K2: Digital Edition – pierwsze wrażenia z rozgrywki

Wraz z rozwojem takich platform jak Steam czy GOG, coraz większą popularnością zaczęły cieszyć się wirtualne wersje gier planszowych. 

Oczywiście, gry takie jak Ryzyko, Monopoly czy Scrabble, swoje elektroniczne wersje miały już lata temu – słowa z kafelków z literkami mogliśmy układać na ekranach swoich monitorów już w 1984 roku! Z postępem technologicznym, pojawiły się jednak nowe możliwości, nowe wersje gier, a także i nowe adaptacje planszówek na język gier video. Znajdą się zapewne przeciwnicy takich rozwiązań, choć ja zdecydowanie należę do grupy ich zwolenników. Doceniam możliwość zagrania z botami we Wsiąść do pociągu, a automatyzację w digitalowym Talismanie wprost ubóstwiam. Jeszcze w tym roku do grona planszówek przeniesionych w wirtualny świat dołączy K2.

Zobacz również: Kronika: Big Box – recenzja gry planszowej

W K2 gracze kierują dwuosobowymi zespołami himalaistów, próbując zdobyć tytułowy szczyt, a następnie z niego bezpiecznie zejść. Nie jest to jednak tak proste zadanie – będziemy musieli wybrać odpowiednią drogę, pilnować kondycji naszych himalaistów, a także mieć na uwadze zmienne warunki pogodowe. Całość rozgrywki opiera się na zagrywaniu kart, pozwalających poruszać pionkami oraz regenerować kondycję naszych wspinaczy. Gra toczy się przez osiemnaście tur, a zwycięża ten gracz, który zbierze najwięcej punktów zwycięstwa.

Digitalowa wersja K2 w zasadzie przenosi tę myśl niemal 1 do 1 z planszy na ekran, choć muszę przyznać, że obecna wersja recenzencka nie pozwala na zbyt duży wachlarz doświadczeń. Jest to bardziej okrojone demo, które pozwala zobaczyć, na czym to wszystko polega. Dostępne są jedynie 2 z 8 pojedynczych misji oraz 1 kampania. Wyłączony jest również tryb sieciowy, a nawet tryb z AI, dlatego też więc nie zdecydowałem się na pełnoprawną recenzję, a jedynie Pierwsze wrażenia. A przyznać muszę, że są one bardzo pozytywne!

Zobacz również: Banishers: Ghosts of New Eden – recenzja gry. W imię miłości…

Niemal natychmiastowo można poczuć wspaniały, niepowtarzalny klimat. Muzyka, oszroniony ekran i bardzo nietypowa grafika, pozwalają natychmiastowo wczuć się w swoją rolę. Sama rozgrywka zaś jest całkiem interesująca. W jednej misji będziemy musieli zdobyć szczyt, by następnie z niego zejść. Inna misja w kampanii rzuci nas w wir wydarzeń – okaże się, że jesteśmy niedaleko szczytu, a pogoda nie dopisuje. Musimy się więc zastanowić, czy będąc tak blisko celu zrezygnujemy i będziemy zdobywać punkty rozmieszczone na dole mapy, czy też zaryzykujemy i wyślemy jednego z naszych himalaistów, by ten szczyt zdobył – jednocześnie marnując kolejki ruchu drugiego himalaisty. K2 w singlu naprawdę daje radę – czuć dreszczyk emocji, gdy wysyła się swoich himalaistów w góry, rozplanowuje się następne działania i nieustannie patrzy na pogodę. Jestem przekonany, że prawdziwą wartość tej gry – jak w zasadzie większości gier – będziemy mogli posmakować w trybie multiplayerowym. No bo nie oszukujmy się, klepanie i maksowanie swoich wyników w singlu zawsze szybko się nudzi. Za to rozgrywka ze znajomymi? No właśnie!

Dlatego też daję wam znać, że w tym roku ma wyjść cyfrowa wersja K2, którą warto się zainteresować. A już teraz możecie sami przekonać się o czym mowa, ściągając demo ze Steama.

Krzysztof Wdowik

Nie lubi (albo nie umie) mówić zbyt poważnie i zawile o popkulturze. Nie lubi też kierunku, w którym poszedł Hollywood i branża gamingowa. A już na pewno nie lubi pisać o sobie w trzeciej osobie. W ogóle to on mało co lubi.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze