Civil War – recenzja filmu. Wojna jest zawsze przegrana

Studio A24 po raz pierwszy uraczyło widzów blockbusterem. Wysoki budżet oraz efekty specjalne nie przeszkodziły jednak w utrzymaniu bardzo wysokiego poziomu. Civil War to wizualna uczta, przez którą całkowicie przepadniecie w świecie wojennego okrucieństwa. 

Alex Garland, reżyser takich filmów jak Anihilacja czy Ex Machina, swoim najnowszym obrazem Civil War idealnie odwzorował strach, konflikty i problemy współczesnego świata. Mimo iż akcja produkcji osadzona jest w Stanach Zjednoczonych, to nie da się zaprzeczyć, że wojna jest tematem uniwersalnym. W świecie wykreowanym przez Garlanda USA coraz dotkliwiej pogrąża się w wojnie domowej. Głównymi bohaterami filmu jest czworo dziennikarzy, którzy wyruszają do Waszyngtonu z zamiarem przeprowadzenia wywiadu z prezydentem.

Lee (Kirsten Dunst) jest legendarną fotografką wojenną. Jej silny charakter oraz pozorny brak empatii sprawiają, że świetnie odnajduje się w trudnych warunkach. Nie ma skrupułów przed robieniem kontrowersyjnych zdjęć, w których nie brakuje krwi i brutalności. Nic więc dziwnego, że wojna w Stanach Zjednoczonych jest dla niej niczym chleb powszedni. Kobieta doskonale radzi sobie podczas ataków, cały czas dzierżąc w dłoniach aparat. Jej partnerem jest energiczny Joel (Wagner Moura), który za nadrzędny cel stawia sobie przeprowadzenie wywiadu z prezydentem w Waszyngtonie. Mężczyzna odczuwa podekscytowanie konfliktem, a wybuchy w tle nie przerażają go, a wręcz dodatkowo podniecają. Ambicja zdobycia unikatowego materiału jest dla niego priorytetem.

Zobacz również: Pogromcy Duchów: Imperium Lodu – recenzja filmu. Kraina lodu

Lee i Joel przypadkowo poznają – Jessie (Cailee Spaeny). Dziewczyna marzy o zostaniu cenioną fotografką wojenną, od lat podziwia prace Lee i marzy o tym, żeby kobieta została jej mentorką. Udaje jej się namówić Joela, aby pozwolili jej dołączyć do ekipy. Jak się szybko okaże, centralne punkty konfliktu prędko zmienią niewinną dziewczynę. Łzy, krew i okrucieństwo przerodzą się w traumę. Jednocześnie fotografowanie wojny „od kuchni” wciąga ją coraz bardziej, aż finalnie traci wszelkie skrupuły. Czwartą osobą w drużynie zostaje Sammy (Stephen McKinley Henderson) – stary przyjaciel Lee i Joela. Mężczyzna, mimo że jest z konkurencji, prosi jedynie o podwózkę. Nie zamierza się pchać do Waszyngtonu, przeczuwając, że poza śmiercią niczego tam nie znajdzie.

Podróż bohaterów stopniowo prowadzi w głąb wojennego piekła. Z każdym kilometrem niebezpieczeństwo rośnie, ale potrzeba zdobycia materiału jest silniejsza od rozsądku. Droga zbliża do siebie dziennikarzy na tyle, że w kryzysowych sytuacjach są w stanie ratować siebie nawzajem z każdej opresji. Niesamowicie mocny wydźwięk nabiera dyskusja między kobietami na temat robienia zdjęć w przypadku, gdyby któraś z nich zginęła. Lee bez zastanowienia odpowiada, że zrobiłaby to bez żadnych skrupułów.

Zobacz również: Omen: Początek – recenzja filmu. Piekielna groza

Kadr z filmu Civil War
Kadr z filmu Civil War

Civil War skupia się na czworgu bohaterów, ale kusi mnie stwierdzenie, że wojna jest tutaj jedną z postaci. Wszechobecna, narastająca i ogarniająca wszystko dokoła jest jak wirus, którego nie można powstrzymać. Niedawno oglądałam nagrodzony Oscarem film dokumentalny 20 dni w Mariupolu w reżyserii Mstyslava Chernova i nie umiem wyrzucić z głowy, jak bardzo niektóre sceny z produkcji Alexa Garlanda są podobne. Chodzi oczywiście o prace dziennikarzy wojennych. Ich upór, odwaga i nieustępliwość sprawiają, że stają na pierwszej linii frontu razem z żołnierzami. Poruszają się zgodnie ze wskazówkami wojska, z tą różnicą, że zamiast broni dzierżą w dłoniach aparaty. Jednak w 20 dniach w Mariupolu zdjęcia służyły dokumentacji okrucieństwa rosyjskich wojsk. W przypadku Civil War chodzi o dobre zdjęcia, które zapewnią bohaterom solidny zastrzyk gotówki.

Oczywiście Lee, Joel, Jessie i Sammy nie są czarno–biali. Nie chodzi wyłącznie o pieniądze czy karierę. Dziennikarze mierzą się z własnymi traumami, wyrzutami sumienia i potrzebą dokumentowania zła otaczającego ich świata. Są tak doświadczeni w swoim fachu, że początkowo może się wydawać, że nic na nich nie działa. Jednak wraz z każdym kilometrem, który przybliża ich do Waszyngtonu, gra toczy się o coraz wyższą stawkę. Brutalność wojny domowej oraz wszystko, co napotykają na swojej drodze, sprawia, że coraz trudniej zachować im neutralność. Tym bardziej że dość szybko przekonują się, że nie wszyscy traktują identyfikatory dziennikarskie jako karty przetargowe i nie gwarantują one bezpieczeństwa.

Zobacz również: Czerwone maki – recenzja filmu. Wzgórze nadziei

Kadr z filmu Civil War
Kadr z filmu Civil War

Chociaż każdy z bohaterów ulega przemianie, to niewątpliwie najwięcej się dzieje z Lee. Kirsten Dunst stworzyła niesamowitą kreację aktorską. Jej postać, początkowo zimna i twarda jak marmur, przez dotykające ich wydarzenia przechodzi prawdziwe załamanie nerwowe. Wspomnienia z miejsc, które fotografowała, poczucie obowiązku opieki wobec Jessie oraz śmierć jednego z jej bliskich przyjaciół odmieniają całkowicie jej podejście do wojny. W punkcie kulminacyjnym doświadcza ataku paniki, z którego mimo wszystko potrafi się otrząsnąć. Lee jest kobietą odważną, pozornie nieustraszoną i bezwzględną. Z czasem otaczający ją mur zaczyna pękać, a na wierzch wychodzi prawdziwe oblicze kobiety. Kirsten Dunst poradziła sobie w tej roli znakomicie i już samą mimiką kreuje niezapomniany obraz Lee.

Chociaż w Civil War nie brakuje brutalności, to pewna scena zdecydowanie należy do tych najmocniejszych, jakie widziałam w kinie. W pewnym momencie dziennikarze zostają zdani na łaskę grupy bojowników. Napięcie sięga zenitu. Jesse Plemons, który wcielił się w jednego z mężczyzn, wręcz emanuje okrucieństwem i bezwzględnością. Każde słowo, wypowiedziane przez bohaterów, staje się walką o życie. Właśnie ten incydent zmienia dziennikarzy nieodwracalnie.

Zobacz również: Orlando – moja polityczna biografia – recenzja filmu. Jeden z wielu

Kadr z filmu Civil War
Kadr z filmu Civil War

Alex Garland zapewnił odbiorcom bardzo widowiskowy finał. Ogarnięty wojną Waszyngton tonie w czerni, czerwieni, pomarańczy i żółci. Wybuchy i spektakularne akcje żołnierzy są dopracowane do perfekcji. Chociaż nie uważam tego za najmocniejszy punkt filmu, to zdecydowanie jest na czym zawiesić oko. Przede wszystkim jednak konflikt jest tutaj jak najbardziej namacalny i zdaje się otaczać widzów ze wszystkich stron. Dynamika walk wywołuje gęsią skórkę i sprawia, że napięcie będzie towarzyszyć widowni już do samego końca produkcji.

Civil War, skupiając się na pracy dziennikarzy wojennych, pokazuje, jak ważna jest dokumentacja wydarzeń. Pokazuje dwie strony medalu: karierę, którą można osiągnąć, oraz traumę i całkowite wyniszczenie psychiczne. Bohaterom nieustannie towarzyszy wojna, która wydaje się „ich wojną, nie naszą”. Granica jednak okazuje się bardzo cienka. Wobec otaczającej nas rzeczywistości Alex Garland uderza w czułą strunę, a obraz Stanów Zjednoczonych pogrążonych w wojnie domowej wydaje się całkiem realną wizją. Przede wszystkim Civil War udowadnia jednak, że nieważne, kto jest górą, wojna i tak zawsze jest przegrana.

Fot. główna: kadr z filmu Civil War

Plusy

  • Porażający obraz wojny
  • Uniwersalny a zarazem bardzo aktualny
  • Rewelacyjna rola Kristen Dunst

Ocena

9 / 10

Minusy

Katarzyna Jarczak

Tiara przydzieliła ją do Slytherinu. Kocha kino skandynawskie, a w szczególności duńskie. Do tego stopnia, że postanowiła się nauczyć tego języka. Jej celem jest przeczytanie manifestu Dogme 95 w oryginale. Dzień bez obejrzenia filmu lub odcinka serialu uważa za stracony. Uwielbia festiwale filmowe. Uprawia pole dance, a od niedawna gra na perkusji. W wolnych chwilach czyta książki.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze