Dni Fantastyki 2024 – relacja z wydarzenia. Niech żyje fantastyka!

W ubiegły weekend zakończyła się kolejna edycja wrocławskich Dni Fantastyki, czyli święta wszystkich maniaków szeroko pojętej popkultury. Uczestnicy wyjątkowo w tym roku nie bawili się na Zamku w Leśnicy. Z powodu remontu nową lokalizacją konwentu stał się Instytut Badawczy Łukasiewicz – PORT zlokalizowany na Praczach Odrzańskich. Czy organizatorzy podołali z koordynacją wydarzenia w obliczu tak ogromnej zmiany i czy DF-y okazały się tak dobre jak dotychczas? Zapraszam do lektury.

Dni Fantastyki są najstarszą tego typu imprezą na Dolnym Śląsku, a jej początki sięgają aż 2004 roku. W swoim programie zawiera ona różne bloki tematyczne, począwszy od literatury, filmów, seriali, folkowych koncertów, przez gry – zarówno te komputerowe, jak i bez prądu – na mangach oraz anime kończąc. Tak więc nie ma szans, aby ktoś nie znalazł pasjonującej go atrakcji. W trakcie trwania wydarzenia odbywały się także liczne prelekcje oraz spotkania z autorami i innymi sławnymi osobistościami takimi jak pisarze czy internetowi twórcy. Dla przykładu udało mi się dorwać fotkę z uwielbianym przeze mnie twórcą Julianem Jelińskim, znanym przede wszystkim z kanału Brody z kosmosu. To się nazywa wygryw, czyż nie? Oprócz tego Dni Fantastyki 2024 to także liczne koncerty oraz występy na scenie. W bezpłatnej strefie Fantastyki Open mogliśmy rozgościć się w przemiłym akompaniamencie takich artystów jak zespół Żniwa, duet Jarzmo, Jeden kmen, Emigrah, Runika czy Viimaheim.

I cyk, kolejny barwny identyfikator do kolekcji

Na Dniach Fantastyki bywam nie od dziś, obecna edycja była aktualnie moją 4 wizytą w tym miejscu oraz 2 jako osoba z medialną plakietką. Jednym z zaskoczeń był zdecydowanie pakiet gadżetów, jaki otrzymałam wraz ze specjalnym identyfikatorem (rok temu nie było mowy o takim udogodnieniu). Mała zmiana, ale ogromnie ucieszyła i na długi czas pozwoliła zachować banana na ustach. Przechodząc jednak do pozostałych nowości, takich jak chociażby lokalizacja – ta zdecydowanie nadała konwentowi innego charakteru. Zyskał on zdecydowanie więcej przestrzeni, jednak czy dzięki temu był lepiej rozplanowany? Niestety z tym bym polemizowała.

Zobacz również: Hikari 2024 – relacja z wydarzenia. Z miłości do Azji

Już na wejściu powitał nas przepiękny budynek PORT-u z zegarową wieżyczką rodem z filmów o Harrym Potterze. Przechodząc dalej, mogliśmy dostrzec strefę odpoczynku połączoną z namiotami do ogrywania sesji RPG, natomiast dalej… no cóż. Zaczyna robić się jak na Dzikim Zachodzie i to nie tylko z powodu upalnej pogody. Aby dotrzeć do głośniejszej części imprezy, w której znaleźć mogliśmy alejki artystycznych wystawców, scenę oraz foodtrucki, musieliśmy pokonać znaczną odległość, na której znajdowała się zaledwie strefa dla najmłodszych. Myślę, że zdecydowanie lepszą opcją byłoby postawienie tam dodatkowo choć jednego foodtrucka lub strefy serwującej chłodne napoje. Mając do dyspozycji tak ogromny teren, można było rozplanować go z większą korzyścią dla uczestnika.

Siedząc nieopodal sceny można było się naprawdę nieźle usmażyć

Elementem, który po prostu nie zagrał na konwencie, była liczba dostępnych toalet. Było ich tak mało, że późnym popołudniem musiały zostać wyłączone z użytkowania. Podobnie było z kwestią strefy jedzeniowej, która była aż zanadto upchana w jednym miejscu. W dodatku osoby zamawiające posiłki często wchodziły na jedzących w tym samym miejscu ludzi – tak bardzo okrojono strefę wypoczynkowo-gastronomiczną. Był to prawdziwy armagedon. Zdecydowanie najgorzej było w sobotę, kiedy to odbywał się konkurs cosplay. Cosplayowe pawilony dla przygotowujących się do konkursu uczestników zostały rozstawione tuż obok smażących się wozów z frytkami i innymi pysznościami. Można się więc domyślić, że stroje dodatkowo przesiąkały zapachami unoszącymi się w powietrzu strefy gastronomicznej. Szczerze, nie chciałabym być na miejscu uczestników.

Na zdjęciu przepiękni uczestnicy konkursu cosplay na Dniach Fantastyki 2024

Zobacz również: Furiosa: Mad Max Saga – recenzja filmu [Blu-ray]

Jak przystało na polską krew płynącą w żyłach, znalazło się trochę miejsca na narzekanie, które śmiało można określić jako ukochany, narodowy sport Polaków. Przejdźmy jednak do pozytywów, dla których zdecydowanie warto było odwiedzić Dni Fantastyki. Wydarzenie charakteryzuje się obecnością bezpłatnej strefy festiwalowej, której celem jest popularyzacja szeroko pojętej fantastyki wśród szerszej publiczności. Fantastyka Open to miejsce, gdzie odbywają się warsztaty, koncerty, pokazy artystyczne oraz prezentacje innych inicjatyw związanych z fantastyką. Można tutaj przyjść z bliskimi lub znajomymi oraz dobrze się bawić bez potrzeby wydawania wielu monet na wejściówki.

A cóż to za straszne multiwersum?!

Jeśli jednak zależy nam na odosobnieniu od zgiełku oraz spotkaniach z popularnymi osobistościami, wówczas należało zakupić bilety, które umożliwiały wejście na różnorodne punkty programu, w skład którego wchodziły liczne prelekcje, spotkania z autorami oraz panele dyskusyjne. Samych twórców było naprawdę sporo. Dla lepszej organizacji zostali oni podzieleni na aż 8 bloków tematycznych. W bloku popkultura mogliśmy więc spotkać takie osoby jak Krzysztof M. Maj, Szymon Makuch czy Oskar Rogowski. W innych blokach tematycznych pojawiły się natomiast takie osobistości jak Jakub Ćwiek, Joanna W. Gajzler czy nawet Nauka po głębszym. Gości było znacznie więcej, jednakże z powodu pewnych ograniczeń musiałam z wielkim bólem serca ukrócić tę listę.

Sklepiki pękały w szwach od wyjątkowych przedmiotów; na zdjęciu okazyjna promocja od Wydawnictwo Insignis

Zobacz również: Marvel Knights Spider-Man. Tom 1 – recenzja komiksu

Przechodząc płynnie do podsumowania: czy warto było odwiedzić Dni Fantastyki 2024? Moja odpowiedź brzmi – to zależy. Jeśli dotychczas byliście stałymi bywalcami na tym konwencie, wówczas pewnie i za rok się na nim zjawicie. Natomiast w przypadku, gdy odwiedzaliście to miejsce po raz pierwszy lub drugi, wówczas nic dziwnego, jeśli pojawiło się uczucie dezorientacji. Dodatkowo jeśli przyszliście z bliskimi odpocząć na Dniach Fantastyki, cóż… Zdecydowanie znajdowało się tam za mało stref odpoczynku. Gdyby było więcej ławek lub chociaż jakiekolwiek pawilony chroniące przed słońcem, całe wrażenie z konwentu byłoby zdecydowanie lepsze. Jednak w kwestii pozostałych atrakcji nie ma się tak naprawdę do czego przyczepić. Dni Fantastyki wycisnęły wszystkie soki z tej cytryny, a ja serdecznie polecam skosztować tej popkulturowej lemoniady.

Weronika Sweeleo Zator

Miłośniczka gier na konsole starszej generacji oraz komputerowych tytułów fantasy i RPGów. Po godzinach robiąca cosplaye postaci z popkultury, które wcale nie są tak mobilne jak przedstawiają je twórcy gier. Kofeina i poduszki z nadrukami anime waifu to moi wieczni sprzemierzeńcy („• ᴗ •„)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najpopularniejsze
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze