Kiedy tylko pojawił się zwiastun Mrugnij dwa razy wiedziałam, że pobiegnę do kina. Zapowiadało się, że znajdę wszystkie ulubione motywy – zamknięta przestrzeń, grupa nieznajomych, uczucie niepokoju. Do tego od pierwszych chwil zachwyciła mnie warstwa wizualna – stroje, kolorystyka, Channing Tatum.
Mrugnij dwa razy opowiada o dwóch kobietach, które spontanicznie wybierają się na wyspę znanego miliardera. Przyjaciółki trafiają na urlop w prywatnej posiadłości z nieznanymi sobie ludźmi z otoczenia właściciela i chcą spędzić wakacje życia. Dni mijają niespostrzeżenie, a rajski urlop wydaje się zbyt dobry, by być prawdziwy. Podskórnie Frida i Jess czują bowiem, że coś im umyka, jakby nie zgadzały się detale takie jak czas, pamięć i rozmowy.
Zobacz również: It ends with us – recenzja filmu. Za zamkniętymi drzwiami
Film jest debiutem reżyserskim Zoë Kravitz – o czym nie wiedziałam przed seansem, a sprawdziłam pod wpływem wrażenia, jakie wywarła na mnie produkcja. Chociaż gatunkowo można znaleźć informacje, że jest to kryminał, tytuł znajduje się bliżej thrillera psychologicznego – do pewnego momentu w wersji light.
Muszę przyznać, że wyjściowy pomysł nie jest oryginalny. Egzotyczna wyspa, spontaniczne przyjęcie zaproszenia miliardera, odcięcie od świata – warianty tej historii są liczne i długo by wymieniać. Oryginalność ustępuje miejsca napięciu, które ma wzbudzić u widza niepokój oraz zainteresowanie. Mrugnij dwa razy buduje to napięcie całkiem nieźle, chociaż stosunkowo późno w filmie pojawia się moment realizacji, że rzeczywiście dzieje się coś nietypowego. Przez długi czas jest to faktycznie rajski urlop z małymi incydentami, na które bohaterki przymykają oko. Niemniej jednak, dzięki temu powolnemu budowaniu napięcia, mocno wybrzmiewa ono w drugim i trzecim akcie.
Warto też dodać, że nawet ten mało oryginalny pomysł fabularny jest poprowadzony z dużą precyzją. Set up and pay off pojawia się subtelnie, a jednocześnie nie umyka oku widza. Drobne zapowiedzi są umiejętnie rozsiane po całym filmie, nie pojawiają się nachalnie, a następnie… no cóż, they pay off. Budowane napięcie pięknie się zwraca, a nic nie jest tak satysfakcjonujące dla widza, jak planowanie scenarzysty.
Zobacz również: Motocykliści – recenzja filmu. Męski świat?
Niemałą rolę gra w tym charyzmatyczne aktorstwo. Naomi Jackie jako Frida oraz Alia Shawkat świetnie odgrywają postacie przyjaciółek, które wygrały los na loterii. Od początku trudno z nimi nie sympatyzować, mają też udaną chemię. Naomi Jackie w pierwszoplanowej roli świetnie też zmienia ton w stronę dramatu, co w efekcie wyciąga na powierzchnię kontrast początku i końca historii. Podobnie Channing Tatum w roli milionera oraz Adria Arjona jako Sarah są jak maliny w dobrze uważonym drinku (odsyłam do zwiastunu). Każdy ma tu swoje przysłowiowe pięć minut, co ostatecznie składa się w dobrze dobraną całość.
Na koniec wróćmy właśnie do kolorowych malin i barwnych drinków, czyli do warstwy wizualnej. O ile chyba nigdy nie polubię Zoë Kravitz jako aktorki, będę śledzić jej karierę reżyserską. Pod jej okiem naprawdę wykorzystana jest estetyka egzotycznej wyspy oraz elegancja wyższych sfer. Sceneria jest skąpana w świetle, a nieliczne nocne sceny balansują dwie strony sytuacji. Mocno odcinające się kolory przykuwają oko, a symetryczne ujęcia dają poczucie ładu, kontrastujące z budowanym niepokojem. Przez moment podczas seansu przeszła mi przez myśl estetyka Midsommar, gdzie cały horror rozgrywa się w mało horrorowej scenerii. Podobnie tutaj widać, że na warstwa wizualna powstała zgodnie z konkretną wizją.
Zobacz również: Wiedźmin – najlepsze postacie z serii
Podsumowując, napatrzyłam się na ekran z przyjemnością. Dzień po seansie ten film wciąż we mnie pracuje z powodu zakończenia, które zdecydowanie należy zobaczyć samemu. Po raz kolejny widzimy, że dobry thriller nie musi się rozgrywać w określonej gatunkowo estetyce, a nawet znany motyw może wciąż okazać się ciekawy. Tego właśnie oczekiwałam po thrillerze psychologicznym. W świetle ostatnich premier, Mrugnij dwa razy dało mi dokładnie to, w czym zawiodło mnie The Royal Hotel. Tak więc oby więcej tego pierwszego, niż tego drugiego – czas się wybrać do kina.
Fot. główna: Materiał promocyjny/MGM Studios.