Dobry nauczyciel – recenzja filmu. Nie ma fal

9 sierpnia 2024 miała miejsce polska premiera filmu Dobry nauczyciel. Francusko-belgijska produkcja opowiada o losach mężczyzny niesłusznie oskarżonego o molestowanie seksualne swojej uczennicy. Seans pozostawia widza z garścią gorzkich refleksji, którymi nie sposób się nie podzielić.  

Chyba wszyscy widzieliśmy w życiu przynajmniej jeden film nawiązujący bardziej lub mniej bezpośrednio do figury inspirującego nauczyciela. Czy było to klasyczne Stowarzyszenie umarłych poetów, czy też francuski musical Pan od muzyki, trudno uniknąć obcowania z tym motywem. Także w popularnym settingu dark academii regularnie pojawia się realizująca go postać. Człowiek burzący wszelkie stereotypy nudnego belfra, przyjaciel młodzieży, ideowiec. Julien (w tej roli absolutnie genialny François Civil), którego losy opowiada Dobry nauczyciel (reż. Teddy Lussi-Modeste), też zaczyna z tej pozycji. Los ma wobec niego jednak inne plany. Bowiem jedna z uczennic oskarża mężczyznę o molestowanie seksualne.

Zobacz również: Cuckoo – recenzja filmu [Nowe Horyzonty 2024]

dobry nauczyciel
Źródło obrazka: Galapagos Films

Na początku można zrozumieć, skąd się wziął dyskomfort dziewczynki. Wkrótce jednak ta pomyłka zamienia się w lawinę niesłusznych oskarżeń i prześladowań wobec nauczyciela. Sytuacji nie pomaga ani fakt, że jest on homoseksualistą, ani też przynależność etniczna jego partnera. W pewnym momencie trudno nawet już stwierdzić, jaki jest powód agresji wobec Juliena. Film perfekcyjnie nakreśla sposób, w jaki nakręca się spirala przemocy – zarówno tej międzyludzkiej, jak i instytucjonalnej. Nic, co robi mężczyzna, nie odpowiada polityce szkoły. Dostaje on sprzeczne polecenia względem swojego zachowania. Ostatecznie jak na dłoni widoczne jest, że to nie dobro jego czy też uczniów gra tu pierwsze skrzypce. Szkoła dba wyłącznie o to, by jako instytucja wyjść z całej sprawy z twarzą. Kto popracował kiedykolwiek w instytucji edukacyjnej (lub zna bliżej osobę, która to robiła) wie, jak wielki realizm scenariusz osiągnął w tych scenach.

Osobiście uważam, że Dobrego nauczyciela należy odczytywać, biorąc pod uwagę cały kontekst kulturowy, do którego nawiązuje. Bez narzucenia sobie pewnego rodzaju interpretacji porównawczej, oglądając go, można po prostu odnieść wrażenie obcowania ze sfabularyzowanym reportażem. I choć film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, samo to może nie wystarczać, by docenić go w pełnej krasie. Warto zestawić go zatem z dwoma absolutnymi klasykami tego motywu: wymienionymi wyżej Stowarzyszeniem umarłych poetów oraz Panem od muzyki. Wszystkie te obrazy pokazują nauczyciela, który chce coś zmienić w niezbyt sprzyjającym temu środowisku. Często natrafia na betonową ścianę instytucji. Dobry nauczyciel różni się od poprzedników w bardzo drastyczny sposób – Julien traci nadzieję. Keatinga i Mathieu mogą spotykać problemy, rozczarowania i tragedie, jednak w najgorszych chwilach uczniowie przynoszą im inspirację i wsparcie. Juliena to nie spotyka, a wszystkie drzwi ku temu sam zamyka. To człowiek zniszczony przez świat, w którym przyszło mu żyć.

Zobacz równieżPułapka – recenzja filmu. Ojciec roku

dobry nauczyciel
Źródło obrazka: Galapagos Films

Kolejną istotną różnicą między tym obrazem, a jego poprzednikami, jest twarz „trudnej” młodzieży.  Chłopcy z konserwatywnej Akademii Weltona i wychowankowie poprawczaka pod uważnym okiem nauczycieli rozkwitali dzięki sztuce i wpajanym im ideałom. Uczniowie Juliena, w najlepszym razie, częściej się uśmiechają. Trudno stwierdzić, czy duch wolnej debaty nad klasykami literatury jest dla nich jakkolwiek korzystny. Są rozwydrzeni, kpią z ambitniejszych interpretacji trudnych tekstów i tylko szukają pretekstu, by kogoś wyśmiać. Niekonwencjonalne metody wychowawcze nie polepszają ich wyników w nauce. Wprost przeciwnie, są podstawą do wystosowania wobec nauczyciela kolejnych zarzutów. To bardzo gorzkie, zderzające z przykrą rzeczywistością, ujęcie tego motywu.

Film warto odczytać również przez pryzmat znaczenia jego oryginalnego tytułu: Pas de vagues. Oznacza on mniej więcej: „bez fal”, co przekłada się na wyrażenie oznaczające chęć ominięcia trudności. Taka właśnie jest polityka instytucjonalna wobec mężczyzny oraz dzieci. Na ekranie widzimy kolejne, coraz mniej uzasadnione rozwiązania mające załagodzić konflikt. Ostatecznie jednak żadne z nich nie odnosi zamierzonych skutków. Dla szkoły nie ma to jednak większego znaczenia – ważne, że jej dobremu imieniu nic nie zagraża. Fale zostały ominięte. Zniszczono jedynie życie niewinnego człowieka.

Źródło obrazka wyróżniającego oraz plakatu: Galapagos Films

 

Plusy

  • Gorzka konstatacja na temat instytucjonalnej rzeczywistości
  • Świetny scenariusz
  • François Civil

Ocena

8 / 10

Minusy

  • Bez kontekstu znanych filmów o podobnej tematyce jest trochę "sterylny"
Krysia Mokrzycka

Doktorantka prawa, kognitywistka (jakże dumnie to brzmi), niedługo pełnoprawna filozofka. Uwielbia musicale, koty i niszowe perfumy. Pasję do popkultury zaszczepiły w niej tumblrowe fandomy oraz fanfiction lat (nie)słusznie minionych.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze