Ród smoka – recenzja 1 sezonu. Obietnica czegoś wielkiego… tylko czy nie aby na wyrost?

Pierwszy sezon Rodu Smoka za nami, emocje opadły – czas więc zabrać się za podsumowanie całości i ocenienie wrażenia poprzez komplet 10 epizodów. Serial zdołał już prześcignąć swoją popularnością Pierścienie Władzy, do których nierzadko jest przyrównywany, oraz – jak się wydaje – zgarnia większość zainteresowania fanów fantasy, pozostawionych w marazmie i złości po fatalnych ostatnich sezonach Gry o tron, rozczarowaniu Wiedźminem etc. Tylko czy Ród Smoka pozwoli im zapomnieć o ostatnich niewypałach gatunku? Czy urośnie poziomem do swojego poprzednika, jako godny prequel legendarnej już dla telewizji ekranizacji Pieśni Lodu i Ognia?

Na starcie warto nadmienić, że ten serial, z założenia przeznaczony dla dojrzałego odbiorcy, od początku walczył o widza z produkcją Amazona z gatunku high fantasy. Mimo niższego budżetu, przy początkowym przegrywaniu tegoż starcia, w ostatecznym rozrachunku to właśnie historia ze świata Martina zawojowała serca widzów. Nie da się też ukryć, że w szrankach z Pierścieniami Ród Smoka wypada obłędnie, żeby nie powiedzieć – o niebo lepiej w każdym calu, od scenariusza, po ogólny design postaci i miejsc znanych już z Gry o tron. Ale odstawiając tę świadomość, wyciągając omawiany serial z czysto komercyjnego rozgardiaszu, skupmy się na samej treści. Czy dalej jest ona równie zachwycająca, czy jedynie uratował ją słaby konkurent, przy którym aż błyszczy?

Zobacz również: Władca Pierścieni: Pierścienie władzy – recenzja 1 sezonu. Źle, ale czy tragicznie?

Ród smoka
fot. Materiał prasowy/ Ród smoka (2022)

Martinowski świat szarości


Cóż, odpowiedź nie jest – jak to zwykle bywa u Martina – czarno-biała. Zależy, czego jako widz oczekujesz. Na starcie należy zaznaczyć, że nie jest to poziom Gry o tron, nie tylko z racji mniejszego budżetu, ale i napięcie trzyma nas zdecydowanie mniej. Fabuła, w zgodzie z książką, jest rozwleczona na dużo szerszej przestrzeni lat, a my często nie mamy nawet świadomości, jak wiele to jest.

W pewnym momencie następuje nawet zmiana dwóch głównych aktorek wcielających się w postaci Rhaenyry i Alicent. Widzowie na przestrzeni wychodzenia kolejnych odcinków byli wręcz oburzeni re-castingiem, aczkolwiek sam nie odczułem tutaj wielkiej straty. Uważam jednak, że jest to wada źle skonstruowanego scenariusza, który chciał objąć zbyt duże pole czasowe, pokazać zbyt wiele, w zbyt wielkim natężeniu. I przede wszystkim… zrobił to nieumiejętnie.

Ród smoka
fot. Materiał prasowy/ Ród smoka (2022)

Nieubłagany płynie czas…


Nie znaczy to też, że akcja gna nieubłaganie, bo bardzo często zostajemy skazani na długie wysłuchiwanie pałacowych intryg, czekając na ich rozwiązanie, które… w obecnym sezonie nie nastąpi. Nie będzie tajemnicą, że pierwszy sezon skupia się na przedstawieniu stronnictw w nadchodzącym Tańcu smoków, czyli wielkiej wojnie, która pochłonie masy nienawidzonych i lubianych przez nas bohaterów. Tylko że wszystko tutaj zdaje się miałkie i skrajnie mniej angażujące w porównaniu do poprzedniej produkcji HBO. Dużo osób narzekało, że ten serial jest nudny, w czym jest trochę prawdy – intrygi toczą się zdecydowanie wolniej, a niższy budżet dodatkowo sprawia, że musimy uświadczyć znacznie uboższe ich rozwiązanie.

Zobacz również: Gabinet osobliwości Guillermo del Toro – recenzja serialu. Nowe oblicze horroru

Postacie również są mniej ciekawe, gorzej zarysowane w stosunku do Gry o tron. O ile tam na starcie otrzymywaliśmy masę bohaterów, których po prostu chciało się nienawidzić/kochać – tak tutaj są oni zdecydowanie mniej zarysowani, posiadają mniej cech, aby widz mógł z nimi sympatyzować. Po lekturze wielu wypowiedzi internautów mogę wręcz stwierdzić, że jednym z czynników, który sprawia, że kogoś lubią, jest sympatia do aktora, jego/jej wygląd. Co zdawałoby się potwierdzać ogólne oburzenie zmianą obsady, nawet jeśli od początku wiedzieliśmy, że takowa nastąpi, a i – ta starsza kadra aktorska jako pierwsza otrzymała angaż!


Piętno poprzednika


Gra o tron słynęła z rozmachu, tutaj ledwie go uszczypniemy. Niektóre bitwy są nam dosłownie opowiedziane przez aktorów, miast pokazane, choćby w minimalnej skali. Serial jest dużo bardziej statyczny, skupia się wokół rozmów, co z racji gatunku wielu widzom wyda się już nie do wybaczenia, zwłaszcza z racji poprzednika.

Ród smoka
fot. Materiał prasowy/ Ród smoka (2022)

Największym plusem są sceny ze smokami, które jednak ograniczają się do tego, że te głównie latają (co może zmienić się w drugim sezonie, ale nie zamierzam tutaj wróżyć z fusów). Widać, że po rozczarowaniu 8 sezonem, mimo dobrej oglądalności, HBO nie chciało postawić na jedną kartę i ten sezon jest w rzeczywistości upewnieniem się, czy dalej pamiętamy o Westeros i swoistą ankietą, czy chcemy, aby to uniwersum było rozwijane.


Czy warto?


Mam strasznie mieszane uczucia co do tej produkcji, od początkowych doniesień, do przemieszania obsady, po doniesienia prasowe i z każdym kolejnym odcinkiem to uczucie jedynie wzrastało. Tym bardziej, gdy czytałem oburzenia tzw. „fanów”. Do dziś nie potrafię sobie wyobrazić, kim tak zwani „fani” są, ale w sytuacji, gdy jeden z bohaterów zostaje przerobiony na mielonkę, a oni lamentują nad ujrzeniem porodu… Nie chce zbytnio z takimi ludźmi wdawać się w dyskusję.

Zobacz również: Tales of the Jedi – recenzja serialu

Ród smoka
fot. Materiał prasowy/ Ród smoka (2022)

Swoją drogą, odnoszę wrażenie, że gdy twórcy chcą dać pokaz wielokulturowości, czy zapewniają widzów o „diversity” swojej historii, robią to tylko i wyłącznie, aby zrobić szum medialny, który… Cóż, okazał się zdecydowanie mniejszy w porównaniu z Pierścieniami Władzy, ale sam fakt pozostaje niezaprzeczalny. Gdy słyszę, że na to w reklamach stawiają twórcy, zapala mi się światełko, że oni sami nie uważają swojego scenariusza za jakoś wielce porywający i trzeba „ugryźć” widza z innej strony.

Zobacz również: Mecenas She-Hulk – recenzja serialu. Zielono mi…

Od czasów czarnej Anny Boleyn wyklarował mi się obraz podobnej drogi marketingowej i co rusz, gdy wiem, że fabuła mnie rozczaruje – towarzyszy temu podobny zabieg. Tutaj też go widać, bo teraz – gdyby wgłębić się w lore świata – późniejsze wydarzenie będą musiały pokazać, jak wielokulturowość znika w jakichś pogromach, żeby zachować stan, który zastaliśmy 200 lat później, czy to w Śródziemiu, czy Westeros, tak? Czy też raczej zostanie to przemilczane, jak w przypadku Elronda, który nigdy nie powiedział, gdzie podziały się czarne elfy z Drugiej Ery?


Odezwa do wyjadaczy gatunku


Jeśli jesteś fanem fantastyki, zapewne te produkcję znasz. Te 10 odcinków były w gruncie rzeczy zapowiedzią tego, co ma czekać nas podczas Tańca, wielkiej wojny, która wyniszczyła Westeros. Możesz czuć się zanudzony, może je pokochasz. To, co ja uświadczyłem, daje mi jednak jasno do zrozumienia – a przynajmniej czuję gdzieś to przeświadczenie w swojej głowie! – że warto dać szansę Rodowi smoka i poczekać na kolejny sezon… Czy znowu się rozczaruję? Czy ty… podejmiesz to ryzyko?

Plusy

  • różnorodne ukazanie smoków
  • zgłębienie się w lore Westeros
  • obietnica wartkiej akcji w kolejnym sezonie

Ocena

6.5 / 10

Minusy

  • dużo dialogów, mało akcji
  • niskobudżetowe rozwiązania fabularne
  • obietnica wartkiej akcji w kolejnym sezonie

Według innych redaktorów...

Anna Paczkowska
7 listopada 2022

W napięciu, strachu i z tęsknotą czekałam na kolejną ekranizację prozy Martina. Adaptacje twórczości tego autora nie mają sobie równych na srebrnym ekranie. Finałowy sezon Gry o tron pozostawił po sobie nie tylko niesmak, ale i wywołał słuszny gniew widowni. Minęło jednak kilka lat i zdążyłam się już stęsknić. Ród Smoka dostarczył mi wrażeń, emocji i radości, których mi brakowało. Sezon się skończył, a ja znowu tęsknię…

Ród Smoka to serial bardzo różny, a jednocześnie bardzo podobny do Gry o tron. Nie da się nie zauważyć podobieństw, znajomych lokacji i licznych nawiązań. Główną różnicą jest dynamika. Gra o tron bombardowała widza szokującymi scenami pełnymi krwi, brutalności, okrucieństwa i seksu. Ród Smoka jednak jest znacznie subtelniejszy. Sceny zbliżeń są kadrowane tak, aby więcej pozostawić wyobraźni, aniżeli pokazać. Nie brakuje mocnych, brutalnych scen, jednak jest ich zdecydowanie niewiele w stosunku do tych poświęconych intrygom czy relacjom. Co więcej, moim zdaniem, tych drugich wciąż jest za mało.

Widzowie licznie i bardzo głośno narzekali na wolne tempo i nudy. Trochę nie ma co się dziwić, w końcu Gra o tron przyzwyczaiła ich do innego rytmu i silnych wrażeń. Ja sama jednak tej opinii nie podzielam. Rób Smoka to serial, w którym dzieje się bardzo dużo, lecz nie na polach bitwy, a między postaciami. Zarysowanie relacji między bohaterami było kluczowe dla dalszych wydarzeń, czyli dla tańca smoków (wojna Targaryenów), a pamiętajmy, że zaplanowane są, co najmniej, 4 sezony. Akcja ściśle skupia się wokół jednego rodu i konkretnych postaci, które napisane są bardzo dobrze, a zagrane jeszcze lepiej.

Powiem więcej, mnie brakowało większej liczby scen rodzinnych. Konieczne przeskoki czasowe były, niestety, dość nieudolne. Zdecydowano się na naprawdę duże luki czasowe, w których zginęło wiele bardzo istotnych wydarzeń. Ja tę decyzję rozumiem. W końcu nawet w tej sytuacji narzekań jest wiele, a jednak uważam, iż w ten sposób żadna ze stron nie jest zadowolona. Usunięto wiele świetnych scen, nad czym ubolewam, ponieważ temu sezonowi brakuje jeszcze, co najmniej, dwóch odcinków. Te dwie godziny mogłyby rozwiać domysły, pogłębić relacje i rzucić lepsze światło na powstające konflikty.

Wiele rekompensuje gra aktorska i fenomenalna obsada. Zmiana głównych aktorek, choć dla niektórych trudna do przełknięcia, była konieczna, a nawet wyszła na plus (kocham Emme D’Arcy). Uważam nawet, że wymieniona lub odpowiednio postarzona, winna zostać cała obsada, ponieważ niektórzy bohaterowie nie zmieniają się pomimo upływu 20 czy 30 lat. Wszyscy, bez wyjątku, grają świetnie, mają niesamowitą charyzmę i urok, czego dowodem jest wielka fascynacja postacią Daemona, który pomimo licznych niegodnych i okrutnych czynów, jest jedną z najbardziej lubianych postaci z powodu magnetyzmu, uroku i charyzmy Matta Smitha.

Seans Rodu Smoka sprawił mi wielką radość. Wyczekiwałam każdego odcinka z niecierpliwością, odliczając dni do premiery. Uwierzyłam w tych bohaterów. Wizerunki smoków są różnorodne i wyjątkowe na swój sposób. Tempo uważam za odpowiednie, a scenariusz, poza małymi wyjątkami, dowozi. Nie znajdziecie tu jazdy bez trzymanki niepozwalającej odetchnąć, jednak jeśli lubicie kompleksowe podejście do postaci, skrupulatne podejście do relacji i powoli, choć konsekwentnie, budowane napięcie będziecie zadowoleni.

 

8.5
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze