Tylko nie ty – recenzja filmu. Zakochani w Australii

Tylko nie ty to luźna adaptacja Wiele hałasu o nic Williama Shakespeare’a. Nowa odsłona historii z Sydney Sweeney i Glenem Powellem wypada zaskakująco dobrze.

Głównymi bohaterami filmu są Bea i Ben, którzy przez nieporozumienie z przeszłości pałają do siebie silną nienawiścią. Jednak los znowu ich złącza, kiedy dostają zaproszenie na ślub w Australii. Tam, dla własnych korzyści, postanawiają udawać parę. Poprzez tworzenie sztucznej relacji, zaczynają się do siebie zbliżać. Do zakochania się pozostaje im tylko jeden krok.

Zobacz również: Diuna: Część druga – przedpremierowa recenzja filmu. Widowisko!

Tylko nie ty jest szablonową komedią romantyczną. Bohaterowie czują coś do siebie, ale trzeba poczekać do finału, aby wyznali sobie miłość. Film nie wnosi nic nowego do gatunku i produkcja przez to wiele traci. Akcja nie zaskakuje niczym, widz z łatwością może przewidzieć, co wydarzy się za chwilę. Nie ma efektu zaskoczenia, ponieważ to, co oglądamy, już kiedyś widzieliśmy. Elementy komediowe też nie zawsze wypadają śmiesznie. Niektóre wyzwiska można porównać do tych z liceum.

Nie można jednak zaprzeczyć, że film ogląda się przyjemnie. Mimo znanych schematów kibicujemy Benowi i Beatrice. Chcemy, żeby pogodzili się, a w dodatku zakochali się w sobie. Cała atmosfera przygotowań do ślubu to wspomaga. To ich relacja napędza Tylko nie ty tak, że seans mija nam przyjemnie. Gorąca pogoda oraz piękny krajobraz Australii nam w tym pomaga.

Zobacz również: Popkulturowy przegląd miesiąca – najciekawsze premiery filmów, gier i komiksów marca

Tylko nie ty - recenzja filmu. Zakochani w Australii
kadr z filmu

Produkcja przedstawia również, jak ważna jest rozmowa. Konfliktu między główną dwójką by nie było, gdyby zdecydowali się ze sobą porozmawiać. Niestety, ci, zamiast tego, wybierają formę wyzywania się. Najbardziej z tego skorzystać mogłaby jednak Bea, która ukrywa wiele rzeczy przed rodziną. Bojąc się ich reakcji, ta wystawia się na kulminację swoich problemów w finale. A wszystko to, żeby na końcu okazało się, że nie miała tak naprawdę czego.

Chemia między Sweeney a Powellem wypada naturalnie. Gdyby nie oni, Tylko nie ty nie oglądałoby się aż tak dobrze. Oboje pokazują swój talent komediowy, który ratuje dość kiepski scenariusz. Ich wspólna scena związana z piosenką Unwritten jest najlepszym elementem filmu. Postaci drugoplanowe również robią co mogą, żeby wypaść dobrze. To one próbują złączyć bohaterów ponownie, a nawet wzbudzić w nich uczucia względem siebie. Zabrakło mi jednak chociaż jednej osoby, która wybiłaby się najbardziej obok Beatrice i Bena.

Zobacz również: Ted – recenzja odc. 1-3. Dear Ted

Tylko nie ty - recenzja filmu. Zakochani w Australii
kadr z filmu

Najbardziej w Tylko nie ty mąci wspomniany scenariusz. Przez to, ta komedia romantyczna staje się tylko komedią romantyczną. Nie wyróżnia się na tle innych dzieł swojego gatunku, na co była szansa. Jestem przekonana, że duet Sydney Sweeney i Glen Powell jeszcze pojawi się kiedyś na ekranie. Mam nadzieję, że dostaną tylko lepszą historię. Nie można zabrać filmowi jednak przyjemności, jaka towarzyszy podczas seansu. Fabuła mimo swojej przewidywalności cieszy i to najważniejsze. Seans tej produkcji nie będzie rozczarowujący.

Źródło grafiki głównej: kadr z filmu

Plusy

  • Chemia między Sydney Sweeney i Glenem Powellem
  • Piękny krajobraz Australii
  • Świetnie wykorzystanie piosenki "Unwritten"

Ocena

6 / 10

Minusy

  • Kiepski scenariusz
  • Typowa komedia romantyczna
  • Brakuje bohatera drugoplanowego, który by się wyróżniał
Agata Czajkowska

Studentka pierwszego roku kulturoznawstwa na Uniwersytecie Łódzkim. Fascynuje ją slasher, produkcje found footage oraz włoski nurt giallo. W przyszłości planuje nadrobić filmy niemieckiego ekspresjonizmu czy franczyzę Universal Monsters. Od kilku lat interesuje się sezonem nagród. W wolnym czasie chodzi do kina, a także uczy się szwedzkiego.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze