Arcane wreszcie dobiega końca. Czy 2. sezon w satysfakcjonujący sposób kończy zaczętą 3 lata temu tragiczną historię Jinx i Vi?
Gdy w 2021 roku Riot Games oraz Netflix zaprezentowali swą pierwszą animację w świecie League of Legends – Arcane – każdy był po prostu zachwycony. Niespotykana wcześniej obłędna oprawa graficzna, świetne postacie i jeszcze lepsze dialogi spowodowały, iż na kolejne odcinki fani czekali z wielką niecierpliwością. Jednakże twórcy mieli trudne zadanie do wykonania – oczekiwania widzów były wyjątkowo wysokie, więc musieli znów zaserwować świetne dzieło sztuki. Czy finalnie udało im się? Moim zdaniem tak, choć jest trochę do zarzucenia produkcji.
Zobacz również: Ucieczka z Chinatown – recenzja serialu. Pięć smaków
Po wydarzeniach z 1. sezonu, jakim był zamach Jinx na radę Piltover, wszystko się zmienia. Gdy nie ma już żadnych szans na pokój z dolnym miastem Zaun, Ambessa wprowadza stan wojenny, by za wszelką cenę zlikwidować siostrę Vi. W tym samym czasie Jayce i Viktor na własnej skórze doświadczają zło i dobro Hexrdzenia.
Niestety dużo o fabule bez spoilerów nie mogę opowiedzieć, gdyż w sezonie 2. wszystko się dzieje bardzo szybko. Wiem, iż dla wielu osób to główny minus produkcji, lecz to błyskawiczne tempo…. naprawdę odpowiadało przedstawionej nam narracji. Albowiem świat Arcane doszedł do takiego stanu, gdzie o stosunkach dyplomatycznych nie ma co nawet myśleć – czas na wielką wojnę, która dotknie każdą postać. Nie będę jednak w pełni bronił tej kontrowersyjnej decyzji twórców, gdyż szybkie tempo ma też swe wady. Niestety głębia niejednego wątku zostaje porzucona, by skupić się na najważniejszych rzeczach. Najbardziej czuć to w finalnych epizodach, gdzie historia nieustannie biegnie, by dostarczyć jak najbardziej satysfakcjonujące zakończenie. Jednak wątków jest zbyt dużo, by zakończyć je wszystkie prawidłowo tylko w 9 odcinkach.
Zobacz również: Anora – recenzja filmu. Blask
Mimo wszystko jeśli chodzi o bohaterów takich Vi, Jinx, Cait, bądź Ekko, to każdy z nich dostał wystarczającą ilość czasu ekranowanego i z przyjemnością śledzimy ich dalsze losy. Pod kątem fabularnym Arcane dalej stoi na niezwykle wysokim poziomie. Już od pierwszego odcinka dostajemy wiele świetnych scen z bardzo dobrze napisanymi dialogami. Choć główna intryga bardzo szybko ewoluuje, potrafi na chwilkę się zatrzymać, by skupić się emocjach postaci i ich relacjach. Widoczne jest to zwłaszcza w akcie 2., gdzie poświęcone zostało trochę czasu dla wątku Vi oraz Jinx, serwując widzom przepiękne momenty, na których niejeden widz płakał.
Ogółem Arcane wypada najlepiej, gdy chce opowiedzieć historię o ludziach chcących odkupić swe grzechy. Niestety jeśli chodzi o np. temat Ambessy i jej problemu z tajną organizacją Czarna róża, wypada on naprawdę słabo. Niby próbuje on rozwinąć (rozbudowany już bardzo) świat serialu, lecz ten wątek nie był na tyle wyeksponowany, by finalnie dostarczyć ważnych informacji. Cały czas mamy wrażenie, że wycięto duże ilości kontentu, by zmieścić wszystkie ważne informacje w jeden sezon. Lecz końcowo wybitna jakość fabuły i mnogość emocjonalnych momentów nie pozwala mi zbytnio narzekać na stronę fabularną. Arcane to skarbnica fantastycznych postaci i scen, o których po prostu trudno zapomnieć
Zobacz również: Franczyza – recenzja serialu. Showbizzzz!
Czas napisać o chyba największym atucie serialu, czyli o wręcz boskiej oprawie graficznej. Już w 1. sezonie widzowie zobaczyli na własne oczy niezwykłe możliwości animacji Arcane. Piękne krajobrazy, szczegółowo namalowane postacie i niezwykle nakręcone sceny walki zachwyciły chyba każdego. Sezon 2. – ku mojemu zaskoczeniu – podnosi jeszcze bardziej poprzeczkę. Animatorzy wykonali świetny kawał roboty, dzięki czemu każdy kadr to małe dzieło sztuki. W nowych odcinkach można zauważyć także o wiele większą zabawę formą animacji, oferując wiele różnych stylów graficznych – każdy z nich jest boską ucztą dla oka. Warto też pochwalić montaż, który jest na bardzo wysokim poziomie i nieraz potrafi aż zwalić z nóg oglądającego.
Arcane zaliczył duży progres, jeśli chodzi też o kwestie muzyczne. Tym razem w ścieżce dźwiękowej można znaleźć wiele świetnych wykonawców jak Twenty One Pilots, Stromae, Pomme, d4vd bądź Stray Kids. Dostarczają oni bardzo dobre utwory (zwłaszcza kawałek Ma Meilleure Ennemie), których będę słuchał bardzo długo. Nie można nie wspomnieć o voice actingu, który tutaj jest po prostu wybitny. Ella Purnell i Hailee Steinfeld znów dostarczają występy wysokiej jakości, ale warto też wspomnieć np. Katie Leung jako Caitlyn, bądź Reeda Shannona jako Ekko, którzy w tym sezonie przeszli samych siebie i niezwykle dobrze zaprezentowali swe postacie i ich problemy. Ogółem cała obsada jest godna pochwały, mam nadzieję, że usłyszę ich głosy jeszcze nieraz w innych produkcjach.
Zobacz również: Ukryty motyw – przedpremierowa recenzja filmu [15. FKA]
Arcane to doświadczenie, które polecam po prostu przeżyć każdemu, bo naprawdę warto. Choć 2. sezon jest troszkę gorszy niż pierwszy, to dalej było to rewelacyjnie spędzone parę godzin. Produkcja Netflixa to audiowizualne arcydzieło oraz jeden z najlepszych seriali animowanych w historii. Pomijając błyskawiczne tempo, warto było czekać 3 lata na finał. Teraz, gdy opowieść Jinx i Vi dobiegła końca, jestem ciekaw, co Riot przygotuje następnie. Sądząc po mini-zapowiedziach w finale serialu, następna animacja zabierze nas do brutalnych terenów Noxus. I będzie to moim zdaniem dobra decyzja, gdyż z pewnością dowiemy się tam więcej o Czarnej Róży, która została tutaj niestety słabo przedstawiona. Świat League of Legends jest wielki, a wiele postaci z tej gry zasługuje na własny serial. Cóż, daję twórcom Arcane duży kredyt zaufania.
Źródło obrazka głównego: materiały prasowe (Netflix)