Geek Girl – recenzja serialu. Więcej Kopciuszków, Netflix wytrzyma

Chyba każdy raz na jakiś czas lubi obejrzeć historię „od zera do bohatera”. Takiej dostarcza nam również Geek Girl. Adaptację książek Holly Smale możemy od 30 kwietnia oglądać na Netflixie. Czy potrzebujemy kolejnego Kopciuszka?

Harriet Manners (w tej roli znana z Rodu Smoka Emily Carey) jest nieśmiałą kujonką. Jak dobrze wiemy, nieśmiałą kujonkę w popkulturze mogą czekać tylko dwie drogi. Możliwe, że przez cały czas będzie brzydkim kaczątkiem, by w końcu spojrzał na nią Ten-Jeden-Niesamowity-Chłopak i wszystko się odmieni. Jest też inna opcja: nagle okaże się, że jest w jakimś względzie niesamowita tak jak Mia Thermopolis w Pamiętnikach księżniczki. Wtedy też wszystko się odmieni. Nieśmiała kujonka nie może pozostać nieśmiałą kujonką, tego odbiorcy przecież by nie znieśli. W przypadku Geek Girl mamy do czynienia z obiema drogami po trochu. Harriett okazuje się bowiem być nieoszlifowanym diamentem w świecie modelingu, a jej piękna twarz od razu podbija serca największych nazwisk w biznesie.

Zobacz również: Ród smoka – recenzja 1 sezonu. Obietnica czegoś wielkiego… tylko czy nie aby na wyrost?

Droga, naturalnie, nie jest prosta. Wraz z bohaterką wpadamy w wiele klisz. Pierwszą z nich jest zazdrosna przyjaciółka. Czy naprawdę nie dałoby się napisać choć jednego scenariusza, w którym dziewczyny faktycznie się lubią i wspierają? Jasne, modeling był największym marzeniem najlepszej przyjaciółki Harriett, ale czy od razu musiała obrazić się, gdy jej nie wyszło? Czy musi, jak w każdym chick flicku, wytknąć przyjaciółce, że „się zmieniła”? Oczywiście rozumiejąc przez to, że nie jest już popychadłem, przy którym ona prezentuje się lepiej? Aż włos stawał mi na głowie, gdy główna bohaterka biegała za nią, przepraszając za to, że raczyła lepiej wypaść na castingu i otrzymać angaż.

Niezwykle ironiczne wydawało mi się zestawienie tego wątku z ogólnym motywem serialu: Harriett bowiem nienawidzi samej siebie. Jest też przekonana, że świat podziela to odczucie. Towarzyszymy jej w drodze do lepszej samooceny i zrozumienia, że nie warto bez końca walczyć o aprobatę otoczenia. Dlaczego zatem w porządku jest, gdy musi robić to wobec jednej z najbliższych jej osób?

geek girl
Źródło obrazka: Netflix

Sztampa jednak na tym się nie kończy. Oczywiście musimy mieć najbardziej flamboyant geja w osobie agenta Harriett (gej w świecie mody musi  w końcu zachowywać się w dokładnie taki sposób) oraz zimną projektantkę o osobowości żywcem wziętej od Mirandy Priestley. Na bohaterkę musi też czekać typowa wredna dziewczyna, której antypatia nie może oprzeć się na innych podstawach niż na zazdrość o pozycję i chłopaka. Chłopaka, który – jak sama powiedziała – nie jest i nigdy nie był w jej typie. Zresztą on też należy do standardowej ścieżki wydarzeń. Musi to być jeden z najbardziej rozchwytywanych super modeli, który tak naprawdę nie jest jedynie piękną buźką, bo lubi… ciekawostki przyrodnicze. I oczywiście, mimo że w pewnym momencie bohaterka nieźle nabroi, wszystko kończy się dobrze, a ona triumfuje.

Zobacz również: Matka panny młodej – recenzja filmu. Klasyka w nowym wydaniu

Mój największy problem jest taki, że zupełnie nie kupuję ani scenariusza, ani Emily Carey w tej roli. Harriett może zdawać się lekko dziwna, ale nie jest to nic szczególnie odbiegającego od normy. Opowiada ciekawostki i jest trochę wycofana. To naprawdę nie jest tak inne i quirky, jak chce nam to wmówić serial. Biorąc pod uwagę, jak interesującą oprócz tego jest osobą, to w prawdziwej szkole miałaby na pewno znacznie więcej przyjaciół niż na ekranie. Choć nastolatkowie są niewątpliwie okrutni, rzadko tylko tyle wystarczy, by ktoś był nękany w szkole na tak wielką skalę. Dużo bardziej podatny na to byłby Toby, jej przyjaciel z sąsiedztwa, który jest naprawdę ekscentryczny. Nie widzimy jednak wielu scen, w których tak bardzo by mu się oberwało.

Nawiasem mówiąc, docinki szkolne przedstawione są w skrajnie infantylny sposób. Oprawcy Harriett zachowują się jak dwunastolatkowie, a nie starsze dzieciaki. To bardzo nierealistyczny obraz tego, jak okrutnie wygląda bullying w szkole, zwłaszcza w wieku licealnym. Nie mówiąc już o cyberprzemocy: jasne, postowane filmiki są przykre, ale to nic przy tym, co faktycznie dzieje się w Internecie. Moim zdaniem takie przedstawienie spłyca tylko temat, czym nie czyni wiele dobrego.

geek girl
Źródło obrazka: Netflix

Mimo stereotypowości i powielania pewnych schematów Geek Girl ogląda się przyjemnie. Serial niewątpliwie skorzystałby, gdyby nakręcono go wcześniej – książka powstała w 2013 i do tych realiów on też bardziej pasuje. Prosta historia i dowcipne dialogi wciąż sprawiają, że łatwo przy nim wychillować. Czy potrzebowaliśmy kolejnego Kopciuszka? Nie wiem. Ja raczej nie, ale niewykluczone, że Harriett Manners dla kogoś będzie właśnie tym jedynym.

Źródło obrazka wyróżniającego: Netflix

Plusy

  • Dowcipne dialogi
  • Niewymagająca w odbiorze fabuła

Ocena

5.5 / 10

Minusy

  • Kliszowa fabuła
  • Stereotypowe postacie
Krysia Mokrzycka

Doktorantka prawa, kognitywistka (jakże dumnie to brzmi), niedługo pełnoprawna filozofka. Uwielbia musicale, koty i niszowe perfumy. Pasję do popkultury zaszczepiły w niej tumblrowe fandomy oraz fanfiction lat (nie)słusznie minionych.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze