Loki – 2. sezon, przedpremierowa recenzja odc. 1-2. Witamy ponownie!

Jedna z najgorętszych serialowych premier tej jesieni odbędzie się już na dniach! Loki powróci z wyczekiwanym drugim sezonem jeszcze w tym tygodniu. Jako że miałam przyjemność obejrzeć dwa pierwsze odcinki na kinowym ekranie, śpieszę z relacją. Czy warto było czekać? Jeszcze jak!

Darzę postać Lokiego sympatią, ale po ostatnich produkcjach Marvela miałam pewne obawy. Coraz ciężej ogląda mi się kolejne filmy, o serialach nie wspominając… Miałam jednak nadzieję, że drugi sezon serialu Loki zaoferuje mi jednak coś, co na nowo mnie zainteresuje. Po dwóch pierwszych odcinkach mogę śmiało powiedzieć: udało się! Oczekiwanie na resztę sezonu będzie teraz jeszcze bardziej niecierpliwe.

Zobacz również: Ranking seriali MCU

Zgodnie z zapowiedziami, drugi sezon zaczyna się dokładnie tam, gdzie nastąpił finał poprzedniego. Wpadamy w wir akcji, w której rzeczywistość rozdziela się na więcej światów w zatrważającym tempie, a Time Variance Agency pogrąża się w chaosie. Na dodatek tytułowy bohater cierpi na efekt uboczny podróży między liniami czasowymi i niekontrolowanie przeskakuje pomiędzy przeszłością, przyszłością oraz teraźniejszością. Sylvie natomiast zniknęła z radarów. Podsumowując, więcej pytań niż odpowiedzi, a na dodatek presja uciekającego czasu.

Zobacz również: Tajna Inwazja – recenzja serialu. Za dużo/za mało

Niemałą przyjemność sprawia obserwacja, jak bohaterowie odnajdują się w dynamicznej sytuacji. Pierwsze odcinki skupiają się na duecie Lokiego z Mobiusem, którzy wciąż utrzymują chemię między postaciami. Dużo komizmu wynika ze znikania i pojawiania się Lokiego w trakcie ich rozmów, ale od początku też widzimy, że ta relacja to nie tylko żarciki czy docinki. Pojawia się też nowa postać, która świetnie zgrywa się z głównym duetem. Mowa tutaj o granym przez Ke Huy Quana Uroborosem, inżynierem odpowiedzialnym za technologię TVA. Liczę, że w kolejnych odcinkach będzie się on przewijać na ekranie, bo interakcje tej trójki budziły głośny śmiech na sali.

loki
Fot. Kadr z drugiego sezonu serialu/Disney+

Nie brakuje też humoru, który przypomina mi moje ulubione filmy MCU. Naturalnie każdy ma innych ulubieńców, ale osobiście dawno nie zdarzyło mi się zaśmiać w głos na superbohaterskiej produkcji. Tymczasem komizm sytuacyjny, czy nawet lekka ironia na temat wcześniejszych losów Lokiego trafiły w punkt. Stare, dobre czasy.

Z drugiej strony jednak, jak na dwa z sześciu odcinków z drugiego sezonu upakowanych akcją, fabuła nie posuwa się jakoś mocno do przodu. Zarysowany zostaje konflikt wewnątrz TVA, podobnie jak tarcia między Lokim a Sylvie. W dialogach wspomina się o tym, że wojna z wariantami Kanga nadchodzi, ale póki co jest to jedynie groźba wisząca w powietrzu. Możemy się zatem spodziewać, że tempo akcji bynajmniej nie zwolni w kolejnych odcinkach, co właściwie jest całkiem dobrą obietnicą.

Zobacz również: Gen V – recenzja odc. 1-3. Welcome to Godolkin University

Po dwóch pierwszych odcinkach jestem więc zaintrygowana, rozbawiona i czekam na więcej. Oby utrzymał się poziom całkiem niezłego otwarcia sezonu, bo połączenie akcji, chemii między bohaterami oraz humoru jest udane. Wśród ostatnich produkcji Marvela, które mnie (i nie tylko mnie) nie porwały, Loki zapowiada się co najmniej obiecująco.

Serial pojawi się na platformie Disney+ już 6 października.

Obrazek główny: Small Screen.

https://buycoffee.to/popkulturowcy
Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
Lub klikając w grafikę

Plusy

  • Szybkie tempo akcji
  • Jak zwykle udany duet Loki-Mobius, tym razem z dodatkiem Uroborosa
  • Niewymuszony komizm sytuacyjny

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Stosunkowo niewielka zmiana w fabule jak na 1/3 sezonu
Anna Baluta

Dużo czyta, a jeszcze więcej ogląda, a na dodatek o tym pisze. Zwiedza światy fantasy i lubi kultowe sitcomy. Między serialami studiuje i poznaje amerykańską kulturę i popkulturę.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze