Król Deadpool – recenzja komiksu

Przygody tytułowego antybohatera zawsze były dość specyficzne. A gdy ktoś ciągle przygotowuje mu coraz to bardziej szalone przygody, w pewnym momencie pomysły mogą zacząć się kończyć. Co się wtedy robi? Wymyśla się kolejną, jeszcze bardziej porąbaną opowieść, która albo wyraźnie pokaże zmęczenie materiału, albo odwróci sytuację i na nowo przykuje uwagę czytelników. W jakim kierunku poszedł nowy tom Deadpoola?

Po latach walki, zabijania i śmieszkowania, pyskaty najemnik trafił na prawdziwą okazję. Okazję, której z pewnością się nie spodziewał. Ostatnie zlecenie przyniosło nieoczekiwany rezultat. A Wade jak to Wade, popłynął z prądem. Miał zabić wielkiego, niebezpiecznego stwora. Nie wiedział jednak, że ów monstrum jest w rzeczywistości królem. A zgodnie z panującą wśród potworów zasadą – kto zabije króla, sam zostaje królem. Tak oto, chcąc nie chcąc, Wade Wilson, zasiadł na tronie potworów, zamieszkujących wyspę Staten Island. To jednak zaledwie początek. Król Deadpool bowiem, zamiast pławić się w luksusach, jak na monarchę przystało, wpada w coraz to większe tarapaty, z których tradycyjnie próbuje się wymiksować sprytem, siłą, a najczęściej dowcipem.

Zobacz również: Dama – recenzja filmu. Niech żyją schematy i brak oryginalności

Historia zaprezentowana w komiksie jest całkiem ciekawa. Już wstępny opis fabuły zapowiadał niezłą jazdę po bandzie. Jednak nie spodziewałem się takich dziwactw, nawet po Deadpoolu. Czytałem z nim sporo historii, i o ile większość była szalona i nieprawdopodobna, to ta wydaje się raczej dziwna i nieswoja. Deadpool jako król potworów – tego jeszcze nie było. Choć „banda dziwolągów” to w zasadzie bardziej trafne określenie jego poddanych. Nie są to bowiem kreatury pokroju wilkołaka, wampira, czy innego powszechnie znanego monstra. Tu jednak mamy do czynienia z dość nietypowymi postaciami. Trzeba jednak przyznać, że wszyscy Ci bohaterowie stanowią niezwykle barwne tło. Sam Deadpool szybko odnajduje w nich kompanów aniżeli zwykłych poddanych.

Król Deadpool
Król Deadpool

Komiks jest napakowany akcją, ale jednocześnie nie ma się poczucia, że tom jest na nią nastawiony, że walki, tłuczenie i rozbryzgi krwi grają tu pierwsze skrzypce. Zarówno fabuła, jak i humor czy wspomniana akcja, są tutaj rewelacyjnie wyważone. Gdy zaczynałem czuć znużenie, zaraz pojawiał się jakiś antagonista, z którym starcie zajmowało dobrych kilka stron i na nowo mnie wciągało. W międzyczasie Król Deadpool rzucał tekstami, która przypominały za co tak naprawdę lubimy tego gościa. Historia w tym tomie nie jest wymuszenie zagmatwana, dzięki czemu bardzo sprawnie się przez nią przepływa.

Coś, co zdecydowanie może z początku odrzucić od czytania, to – nie boję się tego powiedzieć – tragiczna kreska, którą tworzona jest pierwsza połowa komiksu. Ja wiem, że to charakterystyczny styl autora, niejako jego znak rozpoznawczy. Mi jednak totalnie nie podszedł, a nawet mnie męczył. Jedni powiedzą, że jest to styl specyficzny, według mnie jest po prostu brzydki. Druga połowa komiksu jest bardziej „klasyczna”, przypominająca pierwsze solowe zeszyty o Deadpoolu z Marvel Fresh. Dzięki temu i akcja prezentuje się dużo lepiej.

Zobacz również: Star Wars: Dark Forces Remaster — recenzja gry. Ponowna iskra rebelii

Król Deadpool poza głównym wątkiem jakim jest nieoczekiwany status tytułowego bohatera, nie wyróżnia się zbytnio spośród szeregu opowieści z jego udziałem. Jest tu kilka zaskoczeń, wciąż cięty humor, sporo wartkiej akcji i emocjonujących pojedynków. Na pewno więc wielbiciele, chcący po prostu więcej starego, dobrego Deadpoola, na pewno się nie zawiodą. Nie liczcie jednak na cuda. Najnowsza część przygód najemnika z nawijką to żaden przełom.


Źródło grafiki głównej: egmont

Plusy

  • Ciekawa fabuła
  • Humor na poziomie
  • Wartka akcja

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • Okropny styl rysowniczy w pierwszym akcie, zniechęcający do dalszej lektury
Czarek Szyma

#geek z krwii i kości. Miłośnik filmów, seriali i komiksów. Odwieczny fan Star Wars w każdej formie, na drugim miejscu Marvela i DC Comics. Recenzent i newsman. Poza tym pasjonat wszelakich sztuk walki, co zapoczątkowało oglądanie akcyjniaków w hurtowej ilości. O filmach i serialach hobbystycznie piszę od kilku lat. Ulubione gatunki to (oczywiście) akcja, fantasy, sci-fi, kryminał, nie pogardzę dobrą komedią czy dramatem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze