Miecz Kaigenu – recenzja książki. Smakowite fantasy

Miecz Kaigenu M.L. Wang przyciąga oko czytelnika przynajmniej dwa razy. Za pierwszym razem czyni to wspaniałe wydanie i okładka, którym trudno odmówić. Drugi raz należy do powiedzenia, że liczy się wnętrze, bo z kolei trudno się oderwać. Bonusowy trzeci raz, to kiedy zachwycony człowiek przeorganizowuje półki z książkami, żeby jeszcze chwilę nacieszyć oko widokiem książki. 


Poniższa recenzja powstała dzięki współpracy z Wydawnictwem Vesper.


Akcja Miecza Kaigenu śledzi losy rodziny Matsudów, legendarnych wojowników z pokolenia na pokolenie zachowujących tradycje rodu. Zamieszkują oni strategiczne tereny Cesarstwa Kaigenu, a przeznaczeniem mężczyzn tego rodu jest obrona kraju za wszelką cenę. Póki co panuje jednak pokój, a życie lokalnej społeczności choć skoncentrowane wokół walki, jest raczej przyziemne. Podczas gdy inne kraje szybko się rozwijają, ludność tej części państwa żyje według tych samych dawnych zasad. Mężczyźni walczą, kobiety gotują i rodzą dzieci, Cesarz postrzegany jest jako troskliwy ojciec, jego słowo jest więc rozkazem.

Zobacz również: Statek widmo – recenzja książki

W takiej rzeczywistości znajduje się trójka głównych bohaterów. Nastoletni Mamoru Matsuda to świetny wojownik, który czeka niecierpliwie na pierwszą okazję do wykazania się w walce. Marzy o honorze i sławie swojego rodu. Jego matka, Misaki, ma za sobą wojowniczą przeszłość, o której nie może nikomu powiedzieć. W młodości zdobyła doświadczenia z poza Cesarstwa, dostrzega pozór panującego pokoju oraz obawia się konfliktu, o którym marzy jej najstarszy syn. Jednak jako że jest kobietą – nie może się na takie tematy wypowiadać. Trójcę zamyka Takeru – mąż i ojciec – chłodny wojownik, uparty tradycjonalista, drugi w kolejce dziedzic rodu Matsudów.

miecz kaigenu
Fot. Wydawnictwo Vesper

Ten przydługi wstęp dobrze odzwierciedla skomplikowanie świata w Mieczu Kaigenu. Mimo że akcja rozgrywa się w relatywnie małej społeczności, już na początku autorka nakreśla polityczne tarcia oraz kontrastujące z nimi przywiązanie do tradycji. Ogromną rolę gra tutaj niezmienna od wieków hierarchia rodów, którą wyznacza nie tylko siła i umiejętność walki, ale też operowanie magią żywiołów. Prastare rody bowiem szczycą się umiejętnościami manipulacji odpowiednio wodą, ogniem, powietrzem, czy krwią. Matsudowie potrafią nagiąć wodę w wszelkiej formie do swojej woli, co czyni ich jednymi z najpotężniejszych wojowników.

Zobacz również: #1 Zdobienie krawędzi książek – nie tylko z malowania introligator żył

Przede wszystkim – autorka wprawnie chroni się przed przytłaczającą ekspozycją, widoczną w akapitach wyżej. Świat jest skonstruowany w taki sposób, że umyka naszym oczom. Nie trafimy tutaj na długie wyjaśnienia sytuacji politycznej, logikę magii żywiołów czy dynamikę bohaterów. Wszystko pojawia się naturalnie, mimochodem i ostateczny obraz musimy poskładać sobie sami. Przykładowo, zdaje nam się, że rozgryźliśmy już klimat społeczności – a tu nagle pojawia się elektronika, która po prostu dla bohaterów prowadzących narrację do tej pory nie była istotnym elementem. Czy wprowadza to zamieszanie? Ku mojemu zaskoczeniu, wcale nie. Im dalej w Miecz Kaigenu, tym świat nabiera interesujących szczegółów.

Mistrzostwem jest tutaj narracja z perspektywy dwojga (momentami trojga) bohaterów – młodego, rwącego się do walki Mamoru oraz doświadczonej, ale zblokowanej Misaki. Syn i matka doświadczają wydarzeń bardzo odmiennie, dając czytelnikowi bardzo wnikliwy ogląd na świat powieści. Stosunkowo szybko Mamoru zostaje wystawiony na świat w rozumieniu jego matki, co dodatkowo podnosi stawki miejsca obojga w rodzinie. W pewnym momencie też przewija się także punk widzenia Takeru, dorosłego już wojownika – to jednak wiąże się ze spoilerami. Niemniej jednak, te przeplatające się światopoglądy wciągają bez reszty.

miecz kaigenu
Fot. Wydawnictwo Vesper

Trudno wręcz zawrzeć w jednym tekście, ile się dzieje na kartach książki. Nastoletnia zmiana ideałów, niespełnienie matki i małżonki, umiłowanie przemocy, konflikt tradycji z rozwojem – wszystko to w obliczu druzgocącego konfliktu. Poboczne wątki ludzi ze społeczności także dają do myślenia, a dynamika rodzinna jest wręcz fascynująca. Jakby tego było mało, magia żywiołów jako element fantasy wpasowuje się w to w sposób naturalny, a całą książkę zwieńcza azjatycki klimat, widoczny przede wszystkim w nazewnictwie i języku.

Zobacz również: Ugory – recenzja książki. Zaangażowanie i krytyka popkultury

Miecz Kaigenu jest jak smakowite danie dla czytelnika. Dojrzałe, mądre fantasy podejmuje mnóstwo ważnych i interesujących tematów – ale robi to z wyczuciem. Czytelnik ma tutaj własną siłę sprawczą, aby poskładać sobie ogląd świata z trzech różnych perspektyw. Nie jest to lektura trudna czy męcząca – ale czytanie właśnie takich książek przynosi największą satysfakcję.

A wracając do początku – nawet patrzenie na tę książkę sprawia satysfakcję, bo barwione brzegi pochłonęły nie mniej mojej uwagi niż treść. Wnętrze i oprawa idą w parze, więc jeżeli tekst jeszcze kogoś nie przekonał, można śmiało ocenić książkę po okładce.

Autor: M. L. Wang

Tłumaczenie: Iwona Michałowska-Gabrych, Patrycja Zarawska

Wydawca: Vesper

Oprawa: twarda, barwione brzegi

Ilość stron: 752

Data premiery: 17 lipca 2024

Fot. główna: Kolaż z użyciem okładki/Wydawnictwo Vesper.

Plusy

  • Narracja z trzech odmiennych perspektyw
  • Bogactwo świata przedstawionego
  • Brak ekspozycji, subtelne wprowadzanie informacji

Ocena

10 / 10

Minusy

Anna Baluta

Jeśli nie odpisuje, to pewnie ogląda serial. Wykształcona amerykanistka, która z premedytacją zapisuje się na kolejne zajęcia z telewizji. Jak nie ogląda, to czyta, słucha albumów, czasem przypomni sobie o studiowaniu i pracy - ale to w międzyczasie.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze