Zawsze lubiłam śpiewać. Jako dziecko biegałam po domu i ogrodzie wcielając się w Ewelinę Flintę, czy Gosię Andrzejewicz. Było to równie zabawne, co żenujące. W ten sposób powstała moja miłość do karaoke wszelkiego rodzaju. Nie mogłam więc przejść obojętnie obok Let’s Sing 2025.
Studio Voxler co roku wydaje Let’s sing zaktualizowane o największe przeboje mijającego roku. W wersji na 2025 znajdziemy więc nie tylko klasyki takie jak utwory Amy Winehouse czy Eda Sheerana, ale również utwory, które zawojowały rynek muzyczny w 2024 roku. Wśród nich są między innymi Yes, and? Ariany Grande czy Beautiful things Bensona Boona.
Ogromną zaletą gry jest fakt, że nie trzeba mieć własnego mikrofonu. Wystarczy zainstalować na swoim smartfonie aplikację Let’s Sing Companion i sparować urządzenie z konsolą. Jakkolwiek uważam to za świetne rozwiązanie, tak twórcy powinni jeszcze trochę nad nim popracować. Niestety często na ekranie widziałam, że nie do końca wszystkie dźwięki są wyłapywane; oraz że występuje opóźnienie. Co więcej, bardzo często połączenie było zrywane i trzeba było na nowo się łączyć. Synchronizacja urządzeń w moim przypadku nie zadziałała i finalnie musiałam ją pominąć.
Zobacz również: Lipowo. Kto zabił? – recenzja gry planszowej. Spadkobierca Cluedo
Kupując grę stacjonarnie, można wybrać opcję w zestawie z dwoma mikrofonami. Niweluje to wspomniany przeze mnie wyżej problem, jednak jeśli chce się grać w cztery osoby, dwie i tak będą musiały użyć telefonu.
W wersji podstawowej Let’s Sing 2025 gracz ma dostęp do ponad 30 pozycji. Chcąc zwiększyć wybór musi wykupić VIP pass. Posiadając go, ma się też dostęp do specjalnych wydarzeń sezonowych i dodatkowych scen.
Gra posiada tryb kariery, gdzie można przeżyć historię od samego początku kariery muzycznej do etapu supergwiazdy na skalę światową. Ja niestety nie dałam rady sprawdzić tego aspektu, ponieważ nie oferował go mój dostęp. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to bardzo fajne urozmaicenie gry.
Zobacz również: Popkulturowy przegląd miesiąca – czyli najciekawsze premiery listopada
W Let’s sing 2025 można stworzyć swojego awatara i ubrać go w rzeczy, które zdobywa się podczas rozgrywek. Śpiewając, zdobywa się punkty w różnych kategoriach i awansuje na kolejne ich poziomy. Nagrodą są właśnie nowe fryzury, rękawiczki, i tym podobne.
Interfejs gry jest przyjemny i czytelny. Jednak to, co mi przeszkadzało, to widok w trakcie śpiewania – w tle pokazane są teledyski, do tego na dole podświetlany tekst, a po środku również tekst, ale ustawiony po linii melodycznej. Bardzo dużo elementów przyciąga wzrok, przez co to, co najważniejsze, jest mało widoczne. Czcionka, która została użyta do pokazania słów piosenki po nutkach jest po prostu mała. Do tego obok jest nasz awatar, który śpiewa i komentuje nasze wyniki, nad nim są zdobyte punkty. Tego jest po prostu za dużo. Na spokojnie można byłoby pozbyć się podświetlanego tekstu, a za to powiększyć ten wskazujący jak mamy śpiewać.
Zobacz również: Ghiblioteka – recenzja książki. Kojące Studio Ghibli
Na pochwałę zasługuje różnorodność piosenek. Mamy tam nie tylko popowe utwory, ale również rockowe czy hip-hopowe. Dzięki temu nawet w opcji podstawowej każdy może znaleźć coś dla siebie, a gra zadowoli nawet najbardziej wybredne towarzystwo. Dostępnych jest też kilka wersji językowych (piosenki na przykład po niemiecku).
Let’s Sing 2025 to kolejna już odsłona domowego karaoke. Jest ona zdecydowanie warta uwagi nie tylko miłośników tego rodzaju rozrywki, ale też osób, które po prostu chcą się dobrze bawić w gronie znajomych, Nie jest ona pozbawiona mankamentów, jednak liczę na to, że przy tworzeniu kolejnych edycji twórcy je naprawią.