Rebel Moon – Część 2: Zadająca rany – recenzja filmu. Siedmiu Rebeliantów

Zack Snyder wraz z Netflixem nawiązali współpracę, by zrobić wielkie, własne uniwersum sci-fi. W grudniu mieliśmy okazję zobaczyć pierwszy film z serii Rebel Moon, który okazał się być wielką… porażką. Snyder jednak nie zwraca na słabe recenzje uwagi i z chęcią będzie dalej rozwijał jego świat. Po paru miesiącach słynny reżyser wypuszcza na małe ekrany kolejne przygody Kory i jej świty. Czy Zadająca rany to film, który naprawia błędy poprzedniej części, czy może je powiela ze zdwojoną siłą?

Nigdy nie byłem fanem twórczości Snydera. Bardzo przeceniany dla mnie reżyser, który zaserwował filmowemu uniwersum DC aż trzy bardzo słabe produkcje. Nie ma co się dziwić, iż pierwszą cześć Rebel Moon wręcz znienawidziłem – okropnie okrojony, nudny i męczący. Ale jednak z niecierpliwością czekałem na kontynuację, gdyż byłem bardzo ciekaw, jak Zack rozwinie dane wątki i czy da własnym bohaterom jakikolwiek charakter. I muszę przyznać, iż jestem trochę zaskoczony. Wreszcie czuję, że reżyser ma jakąś wizje i wie, jak poprowadzić swoje postacie, choć do nazwania filmu dobrym dalej dużo brakuje.

Zobacz także: Rebel Moon – część 1. Dziecko Ognia – recenzja filmu. Kwadratowe koło

Rebel Moon - Część 2: Zadająca rany
Fot. Kadr z filmu

Rebel Moon – Część 2: Zadająca rany kontynuuje historię z pierwszej części. Po wyczerpującej walce z Admirałem Noble, Kora i jej nowo zebrana grupa wojowników wracają na księżyc Veldt. Tam bohaterowie będą zmuszeni pomóc mieszkańcom w obronieniu ich wioski przed Macierzą. Film ma bardzo prostą fabułę, która ewidentnie inspirowana jest Siedmioma Samurajami Kurosawy. Niestety, Snyder nie posiada zbyt wielkich umiejętności scenopisarstwa, przez co historia jest nie tylko banalna, ale także mdła, przewidywalna i mało wciągająca. Zack nie postarał się ani trochę, by jakoś rozwinąć świat Rebel Moon. Gdy w poprzedniej części zwiedzaliśmy różne planety, to w Zadającej rany miejsce akcji zostaje ograniczenie do samej wioski.

Natomiast muszę pochwalić Snydera, że wreszcie stara się dodać swym postaciom choć szczyptę osobowości. W pierwszej połowie filmu dostajemy dużo rozmów między bohaterami, dzięki którym możemy się dowiedzieć m.in. troszkę o ich przeszłości oraz ich marzeniach. Jednakże parę dialogów – w dodatku słabo napisanych – nie wystarczy, by dostarczyć wystarczającej ilości ładunku emocjonalnego czy zainteresować widzów losami tych postaci. Szkoda także dalszego marnowania postaci Jamesa (któremu głos użycza Anthony Hopkins), który mógłby być najlepszym elementem produkcji, a jest… jednym z gorszych. Już nawet nie wspominam postaci Admirała, która dalej jest koszmarnie poprowadzona. Ale doceniam starania, Snyder! Mam nadzieję, że kolejne filmy będą już napisane lepiej.

Zobacz także: Joika – recenzja filmu. Już to gdzieś widziałam…

Rebel Moon - Część 2: Zadająca rany
Fot. Kadr z filmu

Choć Snyderowi scenariusz nie idzie najlepiej, to jego reżyseria to zawsze coś miłego do oglądania. Reżyser – tak jak w jego poprzednich produkcjach – nie stroni od efektu slow motion oraz wielkich, efektownych scen bitewnych. Zack ukazuje walkę o Veldt w bardzo krwawy, widowiskowy sposób. Choć zdjęcia nie należą do najwybitniejszych, to niektóre sceny są naprawdę ładne i są szczerze najlepszym elementem filmu. Muszę pochwalić także ścieżkę dźwiękową, która po prostu bardzo dobrze pasuje do danych sytuacji i wpada w ucho. Miło, że kolejna część Rebel Moon nie wydaje się w żaden sposób pocięta. Cały film jest moim zdaniem całkiem kompletny.

Tak, jak w przypadku Dziecka Ognia, druga część Rebel Moon to pokaz słabych występów aktorskich. Nie czuję, by ktoś z obsady jakoś starał się ukazywać naturalne emocje, przez co wszystko wydaje się niewyobrażalnie sztucznie. Zwłaszcza w scenach, w których bohaterowie byli skłonni płakać, byłem bliski wybuchnięcia śmiechem, jak złe to wszystko jest.

Zobacz także: Perfect Days – recenzja filmu. Pochwała prostego życia

Rebel Moon – Część 2: Zadająca rany to katorga. Film oferuje niezłej jakości zdjęcia, ale reszta elementów jest okropna. Snyder zdecydowanie nie ma zielonego pojęcia, jak napisać sensowną i porządną historię. Produkcja, w której niby dużo się dzieje, ale też nic nie jest warte naszego zainteresowania. Dobrze, że Zack wkłada w ten świat całe swoje serce, ale zdecydowanie potrzebuje pomocy jakiegoś dobrego scenarzysty, który zająłby się pisaniem postaci. Stanowczo odradzam oglądanie tego potworka. Chyba, że potrzebujecie czegoś, co was szybko uśpi.

Źródło obrazka głównego: materiały prasowe

Plusy

  • Niezła reżyseria
  • Ścieżka dźwiękowa

Ocena

2 / 10

Minusy

  • Bardzo zła warstwa fabularna
  • Bezpłciowi, nudni bohaterowie
  • Słabe aktorstwo
Tymon Zygadło

Miłośnik kina koreańskiego, animacji, mockumentów, twórczości Miyazakiego i gier singlepayer (zwłaszcza z gatunku soulslike). Wielki fan Wojowniczych Żółwi Ninja, serii Krzyk, Silent Hill oraz Resident Evil. Raz na jakiś czas poczyta komiksy lub trochę porysuje.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze