Orlando – moja polityczna biografia – recenzja filmu. Jeden z wielu

Orlando – moja polityczna biografia jest dokumentem fabularyzowanym w reżyserii Paula. B. Preciado. Swoją światową premierę miał 18 lutego 2023 roku, a od zeszłego tygodnia można go również zobaczyć w polskich kinach. Reżyser w swoim filmowym debiucie oferuje nam unikalną podróż przez doświadczenia Orlando. Postać tą znajdziemy zarówno na kartach ponadczasowej powieści Virginii Wolf, jak i na ekranie, pod postacią dwudziestu jeden osób transpłciowych i niebinarnych. One wszystkie będą w tym filmie Orlando Virginii Woolf. 

Orlando – moja polityczna biografia nie jest filmem, skupiającym się na indywidualnych przeżyciach jednej osoby. Paul B. Preciado przekazuje nam w tym dokumencie kilka istotnych kwestii. Jedną z nich jest to, że jego przeżycia zostały już oddane, i to w wybitnym stylu przez Virginię Woolf, autorkę pierwszej książki, w której bohater zmienia płeć w trakcie opowieści. Reżyser konstruuje więc list do Virginii, w którym zawiera swoje filozoficzne przemyślenia i odczucia na temat napisanej przez nią biografii Orlando. Tytułowy bohater nie jest tu jednak traktowany jako postać z książki. Zamiast tego Preciado czyni z niego swego rodzaju konstrukt, istotę doświadczeń nie tylko swoich, ale też innych transpłciowych osób. Jak słyszymy w pierwszych minutach filmu: Każdy z nas ma w sobie coś z Orlando

Zobacz również: To, co chcemy zostawić za sobą – recenzja książki

Paul B. Preciado
Fot. Paul B. Preciado, źródło: PAP/EPA/HANNIBAL HASCHKE

Śladami Orlando: Wyznania, filozofie i symbolizm


Preciado robi w tym filmie o wiele więcej, niż tylko cytuje Orlando, czy też kieruje swoje słowa komentarza do Virginii Woolf. Od samego początku też jest z nami szczery w tym, co zamierza. Przedstawia nam bohaterów, którzy płynnie przechodzą od opowiadania nam o swoich doświadczeniach do wygłaszania wersetów powieści. Są momenty, w których granica ta zaciera się, w których postaci snują opowieść Orlando, tak jakby pisali swoją własną. Zrównują jego/jej doświadczenia ze swoimi. Preciado w bardzo prosty, ale i fascynujący sposób, przeplata ze sobą świat rzeczywisty, książkowy i filmowy. Aktorzy przedstawiają się swoimi imionami i nazwiskami, dodając do tego zdanie o tym, kogo będą grać w tym filmie.

Zobacz również: Veronika – przedpremierowa recenzja serialu. Dla fana gatunku

Orlando
Fot. kadr z filmu Orlando – moja polityczna biografia

Płynność i zmienność otaczającego nas świata podkreślana jest nie tylko dialogowo. Dostrzegamy je też w nieustannie zmieniającej się scenografii, cicho przesuwającej się za plecami bohaterów. Przechodzi ona od leśnych, niemalże baśniowych krajobrazów, przez zbudowane na potrzeby filmu przestrzenie, które nie udają, że są czymś więcej niż plandekami, po zwyczajne ulice i budynki, którymi przechadzają się postacie. Wszystko w tym filmie płynie, transformuje i przeistacza się w każdej kolejnej minucie, czasem po to, by wrócić do tego, co widzieliśmy wcześniej, czasem nie. 


Biografia Orlando – ale czemu polityczna?


Kolejną istotną kwestią, którą porusza Preciado, być może najistotniejszą, jest to, jak różni się współczesne doświadczenie osób transpłciowych od tego, które opisała Virginia. List, który do niej pisze nie jest jedynie czarującą laurką miłosną, ale i polemiką z przekonaniami Virginii. Narrator wprost mówi, że Virginia pomyliła się nieco w swojej biografii. Dlaczego? Myślę, że warto dowiedzieć się samemu. Preciado w swoich wyznaniach obnaża hipokryzje i absurd psychiatrów, urzędów i innych państwowych placówek. Uwidacznia także niedorzeczność społecznie narzuconych konstruktów płci, które nie tylko ograniczają, ale i czynią niemożliwym istnienie całej grupy ludzi. 

Dzieło w poetycki, symboliczny sposób porusza kwestie szalenie ważne z punktu widzenia dzisiejszego społeczeństwa, a nawet (niestety) polityki. Nie bez powodu Preciado zawiera w tytule to ostatnie słowo. Dokument jest swego rodzaju esejem, wyznaniem i wsparciem w próbach zrozumienia swojej własnej tożsamości, a nawet okazją do celebrowania jej. W świecie, w którym ze szczęścia grupy ludzi robi się polityczną zagrywkę, kartę przetargową w walce o władze i straszak na tych, którzy nie do końca rozumieją, film, który w szczery, ale i nienachalny sposób próbuje przybliżyć doświadczenia tych osób, jest według mnie niezmiernie ważny. Nie tylko dla tych, którzy przechodzą przez to samo, ale i dla tych, którzy nie wiedzą, jak to jest.

Orlando - moja polityczna biografia
Fot. kadr z filmu Orlando – moja polityczna biografia

Ponadczasowa powieść Virginii Woolf


Całość ukazana jest poprzez nieskomplikowane środki wyrazu, ale w sposób lekki, oczarowujący widza od pierwszych minut. Film nie indoktrynuje, nie próbuje Cię do niczego nakłonić czy przekonać. Zamiast tego w szczery, poetycki, ale i filozoficzny sposób, snuje historie Orlando. Zabiera nas w drogę do przemian (a może raczej drogę przemian), których na dobrą sprawę wszyscy doświadczamy w naszym życiu. Bo życie, jak mówi Preciado, to nie biografia. Parafrazując, życie to zmiany, które, podobnie jak u głównego bohatera Virginii Woolf, zachodzą w nas każdego dnia w związku z naszymi prywatnymi doświadczeniami. 

Orlando, będący inspiracją dla tego filmu, był postacią długowieczną, której towarzyszyliśmy przez wieki przeobrażeń, w tym poprzez jego przemianę w kobietę. Opowieść ta bardzo sprawnie ukazywała różnice w tym, jak społeczeństwo traktuje mężczyzn i kobiety. Obnażała nowe problemy i uprzedzenia, z którymi Orlando musiała się zmierzyć, gdy zaczęła prowadzić swoje życie jako, tak zwana, płeć piękna. Dziewięćdziesiąt sześć lat później, choć często z innych powodów, ta różnica w perspektywie i postrzeganiu wciąż jest gorącym społecznie i politycznie tematem, a powieść Virginii Woolf jest tak samo, a może nawet bardziej, aktualna. 

Zobacz również: O tym jak kino uczy nas empatii; krótki przegląd twórczości Hirokazu Kore-eda

Orlando okładka
Fot. Bibliolaters, okładka książki Orlando, Virginii Woolf

Wyruszyć w podróż z Orlando – tak czy nie?


Niebanalne połączenie głębokiej autorefleksji i inscenizacji fragmentów powieści Orlando Virginii Woolf z formatem dokumentalnym, obnażanym nam na każdym kroku przez ujęcia scenografii, dopełnia krzykliwa muzyka, żywe kolory i fantastyczne kreacje bohaterów. Mnie ten film urzekł i jestem pewna, że jeszcze długo będę go wspominać. 

Jedyną rzeczą, która nieco mnie zdziwiła i wybiła z rytmu było tłumaczenie. W napisach osoby wypowiadające się wymiennie używały form czasowników w odmianie żeńskiej, męskiej oraz z końcówką “x’ w miejscu, w którym normalnie zobaczylibyśmy “a” lub “e”. Być może była w tym jakaś metoda, ale ja jej nie odnalazłam. Problem tego jak tłumaczyć osoby, które nie identyfikują się ani jako mężczyźni ani kobiety pojawia się w języku polskim już od lat. Wciąż nie mamy na to jednej ujednoliconej metody, akceptowalnej przez wszystkich. Sami zainteresowani bardzo różnie do tego podchodzą. Natomiast nie jestem pewna, czy w tym konkretnym przypadku nie byłoby lepiej pozostać przy tym “x” w przypadku osób niebinarnych.  Nie skakać pomiędzy trzema różnymi odmianami. Być może jednak to też miało symbolizować płynność płci bohaterów i ciągłe przemiany, które były tak naturalnym i pociągającym elementem tej produkcji. 

Obawiam się jednak, że film, mimo wszystko, może przejść w naszym kraju bez echa. Na seansie premierowym, na którym byłam, poza mną, na sali była jeszcze jedna osoba. Mogło się to, co prawda, wiązać z niefortunną datą pokazu. Film premieruje w Wielki Piątek, kiedy w Polsce mało kto myśli o pójściu do kina. Do tego, jak to zwykle bywa w przypadku produkcji dokumentalnych, jest pokazywany w kinach studyjnych. Nie wróży mu to zbyt wysokiej oglądalności. Mam jednak nadzieję, że się mylę i zyska on rozgłos. Jest to dzieło zdecydowanie zasługujące na uwagę.

Źródło grafiki głównej: plakat filmu Orlando – moja polityczna biografia

Plusy

  • Autorefleksyjność, filozoficzność i poetyckość przekazu
  • Ukłon w stronę powieści Virginii Woolf
  • Fascynujący bohaterowie na tle płynnie zmieniającej się scenografii

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Tłumaczenie wybijające z rytmu
Monika Wójtowicz

Fanka klasycznego kina grozy, musicali i dramatów psychologicznych. Uwielbia superbohaterów, Doktora Who i fikcyjnych seryjnych morderców. W wolnych chwilach zaczytuje się we wszystkim, co wpadnie jej w ręce, tańczy Pole Dance, gra na gitarze i spaceruje z ukochanym psiakiem.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze