i jak zejść ze sceny.

Źródło obrazka wyróżniającego: Netflix

Zobacz również: Duchy w Wenecji – recenzja filmu. Nie dali Poirot przejść na emeryturę

ŚLEDŹ NAS NA IG
https://instagram.com/popkulturowcy.pl

Plusy

  • Nowe postaci i problemy
  • Dojrzałe rozwiązania
  • Niebanalne zwroty akcji

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Znana forma audiowizualna
Jakub Kwiatkowski

Grafik i ilustrator, który stara się z tego żyć. Jak to w życiu studenta, bywa różnie, więc z miłości do popkultury przekładam też swoje wrażenia na teksty.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze